czwartek, 11 lipca 2013

Chapter 8

- Już jesteśmy. - Oznajmił Louis, a ja przestałam się wgapiać w krajobraz za oknem auta. Byliśmy w parku, gdzie go pierwszy raz zobaczyłam. Nie za ciekawie zaczęła się nasza znajomość. Tylko po co tu przyjechaliśmy? Spojrzałam się na niego i obserwowałam jego ruchy. Wyszedł z auta i otworzył mi drzwi z drugiej strony. - Nie podglądaj. - Stanął za mną i zakrył swoją dłonią moje oczy. Lekko podtrzymywał moje biodra i nagle ruszyliśmy z miejsca. Szliśmy cały czas prosto bynajmniej mi się tak mogło wydawać. Słyszałam szum rzeki i śpiew ptaków, oraz wdychałam ten piękny zapach lasu. Byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam co on planował zrobić. Nie ufałam mu do końca. Mógł mnie zaprowadzić do jakiegoś domku, zamknąć i zostawić, i jeszcze nie wiadomo co... ale tak nie było.
- Louis, kiedy dojdziemy? - Zapytałam już lekko zdenerwowana.
- Już jesteśmy. - Zabrał swoją dłoń z mojej twarzy, a ja otworzyłam oczy i zamurowało mnie. Na mojej twarzy był wielki szok. Nie spodziewałam się tego po Louis'ie. Wydawał się na pierwszy rzut oka, złym, nie dopuszczający do siebie nikogo. Zadał sobie tyle trudu. Wokół nas była krystaliczna rzeka, a obok niej był rozłożony koc i koszyk z jedzeniem. Otaczał nas niezwykły krajobraz nie do opisania.
- Od dziś, to będzie tylko nasze miejsce. - Uśmiechnął się, a ja odwróciłam się w jego stronę.
- Nie wiedziałam, że jest tu coś tak pięknego. Gdzie my jesteśmy?
- Niedaleko parku maleńka.- Odparł. Jakoś odruchowo się do niego przytuliłam, to było piękne, nigdy żaden chłopak się dla mnie nie starał, a Louis to coś zupełnie innego.
- Dziękuję, jednak nie zepchnę ciebie z klifu. - Zaśmiałam się i spojrzałam w górę na niego. Patrzył na mnie tymi swoimi turkusowymi tęczówkami. Troszczył się, ale ja nie takiego Louis'a pierwszy raz spotkałam. Był agresywny, ale nie w stosunku do mnie. Ruszyliśmy w stronę koca po czym na nim usiadłam razem z chłopcem. Byłam trochę skrępowana, bo nie wiedziałam co dalej. Jednak Louis wyjął jedzenie z koszyka. Wszystko ładnie było przyrządzone.
- Przyznaj się, twoja mama to wszystko przygotowała. - Lekko się zaśmiałam i szturchnęłam go łokciem w ramię. On niestety nie odwzajemnił mojego uśmiechu tylko od razu posmutniał i spuścił wzrok na swoje złączone ze sobą dłonie. - Czy powiedziałam coś nie tak?
- No powiedzmy... Ja nie mam rodziców. - Odparł, a mnie zakuło w sercu.
- Ohh Lou... tak mi przykro, nie wiedziałam. Co ze mnie za idiotka... mogłam nie pytać, tylko przykrość ci sprawiłam. - Złapałam się za ramię i odwróciłam wzrok. Louis wyciągnął rękę w moją stronę i złapał mnie delikatnie za policzek żebym popatrzyła mu głęboko w oczy. Myślałam, że zemdleję przez jego dotyk. Był taki czuły.
- Nic nie szkodzi Cloe. Nie jesteś idiotką, po prostu nie wiedziałaś. - Zdjął swoją dłoń z mojego policzka i wziął w swoje ręce moje, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Mój tata został postrzelony na misji zagranicznej kiedy miałem zaledwie 13 lat, a mama zmarła 3 lata temu w wypadku samochodowym. Musiałem zacząć samodzielne życie. Wielu rzeczy o mnie nie wiesz Cloe. Moja przeszłość może wydać ci się przerażająca, boję się ci opowiadać to co mi się w życiu przydarzyło. Nie chciałbym ciebie stracić skoro już się do siebie zbliżyliśmy.
- Louis, mów. Obiecuję tobie, że nic teraz nie sprawi, że ucieknę. Polubiłam cię. - Po tych słowach się zarumieniłam.
- Jesteś taka urocza. - Uśmiechnął się zawadiacko. - Kiedy moja mama umarła, moje życie to było jedno wielkie gówno. Wyleciałem ze szkoły za kilka pobić i raz, że przyniosłem na teren szkoły heroinę. Siedziałem przez dwa lata w pierdlu za nielegalne sprzedawanie marihuany. Gdy wyszedłem dalej to robiłem, aż do teraz. Nie mam rodziny, nikogo tu nie mam oprócz przyjaciół, no i... ciebie. Moje życie wyglądało właśnie tak, aż do teraz. Ty zmieniłaś moje życie, jesteś moją jedyną nadzieją na lepsze życie, mimo, że długo się nie znamy, a ja już potrafiłem się w tobie zakochać. Nigdy się nie zakochiwałem, szukałem rozrywki wśród dziewczyn i to było zawsze na jeden raz, ale pojawiłaś się ty. Dziękuję.. - Spuścił wzrok i kątem patrzył na mnie. Położyłam swoją dłoń na jego.
- Louis, dziękuję, że jesteś tak ze mną szczery, ale ja nie wiem czy coś do ciebie czuję... - Odwróciłam wzrok w inną stronę.
- Mogę to sprawdzić... - Wziął w dłonie moją twarz, popatrzył w moje niebieskie oczy przez chwilę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, pełnym pożądania. Na początku byłam sparaliżowana, ale odwzajemniłam pocałunek. W moim brzuchu roiło się od wielkich latających motyli. Jego język domagał się wejścia do wnętrza mojej buzi. Po czym nasze języki złączyły się. Był to wszystko wprawiony, a ja czułam się przy nim jak amator. Jego język wyprawiał cuda, przyjemne cuda.. pieścił delikatnie moje podniebienie. Doprowadzało mnie to wszystko do szaleństwa. Pragnęłam go... Nagle Louis oderwał się ode mnie i z trudem łapał oddech. Chciałam żeby nie przestawał, to było coś takiego czego nikt mi jeszcze nigdy w życiu nie podarował. - Czujesz coś? - Złapał mnie za rękę.
- Sama nie wiem...
- Daj mi szansę... - Popatrzył na mnie z nadzieją. Po długim namyśle odpowiedziałam.
- Spróbujmy. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Poważnie? - Patrzył na mnie z nie do wierzeniem.
- Tak. - Odparłam cicho. Louis wstał, wziął mnie na ręce i zaczęliśmy się kręcić. - Louis! - Zaczęłam się śmiać.
- Nareszcie odnalazłem szczęście! - Powoli przestawał się kręcić i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Oboje chcieliśmy żeby ta chwila trwała wiecznie. Chłopak położył mnie na trawie i ręką jeździł wzdłuż mojego uda. Ale opamiętałam się i zdjęłam jego rękę. Bałam się, poza tym na wszystko było za wcześnie.
- Zrobiłem coś nie tak? - Zapytał z troską. Nasze czoła opierały się o siebie.
- Louis, ja nie mogę... Boję się..
- Czego? Sex'u? Nie skrzywdzę ciebie.
- Nie o to chodzi...
- Powiedz, co cie trapi? - Czekał na moją odpowiedź. Bałam się mu powiedzieć, ale on był ze mną szczery i mimo tego nie uciekłam.
- Bo ja...
- Co?
- Trzy lata temu zostałam zgwałcona... - Powiedziałam to łamiącym się głosem i spojrzałam się na niego ze łzami w oczach. Ponownie powracały nieznośne wspomnienia i koszmary z tamtej nocy...


I jest 8, wieczorem dodam pewnie 9 ;) x

3 komentarze :