piątek, 20 grudnia 2013

Chapter 26

*** 3 dni później ***

___________________________________________________________________
( Louis )

Leżałem na łóżku popijając piwo i oglądając telewizję. Długo już nie widziałem się z Cloe, tęsknię za nią ale muszę udowodnić jej , że nic nie przychodzi łatwo. Telefon leżący na stole, zaczął wibrować informując mnie o sms-ie. Leniwie wstałem i podniosłem swojego iPhone'a.
_________________________________________________________________________
Nadawca: Zayn x
Jutro o 18 robię imprezę, mam nadzieję że wpadniesz stary, dawno się nie widzieliśmy. x
_________________________________________________________________________
Uśmiechnąłem się, bo miałem ochotę się zabawić i odstresować. Jeszcze dziś wieczorem czeka mnie spotkanie z moim stałym dilerem, głupio mi trochę że znów się w to wpakowałem, pocieszałem się że nikt ( oprócz chłopaków ) się o tym nie dowie, a już na pewno nie Cloe.
_________________________________________________________________________
Nadawca: Louis
Odbiorca: Zayn x
Pewnie, że przyjadę. Do zobaczenia. xx
_________________________________________________________________________
Odpisałem i odłożyłem telefon na stół. 
Dość tego leżenia. Dokończyłem piwo i mimo że w moich żyłach płynął alkohol, poszedłem do garażu. Chciałem przejechać się motorem, dawno tego nie robiłem a w przepisy nigdy specjalnie nie wnikałem. 
Stanąłem przed lustrem i roztrzepałem włosy. Tak lepiej - pomyślałem. Zakluczyłem drzwi i stanąłem w garażu poklepując swój motor. Z uśmiechem na twarzy wybrałem numer Peter'a, zawsze lubiłem z nim rywalizować. 
- Za 15 minut na starej trasie. Co ty na to? - powiedziałem nawet nie witając się.
- Zawsze jestem chętny, przecież wiesz. Od kiedy znów jeździsz? - zapytał.
- Jakoś teraz naszła mnie ochota, będę niedługo. Lepiej żebym nie musiał długo na ciebie czekać. - ostrzegłem i zakończyłem połączenie. 
Wsiadłem na motor i wyjechałem z garażu, tak dawno tego nie robiłem.. zamknąłem oczy i przypomniałem sobie urywki mojego ostatniego wyścigu. Wtedy jak byłem naćpany. Momentalnie wszystkie mięśnie napięły się, spinając całe moje ciało. Szybko wyrzuciłem te obrazy z głowy i jechałem jak zawsze szybko, skupiając się na drodze.


_________________________________________________________________________
(Cloe)

- Nareszcie koniec... - powiedziałam pod nosem i wyszłam z klasy.
Nawet nie zamierzałam iść do szafki, żeby wymienić książki, tylko od razu kierowałam się do drzwi pochłonięta własnymi myślami. Tak cholernie tęskniłam za Louis'em, że z chęcią zabiłabym się. Bo to niszczyło mnie od środka, ta jebana tęsknota. Szłam przed siebie, ze słuchawkami w uszach. Miałam ochotę zadzwonić do Louis'a, ale nie mogłam. Nie wiem czy to było dlatego, że moja duma na to nie pozwalała, czy dlatego że cholernie bałam się tego, że nie będzie chciał ze mną gadać. Wszystko spierdoliłam. Z Harrym też nie gadałam przez te wszystkie dni. To co zobaczyłam, strasznie mnie zabolało. Ale dlaczego? Nie chciałabym, żeby to się wszystko powtórzyło. Nie chcę też wpakować się w większe gówno, dlatego nie będę utrzymywać z nim większych kontaktów. Ta pielęgniareczka wydawała mi się całkiem znajoma. 
Zatrzymałam się na przystanku, ponieważ autobus będzie za jakieś pięć minut. Nie byłam fanką takiej jazdy, ale nie miałam ochoty iść na piechotę. Wyjęłam słuchawki z uszu i wsadziłam telefon do plecaka. Usiadłam na ławkę i schowałam twarz w dłonie. nagle poczułam, że ktoś siada obok mnie.
- Czemu tak szybko wyszłaś ze szkoły? Coś się stało? - spojrzałam w stronę zmartwionego Liama. Westchnęłam.
- Umm.. na autobus się spieszyłam. Wszystko ok. - okłamałam bruneta. Zresztą sama nie wiedziałam co ze mną nie tak.
- Przecież ty nie lubisz jeździć autobusami. - stwierdził. - Chodź, podwiozę cię do domu, bo akurat jadę na trening. - wstał i podał mi rękę abym wstała.
- Co trenujesz? - zapytałam.
- Biegam trochę. - uśmiechnąłem się. Szliśmy w stronę parkingu, który znajdował się niedaleko szkoły.
- Chodzisz na jakieś zawody?
- Zdarza się. - uśmiechnął się, po czym dodał - Słuchaj Cloe, jest taka fajna sprawa. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - I mam nadzieję, że mi pomożesz? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową żeby kontynuował. - Jutro jest impreza, którą wyprawia znajomy mojego znajomego. - zaśmiał się, a ja razem z nim bo to trochę śmiesznie zabrzmiało.
- No i chciałabyś, żebym poszła z tobą i Dan? - zapytałam uśmiechając się.
- No.. jest problem, wiesz jaki jestem... - zatrzymał się na chwilę.
- Nieśmiały? To chciałeś powiedzieć?
- Tak.
- I nie potrafisz zaprosić Dan?
- Bo wiesz... po ostatnim naszym razie... powiem, tyle że było zajebiście.
- Okay, pogadam z nią pod warunkiem, że długo na tej imprezie nie zabawimy. - dodałam. Wcale nie miałam ochoty na nią iść, ale chciałam dodać otuchy brunetowi.

- Dziękuję , w takim razie jedźmy już. - otworzył mi drzwi od samochodu, po czym wsiadłam. Brunet okrążył swój pojazd i już znajdował się obok mnie.
- Jesteś moim wybawcą. - powiedziałam siedząc już na miejscu pasażera. 
- Odpłacisz się. - zaśmiał się pod nosem i ruszył spod szkoły.


***


 Przez całą drogę Liam opowiadał mi jaka to Danielle jest cudowna. Muszę przyznać że mojej przyjaciółce trafił się prawdziwy skarb, oby tylko nie miała takich problemów jak ja. 
Siedziałam na kanapie i czekałam aż wróci ciocia, już dawno z nią nie rozmawiałam , tyle się dzieje.. Ja nie mam czasu dla niej, a ona dla mnie. Nie mam nic do tego, że poznała nowego mężczyznę, nie wiem tylko dlaczego ale wydaje mi się jakiś podejrzany. 
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer cioci. Odebrała po drugim sygnale.
- Hej Maleńka, coś się stało? - usłyszałam zmartwiony głos.
- Nie, nic. Chciałam cię tylko zapytać kiedy będziesz.
- Uhmm, pewnie wrócę późno. Po pracy Rixon ma dla mnie jakąś niespodziankę. - tłumaczyła podekscytowana. - Poradzisz sobie jakoś? - zapytała.
- Pewnie, że tak . Baw się dobrze. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. 
Nie chciałam żeby myślała, że mam jej coś za złe. Martwię się o nią. Gdybym tylko miała obok siebie Louisa.. wszystko byłoby inne, zapytałabym go kim jest Rixon, na pewno go zna, czułabym się kochana i bezpieczna. Już miałam się rozpłakać, na moje nieszczęście ktoś zadzwonił do drzwi. To pewnie Danielle, niechętnie wstałam i otworzyłam drzwi.
- Cześć. - przywitał mnie uśmiechnięty brunet. 
- Cz.. cześć. Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona. 
- Przeszkadzam? Chciałem obejrzeć z tobą jakiś film, porozmawiać. Dawno się nie widzieliśmy.
- Właśnie wychodziłam.. wychodziłam do przyjaciółki. - skłamałam. Spotkania z Harrym to chyba nie był najlepszy pomysł. 
- Naprawdę? Nie możesz tego przełożyć? - negocjował.
- Przykro mi, ale potrzebuje mnie. Może innym razem. - zaproponowałam.
 - Dobrze. W takim razie do zobaczenia. - odparł zrezygnowany a ja zamknęłam za nim drzwi. 
Robiło się już ciemno,  a ja miałam spędzić samotnie kolejny wieczór. No pięknie. W takim razie , pouczę się trochę niedługo egzaminy. 


 ________________________________________________________________________
( Harry )

Domyślałem się, że Cloe wcale nigdzie nie wychodzi, tylko po prostu mnie unika. Cholera, dlaczego to robi? Oparłem się o samochód i patrzyłem na dom dziewczyny. W pokoju na górze zapaliło się światło. Co ja będę robił.. zastanawiałem się, tyle czasu spędziłem w domu że już naprawdę mam tego dość. Wsiadłem do samochodu i zacząłem przeglądać kontakty w telefonie. Louis.. chciałbym się z nim zobaczyć, ale chyba lepiej będzie jeśli minie jeszcze trochę czasu. Zatrzymałem się na najnowszym kontakcie. Nora. ah tak. Chyba już wiem co będę dzisiaj robić. Uśmiechnąłem się pod nosem i wybrałem numer prześlicznej pielęgniarki. Czas się zabawić panie Styles.
- Halo?
- Cześć piękna. - przywitałem ją. 
- Kto mówi?- zapytała. Czyżby zapomniała o moim istnieniu? Już ja jej przypomnę. 
- Twój przyszły chłopak. - zachichotałem.
- Harry, to ty? - usłyszałem w jej głosie ulgę, tak jakby za mną tęskniła.
- Tak to ja, czyli uważasz mnie za swojego przyszłego chłopaka Noro?
- Daj spokój. Czego chcesz?
- Spotkajmy się. - bardziej rozkazałem niż zaproponowałem.
- Może nie mam ochoty na spotkanie z tobą, nie pomyślałeś o tym? - odpowiedziała mi dość nieprzyjemnym głosem.
- A  jeśli ładnie cię poproszę? - drażniłem się z nią. - Powiedz mi gdzie mieszkasz.
- O nie, na pewno nie u mnie w domu. - odpowiedziała. - Spotkajmy się w parku przy tych długich alejkach, rozumiesz mnie?
- Tak, osobiście wolałbym spotkać się z tobą, sam na sam w twoim pokoju, ale skoro się tak upierasz, to w takim razie będę tam za parę minut. - zaśmiałem się i odłożyłem telefon na puste miejsce pasażera. 
Ostatni raz spojrzałem na dom Cloe i odjechałem.
 


___________________________________________________________________
( Louis )

- Wow! Louis.. dawno się tak świetnie nie bawiłem! - odparł zadowolony Peter, zdejmując swój kask z głowy, po czym odłożył go na siedzenie motoru.  - Dalej nie wiem, dlaczego nie potrafię wygrać z tobą, przecież jeżdżę podobnie. - stanął przy barierce, która dzieliła nas od przepaści.
Znajdowaliśmy się na starym miejscu widokowym. Widok na Doncaster z tego miejsca był piękny. Zawsze lubiłem tu przebywać po przejażdżkach motorowych. Ostatni raz chyba tu byłem przed skopaniem dupy dla tego chuja, który nie zapłacił za dług i.. tego dnia właśnie poznałem Cloe.
- Tomlinson, słuchasz ty mnie w ogóle? - zapytał lekko rozdrażniony.
- Tak, zamyśliłem się. - odparłem niewzruszony. 
- Jakoś często ci się to zdarza, zakochałeś się? - zaśmiał się, na co ja go zgromiłem moim wzrokiem.
- Chyba nie powinno cię to obchodzić, czyż nie? 
- Kurwa... ty i zakochanie się? Dawno takiego żartu nie słyszałem. - ponownie się zaśmiał, a ja za to miałem ochotę skopać mu dupę. - To jaka ona jest? - przestał się śmiać, gdy tylko zauważył, że to wcale mnie nie śmieszy.
- Najlepsza. - odparłem i wzruszyłem ramionami.
- To dlaczego taki zmartwiony jesteś? Długo nie wiedziałem ciebie takiego.. zaraz, cofam to co powiedziałem. Nigdy ciebie takiego nie widziałem. Laska musiała ci nieźle zawrócić w głowie. - oparł się o barierkę i zapalił szluga. - Chcesz? - podstawił mi paczkę fajek pod nos.
- Nie. - odsunąłem je.
- Powiesz mi o co chodzi? - zapytał wypuszczając dym.
- Nie chcę o tym gadać. To jest moja, Cloe i Harry'ego sprawa. - odparłem wkurwiony.
- Harry'ego? - zapytał zdziwiony. - A co do tego wszystkiego ma Harry?
- Peter, oszczędź sobie tych pytań. Mówię ci do chuja pana jasnego, że nie chcę o tym gadać. - usiadłem na motor. - Jadę do siebie. Widzimy się kiedy indziej. - powiedziałem i pojechałem przed siebie, z taką prędkością jaką lubiłem. Adrenalina rozprowadziła się po moim wnętrzu. 


***
(Wieczór)


_________________________________________________________________________
(Cloe)


 Padłam na łóżko ze zmęczenia.
- Nareszcie... - powiedziałam do siebie po trzygodzinnej nauce.
Dziś przeszłam samą siebie. Jestem gotowa na wielki test z fizyki jutro i na zbliżające się egzaminy. Najgorsze jest to, że znowu nie wiem co mogę porobić, aby zabić nudę. Siegnęłam po mój telefon z szafki i wybrałam numer do Danielle. Czekałam, aż odbierze. Miałam już zamiar rozłączyć się, ale odebrała.
- Hej kochanie. - powiedziała z troską.
- Hej Dan. Co robisz? - zapytałam.
- Miałam właśnie dzwonić do Liama, bo nie odzywał się ostatnio do mnie i nie wiem co się z nim dzieje... - odparła zasmucona.
- Odwoził mnie dzisiaj do domu i... - nie dała mi dokończyć.
- I co? Gadałaś z nim?! O czym! - mówiła dość szybko.
- Dan.. Dan.. Daj mi dojść do słowa - zaśmiałam się. - On zabiera nas na imprezę jutro, piszesz się na to?
- Tak!! Ale dlaczego mnie o to nie zapyta? Zrobiłam coś nie tak?
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu Liam jest bardziej nieśmiały po waszej ostatniej nocy i wiesz... musisz mu to wybaczyć, ale za to jutro się zobaczycie, dlatego zadzwoń zaraz do niego. - zaproponowałam. 
- Dziękuję, kocham cię! Widzimy się jutro w szkole. - rozłączyła się.
Wstałam z łóżka i ruszyłam po swój płaszcz. Nie zamierzam siedzieć w domu cały wieczór.




 ________________________________________________________________________
( Harry )
Było ciemno w parku. Drogę oświetlała jedynie ledwo działająca latarnia. Mogliby coś z nią zrobić. Stałem tam oparty o drzewo i czekałem aż zjawi się Nora. Nagle zauważyłem ciemną sylwetkę dziewczyny. Poznałem, że to ona.
- Cześć śliczna. - ruszyłem w jej stronę.
- Jak się czujesz? - zapytała i zostawiła wielką przestrzeń między nami co mnie strasznie rozpraszało.
- Lepiej niż ostatnio - lekko pomachałem swoim gipsem, na co ona się uśmiechnęła. - Idziemy się czegoś napić?
- Nie... posiedźmy tutaj. Jest piękny wieczór. - zaproponowała na co  się zgodziłem i usiedliśmy na ławkę.
- Dla mnie zerwałaś się z pracy, to miłe. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Nie myśl Harry, że to coś więcej. Ledwo się znamy. Owszem polubiłam cię, ale jako kolegę. - powiedziała patrząc wszędzie byle nie na mnie.
- Przecież ja nic takiego nie myślę. - zachichotałem. No no, za niedługo sama się przekonasz. Będzie ci dobrze pode mną, tylko niech zdejmą mi ten jebany cement z ręki, bo z żadną się nie zabawię.
- No ta.. te twoje żarty przez telefon, że będę twoją dziewczyną...
- No właśnie, to były żarty, ale i tak mi się podobasz. - przysunąłem się bliżej i zdrową rękę położyłem na jej udzie.
Dziewczyna spojrzała na mnie i pierwszy raz od początku tej rozmowy patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechnąłem się przebiegle i zacząłem zbliżać się do jej ust. Ku mojemu zdziwieniu ona nawet mnie nie odsunęła od siebie. Postanowiłem kontynuować.
- Ekhem, cześć... - usłyszałem czyjś głos. Cloe.
- Cloe? Nie miałaś być u koleżanki? - zapytałem wstając.
- Nie. Nieważne, nie przeszkadzajcie sobie. - powiedziała i szybko się odwróciła, ale byłem szybszy i złapałem ją za rękę.
- To może ja was na moment zostawię. - powiedziała Nora i odeszła trochę dalej.
- Co ty tu robisz? - zapytałem.
- Pytanie co ty tu robisz, na dodatek z nią. - odwróciła głowę w jej stronę po czym znowu patrzyła na mnie. - Jak się czujesz? - zapytała zmieniając temat i wyrywając rękę z mojego uścisku.
- Nie zmieniaj tematu. - ostrzegłem.
- Widzę, że tylko byłam zabawką w twoich rękach i przez ciebie tracę Louis'a. - syknęła.
- O co ci chodzi? Sama tego pragnęłaś, do niczego nie zmuszałem. - zmarszczyłem czoło i zaczynałem się denerwować.
- Owszem, ale myślałam, że ze wzajemnością, a ty odkąd byłeś w tym szpitalu znalazłeś nową na pocieszenie. - widziałem łzę spływającą po jej policzku, ale szybko ją starła.
- Oczywiście, że to było z wzajemnością.
- Nie.. to wszystko było oszustwem. Mam dość. To wszystko twoja wina. Byłam naiwna i głupia, że ci zaufałam. Straciłam kogoś kogo kocham. Dziękuję ci z całego serca. - odpowiedziała z sarkazmem. - Nie chcę cię znać. Idź teraz do tej pielęgniareczki.
- Cloe... - zbliżyłem się.
- Nie Cloe.. Żadna Cloe.. - odsunęła się. - Nawet mnie nie dotykaj.
- Proszę... daj mi wszystko wyjaśnić. - prosiłem zasmucony.
- Tu nie ma co wyjaśniać. Daj mi spokój. - odwróciła się i zaczęła biec. 
Stałem tam cały osłupiały. Nie wiedziałem co się dzieje. Patrzyłem jak dziewczyna ucieka i wtedy naprawdę zabolało mnie serce.



  ________________________________________________________________________
Łapcie długo oczekiwany rozdział. Mamy nadzieję, że się wam spodobał, a swoje opinie możecie właśnie przesyłać w komentarzach, to strasznie motywuje. Nie czepiajcie się tego, że rozdziały dodajemy rzadko. Gdybyście komentowali tak jak my chcemy, to rozdziały pojawiałyby się częściej. Niektórym z was nie pasuje to, że wyznaczamy coraz większą ilość komentarzy, no ale postawcie się na naszym miejscu. My piszemy, wy czytacie i co my za to jedynie możemy dostać? Komentarze. To nie jest trudne napisać kilka miłych słów lub też nie, ale jednak coś. Dlatego niektórzy z was powinni to przemyśleć.
26 komentarzy = kolejny rozdział.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. :)