niedziela, 7 lipca 2013

Chapter 5

Lou's POV

Czekałem aż Cloe skończy brać prysznic. Żeby nie marnować czasu zadzwoniłem do Hazz'y:
- Harry!
- Louis! - po tym jak zwykle zaczęliśmy się śmiać.
- Oczywiście dzwonię do ciebie, zapytać się czy będziesz dzisiaj u Zayn'a. Wiesz, bez ciebie nie byłoby najlepszej zabawy na jakiejkolwiek imprezie.
- Louis, nawet nie wiesz jak mi schlebiasz - zaczął się śmiać. - Oczywiście, że będę. Nie straciłbym takiej okazji na wyrwanie jakiejś kolejnej sztuki. Ostatnio jakoś nie miałem szczęścia, ale czuję, że dziś to mój dzień. Powiedz jak tam twoja dziwka? - uśmiał się, a ja mu przerwałem.
- Harry, nie nazywaj jej tak. Jest trudna, jakoś nie łatwo mi się do niej dobrać. Zawsze udawało mi się uwieźć, ale ta jest wyjątkowa. Coś w niej jest.
- Ja bym na twoim miejscu już dawno się poddał. Zależy ci? - zapytał mnie, a ja nawet nie wiedziałem co miałem mu odpowiedzieć.
- Oczywiście, że nie. Próbuję się tylko do niej dobrać. Wiesz.. nigdy się nie poddaję. - Nawet nie wiem czemu okłamałem Harr'ego, ale czy na pewno go okłamałem? Już sam się w tym wszystkim zagubiłem. Nagle usłyszałem, że z łazienki wychodzi brunetka.
- Eemm dobra stary, muszę lecieć. Do zobaczenia. - Rozłączyłem się z czego Harry nie mógł się pożegnać. Cloe stała u progu łazienki w samym ręczniku. Od razu się zarumieniła kiedy na nią spojrzałem. Miała mokre włosy. W każdym wydaniu była piękna.
- Jak tam maleńka, lepiej ci? - Uśmiechnąłem się uwodzicielsko. Ona jak zwykle odpowiedziała mi bez emocji.
- Nie, bo dalej jestem tutaj z tobą. - odparła.
- Maleńka, nie zapominaj, że jesteś mi coś dłużna. Uratowałem ciebie od gwałtu, a ty tak mi się odwdzięczasz. - Powiedziałem z wyższością.
- Już ci mówiłam, że poradziłabym sobie lepiej nawet bez twojej pomocy.
- Oczywiście. - Odpowiedziałem z drwiną.
- Louis, możesz trochę grzeczniej?
- Przecież ja jestem bardzo grzeczny. - Odpowiedziałem z rozbawieniem, a ta popatrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić.

Cloe's POV
Wieczór
Nareszcie wieczór. Jedno na co czekałam, to moje wygodne łóżko. Miałam dość towarzystwa Louis'a. Cieszyło mnie to, że przynajmniej namówiłam go żeby na chwilę zajechać do mojego domu, żebym mogła się przebrać. Kiedy weszliśmy do mojego domu, chłopak rozglądał się po wszystkich stronach.
- Ładnie tu masz.
- Idziesz? - Zignorowałam jego komplement. Nagle Louis bez zastanowienia ruszył tuż za mną do mojego pokoju. Podeszłam do szafy, a Louis wpatrywał się w moje łóżko jak zahipnotyzowany. Trwało to już dłuższą chwilę, aż podeszłam do niego i uszczypnęłam go. Ocknął się od razu.
- No Cloe, jeśli chcesz się do mnie dobrać, to trzeba było od razu zapytać. - Zaśmiał się, a ja jedynie wywróciłam teatralnie oczyma. Brunet usiadł na łóżku i przyglądał się każdym moim poczynaniom. Krępowało mnie to. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że Louis wgapia się w mój tyłek, tylko wyciągnęłam z szafy moją ulubioną miętową sukienkę do kolana, na ramiączkach i skierowałam się w stronę łazienki. Zatrzymał mnie głos Lou.
- Wiesz Cloe, naprawdę nie będzie to żaden problem jeżeli przebierzesz się tutaj. - Poruszył brwiami, a ja strzeliłam buraka i odparłam:
- Świnia. - Louis zaczął uroczo się śmiać, a ja wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie tylko nie wiedzieć czemu? Po kilku minutach byłam już gotowa. Louis czekał na mnie w salonie. Miał na sobie czarną koszulkę, która opinała jego tors, jasne jeansowe spodnie rurki i czarne vansy. Koszulka, którą miał na sobie, odkrywała jego tatuaże. Jego włosy były ułożone w taki sposób, jakby niedawno zakończył dobrze udany sex. Wyglądał seksownie. Po chwili się otrząsnęłam, a Louis zaczął się śmiać, gdyż zauważył, że właśnie gapiłam się na niego.
- Jesteś taka urocza. - Odparł.
- Jesteś taki wkurzający. - Odpowiedziałam tak żeby go zdenerwować, niestety nie udało mi się. Zamknęłam za sobą drzwi, ale przed tym na wszelki wypadek sprawdziłam wszystkie okna, czy aby na pewno są dobrze zamknięte. Tak na wszelki wypadek. Droga do domu Zayn'a zajęła nam jakieś 20 minut. Cała droga została przemilczana i jakoś mi to nie przeszkadzało. Dom Zayn nie był za duży ani za mały. Był w sam raz i raczej nie mieszkał z rodzicami. Weszliśmy do środka. Szłam za Louis'em przed obawą, że mogę się zgubić w tym tłumie tańczących ludzi. Poza tym nie mogłabym się zgubić. Louis mocno trzymał mnie za rękę, na początku wyrywałam się, ale nie lubię się z nim droczyć.
- Loueeeeh! - krzyknął zadowolony brunet z burzą loków na głowie. Zapewne to był Harry.
- Harreeeh! - podszedł do niego i się przytulili po przyjacielsku. Harry wydawał mi się seksowny tak jak Louis, ale chyba bardziej milszy od niego.
- Louis, pochwal się swoją zdobyczą. - Spojrzał się na mnie zielonooki i uśmiechnął się.
- Wypraszam to sobie. - Odpowiedziałam lekko zdenerwowana tym jak mnie nazwał Harry. " Zdobycz? " A co ja jestem jakąś rzeczą?!
- Harry, to jest Cloe - Przedstawił nas sobie Louis. - Harry zaopiekuj się Cloe, ja zaraz wrócę. - I nagle Lou zniknął gdzieś w tłumie ludzi. Stałam lekko skrępowana, gdyż brunet patrzył się na mnie i się uśmiechał ukazując rząd białych zębów.
- Mała, nie musisz być taka spięta przy mnie. - Lekko walnął mnie pięścią w ramię żebym się wyluzowała. Jakoś od razu go polubiłam. - No, to powiedz mi jak to jest z Lou?
- Harry, a na co ty liczysz? Z Louis'em nic nie ma i nie będzie. Nie lubię go. - Jakoś zabolały mnie te słowa.
- Czemu nie dasz mu szansy, nawet nie widzisz tego jak stara się żebyś go polubiła.
- Ohh żebym wskoczyła mu do łóżka całkiem nago, dlatego się tak stara.. Harry nie namawiaj mnie, ja znam go ledwie tydzień, nie wiem co on we mnie widzi. Nic o nim nie wiem. Czuję się przy nim nieswojo.. - odparłam i spuściłam wzrok w podłogę.
- Cloe, ja nie będę ciebie do niczego namawiał. Rozumiem co teraz czujesz, to już będzie od ciebie zależało co zrobisz. Powiem ci tyle, że odkąd Lou ciebie poznał zmienił się. To znaczy nie zmienił się tak bardzo, ale jeśli chodzi o dziewczyny.. Wcześniej to się tylko zabawiał i każdą dziewczynę, którą poznał przeleciał, i rano już nie było jej przy nim. Budził się sam. Te całe jego życie to była jakaś wielka rutyna, z której nie potrafił wyjść.
- Harry, ja nie zmienię swojego zdania na jego temat. Niczym mnie to nie przekonuje. Dziękuję mu tylko za to, że uratował mnie od ponownego zgwałcenia.. - Chwila... co ja powiedziałam?!
- Co? To ktoś już ciebie wcześniej zgwałcił? To znaczy, już nie jesteś dziewicą? - Harry stał z szokiem na twarzy, ale ja starałam się go uspokoić.
- Tak.. nie jestem dziewicą fizycznie, ale psychicznie owszem. Tylko błagam, nie mów nic dla Louis'a nie chcę, żeby wiedział o mnie dużo.
- Nie ma sprawy maleńka. - Puścił do mnie oczko i spojrzał w inne miejsce. Ja powędrowałam za jego wzrokiem. Patrzył na Louis'a, który właśnie stał za mną. Mam nadzieję, że niczego nie słyszał.
- No i jak się bawicie? - Zapytał Louis z uśmiechem na twarzy.
- Harry jest bardzo miły. - Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, on oczywiście odwzajemnił uśmiech i poszedł gdzie indziej, widocznie uznał, że tylko by nam przeszkadzał. - Wybacz Lou, muszę się przewietrzyć. - Ominęłam go i wyszłam na dwór. Na reszcie mogłam oddychać. Oparłam się o ścianę budynku i zamknęłam oczy, miałam przed sobą twarz Louis'a, ale też Harr'rgo. Nie za długo postałam sobie w spokoju.
- No, no, no, co my tu mamy za okaz. - Powiedział blondyn, przybliżając się do mnie z grupką swoich kolegów. Śmierdziało od nich papierosami i narkotykami. - Co taka ładna dziewczyna, robi tu sama? - przybliżył się jeszcze bliżej i dotknął swoją dłonią mojego policzka. Był wyższy ode mnie co najmniej o głowę.
- Umm, nie jestem tu sama, jestem tu ze znajomym i raczej nie będzie zadowolony jeżeli zaraz nie wrócę, więc przepraszam was chłopcy. - Chciałam go wyminąć i wrócić do środka, ale na moje nieszczęście blondyn złapał mnie za nadgarstek i przygwoździł do ściany. Drżałam ze strachu. Moje życie wyglądało o wiele lepiej, kiedy nie było w nim Louis'a.
- Daj mi spokój, nie mam ochoty na zabawy z takim jak ty! Nie jestem dziwką! - Wykrzyczałam mu to prosto w twarz i próbowałam się wyrwać od niego.
- Nie tak szybko. - Przygryzł swoją wargę, a ja zamknęłam oczy.
- Louis!! Pomóż mi błagam! - Krzyczałam , ale wątpię żeby mnie usłyszał, gdyż z domu wydobywała się głośna muzyka. Blondyn uciszył mnie pocałunkiem. Był on niedoświadczony. Całował dość niechlujnie, a ja nie potrafiłam go odepchnąć, więc postanowiłam przeczekać tą żałosną chwilę. Zanim się obejrzałam blondyna nie było. Odepchnął go ode mnie jakiś mulat. Był bardzo przystojny.
- Nie zbliżaj się do niej, bo następnym razem to nie ze mną będziesz miał do czynienia. - Ostrzegł go ciemnowłosy przystojniak i przybliżył się do mnie.
- Ty pewnie jesteś Cloe. Zayn. - Przedstawił się, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Dziękuję ci Zayn.
- Drobiazg. Gdzie jest Louis, że jesteś tu sama? - Zapytał.
- W środku, chciałam się przewietrzyć, ale widocznie jak zwykle mam pecha. - Zaśmiałam się. Z Zayn'em weszliśmy do środka, gdzie czekał na mnie nieźle wściekły Louis. Ale co ja takiego zrobiłam? Patrzył na Zayn'a, który obejmował moje biodro. Podszedł do nas niebezpiecznie szybko i zerwał rękę Zayna z mojego biodra.
- Louis uspokój się, to nie jest tak jak ci się wydaje. - Zayn starał się go uspokoić, ale jakoś na marne, bo dostał od niego w łuk brwiowy. Chłopak upadł na ziemię, a ja stałam sparaliżowana, zupenie nie wiedząc co mam teraz zrobić.
- Nie próbuj jej dotykać! Ona jest moja! Kurwa, czy trudno wam to aż tak zrozumieć ?! - Krzyknął w stronę Zayn'a wkurzony Louis. Ja wybiegłam z mieszkania ze łzami w oczach. Miałam tego wszystkiego dość. Żeby droga zleciała mi szybciej, zdjęłam moje szpilki i biegłam. Słyszałam tylko jak Louis krzyczy za mną żebym się zatrzymała, ale ja już nie zamierzałam się zatrzymać. Miałam go dość.

5 komentarzy :

  1. czekam na następny,hyhyhy:*

    OdpowiedzUsuń
  2. JESZCZE,JESZCZE,JESZCZE!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział!
    Brawka!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. wiem czemu oni nie komentują bo trzeba te kody wpisywać...mnie to tez denerwuje dlatego ci mowie:) aaaa opowiadanie zarabiste:)

    OdpowiedzUsuń