czwartek, 25 lipca 2013

Chapter 11

- Też ciebie jest miło widzieć, tylko dlaczego ty po mnie przyjechałeś, a nie Louis? - zapytałam lekko zmieszana.
- A to źle, że to mnie widzisz, a nie jego? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie.
- Oczywiście, że się cieszę. Tylko nie spodziewałam się ciebie, bo zawsze Louis po mnie przyjeżdżał - oznajmiłam. - Czy coś się stało?
Na chwilę nastała niezręczna cisza, bynajmniej dla mnie taka była. Chłopak wyglądał na skupionego. Zastanawiał się co ma mi w tej chwili odpowiedzieć.
- Louis poprosił mnie żebym po ciebie przyjechał, bo on nie mógł. Wiesz... ma do załatwienia sprawę.
- Sprawę powiadasz? Z czym związaną? - odparłam zaciekawiona.
Liczyłam na to, że mi odpowie, ale widocznie chronił Louis'a przed wyjawieniem mi prawdy, którą prawdopodobnie znałam. Nagle ruszyliśmy spod mojego domu. Nerwowo czekałam na odpowiedź, chyba że stwierdził, że ją znam. Irytował już mnie.
- Nie wiem Cloe, nie mówił mi. Po prostu mu zaufaj. - odpowiedział.
Zamierzałam się już do niego nie odzywać do końca drogi. Jakoś nie chciałam z nim siedzieć w tym aucie, ale nie miałam wyboru. Wiedziałam, że już nie miło zaczął się mój dzisiejszy dzień. Chciałam po prostu teraz być przy Louis'ie. Usłyszeć jego głos. Przytulić się do niego. I kto wie, może nawet go pocałować. Nikt nie umie całować tak jak Louis. Choć nie całowałam się z nikim przed nim, ale twierdzę, że nie ma lepszej osoby od Louis'a jeśli chodzi o pocałunki. Moje rozmarzone myśli zostały szybko rozwiane, ponieważ samochód stanął. Niestety znajdowaliśmy się przy szkole. Nie miałam ochoty tam wchodzić. Jedyne co było zadowalające to fakt, że dziś piątek.
- Dziękuję za podwózkę - wymusiłam uśmiech na mojej buzi.
- Nie ma sprawy. I ten no Cloe... wiedz, że po szkole ciebie też zabieram - odparł bez emocji.
Patrzyłam na niego miną typu " POKER FACE ". Dlaczego?
- To Louis jest aż tak zajęty żeby po mnie przyjechać? Wiesz co? Nie marnuj paliwa, ja mogę się przejść do domu z Danielle i tak się dawno z nią nie widziałam po szkole...
- Wybacz, ale Lou chciał abym spędził dziś z tobą cały dzień, gdyż nie będzie miał dziś dla ciebie czasu.
- Co proszę?! Nie przesadzaj, nie potrzebuję twojego towarzystwa i tak wystarczająco dla mnie zrobiłeś - krzyknęłam w jego stronę. On przyjął to obojętnie.
- Słuchaj Cloe, nie obchodzi mnie co ty sądzisz na ten temat, ale jeśli Lou mnie o to poprosił, więc tak zrobię, a ty się nie rzucaj. Po prostu nie chcę mieć potem problemów z Louis'em gdyż to jest mój przyjaciel i nie za bardzo lubię się z nim kłócić. Dlatego żyj ze mną w zgodzie i nie protestuj. - odpowiedział.
Nie wiedziałam co w tamtym momencie chciałam mu powiedzieć. Aż tak dobrym przyjacielem dla niego był, no ale przecież oni obaj nie mogli mnie traktować jak rzecz. Chyba mam prawo do własnego zdania. Ale cóż postanowiłam się zgodzić, żeby Louis się nie wściekał. Tylko wolałabym żeby mnie najpierw uprzedzał. Jedyne co mnie zastanawiało, czy Lou mi powie co dziś takiego robił.
- Dobra. Idę, bo zaraz mam lekcje. Cześć.
Pospiesznie wyskoczyłam z wozu i pobiegłam do szkoły. Równo gdy weszłam zabrzmiał dzwonek na lekcje. Na moje szczęście się nie spóźniłam. Lekcje mijały dość szybko, co mnie trochę martwiło, ponieważ nie miałam ochoty widzieć się z Harrym, a co już najgorsze spędzać z nim całego dnia jak uwiązany pies na łańcuchu. Jedyne czego potrzebowałam to delikatnego głosu Louis'a przy moim uchu i mówienia mi jak jestem idealna dla niego. Ja tak nie uważam, ale miło jest słyszeć takie słowa od osoby, na której ci zależy. Od chłopaka, który uwielbia cię za to jaka jesteś, nawet jeśli ma się najgorsze wady. Dzięki temu każdy z nas jest wyjątkowy. Nie miałam pojęcia co planuje Harry na dzisiejszy dzień. Lekcje dobiegły końca. Poszłam do szafki, żeby wziąć moje rzeczy. Tuż obok była Dan.
- Kochana, robisz coś dzisiaj? - zapytała Dan z szerokim uśmiechem na twarzy. Jest cudowna.
- Ugh... no niestety mam już plany, Harry, przyjaciel Louis'a ma spędzić ze mną dziś cały dzień. Aż na samą myśl chce mi się wymiotować.
- Dlaczego Harry, a nie Louis? - zapytała z ciekawością.
- Louis poprosił Harry'ego żeby dotrzymał mi towarzystwa, ponieważ nie ma dla mnie czasu dzisiaj, bo załatwia jakąś sprawę, o której Harry nie chciał mi powiedzieć - powiedziałam lekko zmartwiona.
- A po twojej minie wnioskuje, że nie lubisz Harry'ego.
- Lubię, tylko, że irytuje mnie dość często. Nie wiem.. Dobra kochana, ja muszę iść, bo pewnie na mnie już czeka i się niecierpliwi.
- Zadzwonię wieczorem, kiedy będziesz już sama
- Ok pa.
Wyszłam ze szkoły i szukałam samochodu, którym dzisiaj przywiózł mnie tu Harry. Szukałam, szukałam, aż dostrzegłam lokowatego bruneta, opierającego się o maskę samochodu. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Wolnym krokiem do niego podeszłam. Zauważył mnie i lekko się uśmiechnął.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. To jedziemy? - zapytał.
- No raczej nic tu do roboty nie mamy, chyba, że ja o czymś nie wiem...
- Nie no racja, jedziemy.
Po krótkiej wymianie słów, wsiedliśmy do wozu i odjechaliśmy spod szkoły.

Lou's POV

Zabrzmiał mój telefon. Gwałtownie wstałem z łóżka i pospiesznie szukałem mojego telefonu. Rozbrzmiewał coraz głośniej, a ja dalej nie mogłem go znaleźć. Przewaliłem pokój do góry nogami, aż wreszcie go znalazłem, tylko że nie zdążyłem odebrać, a dzwonił do mnie właśnie Niall. Posrało go? Jest godzina 6 rano i on dobrze wie, ze o tej porze śpię. Postanowiłem do niego oddzwonić. Odebrał natychmiastowo.
- Czego chcesz? - warknąłem do słuchawki.
- Bez agresji Lou. - uspokajał mnie. - Jest sprawa i to duża...
W tym momencie nie wiedziałem o co mu chodzi, a przed sobą miałem jakieś czarne scenariusze.
- Zamierzasz mi o tym powiedzieć, czy mam zgadywać? - pospieszyłem go.
- Wybacz jestem zajęty. Jesteśmy w dupie, bo ktoś zajebał towar. Dosłownie wszystko, nic nie zostało. - pauza.
- Jak to wszystko do chuja? Co ty pierdolisz?! Gdzie jesteś? - zdenerwowany krzyknąłem do słuchawki.
- U siebie w domu.
- Zaraz tam będę.
- Czekam.
Rozłączyłem się i pospiesznie zacząłem się ubierać. Postanowiłem zadzwonić do Harry'ego, żeby zawiózł do szkoły Cloe, bo wiedziałem, że się nie wyrobię. Odebrał po trzech sygnałach.
- Cześć Hazza, wybacz, że budzę cię o tej porze, ale mam sprawę.
- Mów - powiedział zaspanym zachrypniętym głosem.
- Mógłbyś dziś zawieźć Cloe do szkoły i przy okazji potowarzyszyć jej dziś?
- A czemu?
- Sprawy, nie ma towaru, muszę z Niall'em to załatwić. Nie mów nic Cloe.
- Nie ma sprawy.
Rozłączyłem się i wybiegłem z domu. Miałem ochotę zabić osobę, która to zrobiła.

Cloe's POV

Stanęliśmy pod jakąś knajpką. Poprosiłam go o to, bo byłam dość głodna. Weszliśmy do środka, a tam całe szczęście nie za dużo było ludzi. zajęliśmy miejsca przy oknie. Harry wgapiał się w MENU po czym zawołał do siebie wysoką kelnerkę. Złożył zamówienie, a ta nie spuszczała z niego wzroku. Widocznie chciała zwrócić na siebie jego uwagę, co jej zbytnio nie wyszło, bo Harry miał gdzieś, że ona stara się o kontakt wzrokowy z nim. A to dupek!
- Ja poproszę omlet z serem i pomidorem.
- Zaraz będzie gotowy. - odpowiedziała i niechętnie oddaliła się od stolika.
- Harry, czy ty nie zauważyłeś, że spodobałeś się tej kelnerce? - kiwnęłam w jej stronę głową.
- Zauważyłem, ale to nie moja liga. Nie jest dla mnie. - powiedział bez emocji.
- To niby kto jest dla ciebie idealny? - zapytałam. Jakoś mi się wyrwało.
- Ktoś na pewno.
Już potem się do siebie nie odzywaliśmy, gdyż byliśmy zajęci swoimi talerzami. Jakoś mi to sprzyjało. Po zjedzonym posiłku poprosiłam go żebyśmy pojechali nad jezioro. Było ciepło, a ja miałam ochotę posiedzieć na piasku i opalić nogi. Nie protestował, a droga nam wiele czasu nie zajęła, gdyż jezioro znajdowało się 2 kilometry od knajpki. Kiedy już się tam znaleźliśmy Harry rozłożył koc, który znalazł w bagażniku. Ułożył go na piasku, a ja od razu się na niego położyłam. Chłopak usadowił się obok mnie, ale nie patrzył w moją stronę, tylko w niebo. Nic nie było przyjemniejszego od tej ciszy, tylko niestety musiał ją przerwać.
- Idziesz do wody? - zapytał zdejmując koszulkę.
- Nie... nie mam stroju, ty idź ja się poopalam.
- Jak sobie życzysz.
Brunet podszedł do wody i natychmiastowo się zanurzył. Ja postanowiłam zdjąć moją koszulkę i rozpiąć stanik, żeby opalić plecy. Nie zamierzałam mieć białych kresek od stanika na plecach. Całe szczęście, dziś nie jest tak źle mimo tego, że Harry zrobił się jakoś tajemniczy. Wolałam, nie pytać już o nic, żeby go nie zdenerwować. Przyznam, że trochę się go bałam.


I jest kolejny rozdział. Znacie zasady, jeżeli pod tym postem będzie co najmniej 5 komentarzy, lub więcej. Rozdział pojawi się wtedy niebawem. Miłego czytania. :)
Jeżeli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach, w komentarzach podajcie mi swoje twittery, a na pewno każdego poinformuje i przy okazji dam follow :).

5 komentarzy :