sobota, 6 lipca 2013

Chapter 3

Ostatnie dni minęły dość szybko, nie widziałam się z Louis'em co mnie bardzo cieszyło. Jest sobota i miałam iść z Dan i Liam'em na imprezę. Byłam podekscytowana wyjściem z domu. Mieszkam już w Doncaster tydzień i pół i nie wychodziłam z nikim prócz Dani. W Coldwater nie miałam żadnych przyjaciół oprócz jednej, ale raczej nie nazwałabym jej przyjaciółką. Zawsze mnie oszukiwała i obrabiała mi dupę za plecami, a za co? To dobre pytanie. Nagle dostałam sms'a:
" Cześć kochana, będziemy po ciebie z Liam'em za godzinę. Dan x "
Po chwili jej odpisałam:
" Już nie mogę się doczekać :) x "
Ruszyłam się z kanapy i poszłam do swojego pokoju, ale zanim weszłam po schodach, moją uwagę przykuła kartka, która leżała na blacie. Ciocia nie mogła mi jej zostawić, bo zostałam poinformowana, że jej nie będzie przez cały weekend. Podeszłam do blatu, wzięłam do ręki kartkę i moje serce zamarło..
" Obserwuję cię, niedługo się zabawimy. "
Ktoś jaja sobie robi? Czy ja coś komuś zrobiłam? Może to Louis? Ale on nie wie gdzie mieszkam.. chyba, że.. chyba, że on mnie śledzi. Co za cipa! Wkurzona poszłam do swojego pokoju, starając się zapomnieć o głupim żarcie Louis'a i zaczęłam się ubierać. Z szafy wyjęłam moje jasne, jeansowe shorty, białą koszulkę z czarnym napisem " VANS " , czerwoną koszulę w kratę i czarne zwykłe trampki. Ubrałam to i poszłam zrobić do łazienki lekki makijaż. Zrobiłam roztrzepanego koka i byłam już gotowa. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam torebkę i wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zbiegłam na dół i znalazłam się przy drzwiach. Otworzyłam je i jak się nie myliłam stali przede mną uśmiechnięci Liam i Danielle. Jejku, jak oni ładnie ze sobą wyglądają.
- Cześć wam - uśmiechnęłam się - Danielle pięknie wyglądasz, ty zresztą Liam tez niczego sobie - wyszczerzyłam się ukazując rząd moich białych zębów.
- Ty też żeś się odstawiła - odparła Dan uśmiechając się do niej. Kocham jej uśmiech, jest taka piękna.
- To idziemy? - zapytał uprzejmie Liam. Ruszyliśmy za nim. Szliśmy wolnym spacerem. Wieczór wydawał się spokojny, było ciepło. Miło mi się z nimi rozmawiało, ale to musiało się skończyć, ponieważ byliśmy już pod domem znajomego Liam'a, który urządził domówkę, było ponad 100 osób. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłam na domówce, już raczej chodziłam do klubów. Weszliśmy do środka. Było czuć tam dym papierosowy, alkohol. Nie obchodziło mnie nic, chciałam się wyszaleć. Po godzinie już byłam podpita, ale nie tak podpita, żeby niczego nie pamiętać. Tańczyłam z kim popadnie. Zauważyłam jednego chłopaka, który przypatrywał mi się już od dłuższego czasu. Uśmiechnęłam się do niego seksownie na miarę moich możliwości i podeszłam do niego. Pociągnęłam go na parkiet i zaczęłam wywijać tyłkiem. Dotykał mnie delikatnie. Stałam odwrócona do niego, a on rękoma przytrzymywał moje biodra, muskając moją szyję. Tańczyło mi się z nim przyjemnie, więc czemu by nie zacząć się z nim spotykać? Po chwili poczułam, że chłopaka już nie było przy mnie, odwróciłam się zauważyłam, że chłopak bezradnie leży na podłodze, ale dlaczego? Nie chciało mi się wierzyć, ale zauważyłam Louis'a, który klęczał nad nim i klepał go po twarzy
- Nigdy więcej jej nie dotykaj, ona jest moja, jasne? - chłopak nie odpowiedział, a Louis to wielki chuj. Podszedł do mnie i wyprowadził mnie na zewnątrz. Nigdzie nie zauważyłam Dan i Liam'a, było mi przykro, że przeze mnie Louis pobił tego uroczego chłopaka.
- Puść mnie idioto! Za kogo ty się masz?! - krzyknęłam na niego i próbowałam wyrwać rękę z jego uscisku, ale on ścisnął ją jeszcze bardziej.
- Czy ty maleńka nie zdajesz sobie z tego sprawy, że ten idiota chciał ciebie tylko uwieść, żeby zaprowadzić cię do najbliższego pokoju i normalnie przelecieć jak należy? - powiedział wkurwiony i otworzył mi drzwi do swojego samochodu - wsiadaj - odparł, a ja popatrzyłam na niego jak na największego idiotę na świecie.
- Śmieszny jesteś. Nigdzie się z tobą nie wybieram, zamierzam się tu dobrze bawić, czy ci się to podoba czy nie. - odparłam z wyższością.
- Wsiadaj - powiedział to ze spokojem.
- Nie.
- Ok. - wziął mnie na ręce i posadził mnie na miejsce pasażera i zatrzasnął drzwi.
- Nienawidzę cię! Nawet się nie znamy, a robisz piekło z mojego życia, za kogo ty się masz?! nienawidzę takich ludzi jak ty! Powiedz mi co ma oznaczać kartka, którą mi podrzuciłeś?! - wybuchłam i patrzyłam na niego ze złością w oczach.
- Dziewczyno, uspokój się. I o jakiej kartce ty mówisz?
- Nie udawaj głupiego. Znam takich jak ty Louis. Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą tą kartkę, weź i przeczytaj sobie - podałam mu, a on ją przeczytał.
- To nie moje pismo.
- Nie udawaj!
- Mówię poważnie. Musisz być ostrożna, bo ktoś ciebie obserwuje. Jest ktoś u ciebie w domu?
- Nie.. moja ciocia wróci dopiero rano w poniedziałek.
- Ciocia?
- Tak mieszkam z ciocią to jakiś problem?
- Nie, ale tak czy inaczej jedziemy do mnie.
- Co proszę?! - krzyknęłam. - Nigdzie z tobą nie jadę, wiem, że ta kartka jest od ciebie i chcesz mnie zawieźć do domu żeby mnie przelecieć, nie nabiorę się Louis! - nie odpowiedział mi na to, tylko skupił się na drodze. Ja do niego też się nie odzywałam. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Louis wyszedł z auta i szybko go przebiegł, żeby pomóc mi wyjść. Otworzył drzwi, a ja szybko wyskoczyłam. Szłam za nim. Chłopak mieszkał w niedużym bloku, nie wyglądało na melinę. Ciekawi mnie gdzie on pracuje. Otworzył przede mną drzwi, a ja nabuzowana weszłam i usiadłam na kanapę. Siedziałam z założonymi rękami na piersi z miną jakbym chciała kogoś zabić. I była taka osoba. Louis. Usiadł obok mnie.
- Ja wcale nie jestem taki zły jak ci się wydaje. - odparł.
- Nie?! Louis, ja ciebie nawet nie znam! od tak sobie zakazujesz chłopakom żeby się do mnie nie zbliżali i uważasz, że jestem twoją własnością i jeszcze ta pierdolona kartka! mam tego wszystkiego dość, nawet nie wiesz jak ciebie nienawidzę! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Szczerze? Nawet mnie to nie obchodziło co on sobie o tym pomyśli. Chciałam po prostu wyjść z tego mieszkania i już nigdy więcej go nie zobaczyć. Wstałam i chodziłam po pokoju w kółko. On też wstał i podszedł do mnie.
- Cloe.. uspokój się. Przysięgam na wszystko, że to nie ja wysłałem ci tą kartkę. Jeśli chciałbym ciebie przelecieć, nie stałbym tu jak głupi tylko od razu bym to zrobił. - zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Louis, odwieź mnie do domu. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, boli mnie nawet to, że patrzę na ciebie. - po tych słowach uśmiechnął się do mnie drwiąco.
- Ja ci mówię, że niedługo zmienisz zdanie. - puścił do mnie oczko i poszedł w stronę swojej sypialni. Stałam na środku salonu z bezradną miną. Nagle chciałam umrzeć. Usiadłam w kąt i oparłam głowę o ścianę. Po długich namysłach, moje powieki zrobiły się ciężkie i po kilku minutach zasnęłam. Śniłam o tym, że nigdy nie poszłam do tego zasranego parku i nie spotkałam Louis'a. Piękny sen.


No i jest 3 rozdział. Jakoś nie miałam co robić i dziś go dodałam. Jutro będzie 4. Prooooszę, komentujcie! :D

5 komentarzy :

  1. zajebisty tekst

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie piszesz. Uwierz że gdy czytam to opowiadanie przechodzą po mnie dziwne ciarki. Jesteś cudowna, naprawdę :> <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak miło jest coś takiego przeczytać ^^ Dziękuję <3

      Usuń
  3. Jest przecudowny! :D
    Tekst jest taki wciągający. Chyba się już uzależniłam od czytania tego opowiadania. A to dopiero początek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. co tu tak mało komentarzy?ludzie ten blog jest zarabisty!! Komentujcie... cudne opowiadanie:) @Jestemsobaxx

    OdpowiedzUsuń