niedziela, 24 listopada 2013

Chapter 25

- Kurwa? Myślałem, że Louis jestem. - odparł.
- C...co ty tu robisz? - zapytałam jąkając się. 
Nie wierzyłam w to co widziałam. Skąd on wiedział gdzie ja jestem?
- Nie wpuścisz mnie do środka?
- Myślałam, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Co chcesz? - patrzyłam zaskoczona  w oczy Louis'a.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, bo chyba nic takiego nie zrobiłem, nie? - miał rację. Ale był jeden mały wyjątek.
- Pobiłeś Harry'ego. - spojrzałam na swoje dłonie.
- Należało mu się. - prychnął zniesmaczony i podniósł mój podbródek na co ja momentalnie wyrwałam go z jego palców.
- Tak się nie rozwiązuje spraw Louis. - podniosłam na niego głos.
- Nie przyszedłem tutaj po to żeby się z tobą kłócić, chcę porozmawiać. - chwycił mnie za dłoń, po czym na niego spojrzałam.
- Jeszcze niedawno zależało ci tylko na tym żeby mi nawsadzać. - przypomniałam mu naszą ostatnią rozmowę, na co w odpowiedzi tylko się skrzywił. 
- A dziwisz mi się? Postaw się może na moim miejscu. Nigdy bym tobie tego nie zrobił. - wyrzucił ręce w górę w geście poddania się.
Postanowiłam to zignorować, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Właśnie odezwało się moje poczucie winy.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- Nie zmieniaj tematu Cloe.
- Odpowiedz. - ponagliłam.
Zgromił mnie swoim spojrzeniem, na co się trochę spięłam.
- Mam swoje źródła. - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Harry ci powiedział? - zapytałam na co on skinął głową, a ja westchnęłam skonsternowana.
- To co, wpuścisz mnie  w końcu? - zauważyłam, że jego tęczówki zmieniły swoją barwę. Zamiast pięknego turkusu gościły tam barwy ciemnego błękitu taki jaki jest w morzu.
Z góry dobiegł nas głos Danielle.
- Cloe, co tak długooo?! - krzyczała znudzona. - kąpiel gotowa.
- Zaraz do ciebie przyjdę, muszę porozmawiać. - oznajmiłam. Miałam nadzieję, że zrozumie i nie zejdzie na dół tylko po to żeby opieprzyć Louisa, że poprzedniego dnia tak mnie zjechał.
- A z kim rozmawiasz? - zapytała i stała już na szczycie schodów przypatrując się naszej dwójce, po czym dodała. - A rozumiem. - zmarszczyła czoło kiedy spojrzała na Louis'a. - Jeszcze śmiesz się tu pokazywać?! - krzyknęła w jego stronę.
- Dan... proszę nie teraz. - spojrzałam na nią.
- Jak to nie teraz Cloe!? On... - przerwałam jej.
- To nasza sprawa Dan, wybacz, ale myślę, że to ja tu najbardziej jednak zawiniłam... - spojrzałam na nią ze smutkiem w oczach.
- Dobrze. Tylko pospieszcie się, bo staruszkowie zaraz wrócą i pomyślą, że robimy tu nie wiadomo co. - burknęła i poszła do swojego pokoju.
Postanowiłam nie zwlekać i zaprosić zniecierpliwionego chłopaka do środka. 
- Chodźmy do salonu. - zaproponowałam.
- Nie ma problemu. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ciepło, które ogarnęło moje ciało dzięki jego dotykowi było nie do opisania, wiem jedynie że czułam to już wcześniej , wtedy gdy pierwszy raz moja dłoń zetknęła się z jego. Wygodnie usadowiliśmy się na kanapie, a ja starałam się patrzeć wszędzie tylko nie w jego oczy.
- Zamierzasz mi coś powiedzieć? - zapytał, a ja wtedy na niego spojrzałam. Miał mocno zaciśniętą szczękę i spięte mięśnie, czego się trochę wystraszyłam.
Westchnęłam i pomyślałam o ostatniej rozmowie z Louis'em. Do moich oczu napłynęły łzy, ale szybko potrząsnęłam głową żeby tylko się nie rozpłakać, ale nie udało mi się. Rozkleiłam się na oczach chłopaka.
- Przepraszam, że sprawiłam ci taką krzywdę. Po prostu przepraszam, że mnie poznałeś, gdybym tamtego dnia nie poszła do tego parku, byś tak nie cierpiał. Nie znalibyśmy się i wszystko byłoby dobrze. - starłam łzę z policzka. Chciałam dalej kontynuować, ale brunet mi przerwał.
- Nie przepraszaj za to. Cieszę się z tego, że ciebie poznałem. Nie żałuję tego. Zastanawia mnie dlaczego to zrobiłaś. Dlaczego? - do jego oczu napłynęły łzy. Louis i łzy. Co?
- Nie chciałam, ale byliśmy pijani, ja nie do końca przypominam jak to się stało. Kierowało nami pożądanie i... - przerwał mi.
- Pożądanie? To ja już ci nie wystarczam? - zapytał wytrzeszczając oczy.
- Nie chcę cie okłamywać, ale od jakiegoś czasu czuję coś do Harrego.. to bardzo dziwne uczucie, nie wiem jak ci to wytłumaczyć, nie zrozum mnie źle, ale on nie jest mi obojętny. Nie zrezygnuję z niego. - starłam kolejną łzę.
- To dlaczego nie skończymy z tym? Po co się ze mną męczysz skoro coś do niego czujesz? - zapytał i złapał za swoją grzywkę lekko podciągając ją do góry.
- Louis, to że on nie jest dla mnie obojętny, to nie oznacza, że ty jesteś. Jesteś dla mnie wszystkim. To w tobie się pierwsza zakochałam, zaakceptowałam każdą twoją wadę. To ciebie pokochałam. I nie wiem co bym sobie zrobiła jakby ciebie nie było przy mnie. Te ostatnie dni bez ciebie były dla mnie męką. Kocham cię czy tego chcesz czy nie.- drżały mi ręce, bo to pierwsza tak poważna rozmowa z Tomlinsonem jaką teraz przechodzę.
- Skoro mnie kochasz nie powinnaś tego robić. - odparł beznamiętnie.
- Wiem Louis, wiem! - wstałam i zaczęłam krążyć po salonie. - Liczę na to, że kiedyś mi wybaczysz. - spojrzałam na niego i już nie ścierałam łez.
Chłopak wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy, a jedną dłonią ścierał łzy z moich policzków.
- Kocham cię Cloe. Ale potrzebuję czasu na przemyślenia. To nie jest łatwe. Zrozum w jakiej jestem sytuacji. - skinęłam głową na jego odpowiedź. - A teraz będę się zbierał. - pocałował mnie lekko w usta i skierował się do drzwi. Jeszcze chwilę na mnie spojrzał i wyszedł.
Czułam smutek. Znowu. Chciałam się do niego przytulić. Myślałam, że wszystko będzie po tej rozmowie dobrze, ale jednak myliłam się. Nie wszystko dostaję się na zawołanie.
- Cloe... - usłyszałam głos zmartwionej Dani. - Wszystko w porządku? - zapytała i podeszła bliżej do mnie. Bez namysłu przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać.
- Co się stało? O czym mówiliście?
- Danielle... jestem wykończona. Później ci to opowiem, proszę... - spojrzałam na nią z nadzieją, że mnie zrozumie. Nie odezwała i poprowadziła mnie do łazienki. Miałam nadzieję, że kąpiel trochę mnie uspokoi.


___________________________________________________________________
( Louis )


Jechałem prosto do mojego domu, bo byłem zmęczony dzisiejszym dniem. Jednak musiałem to wszystko przemyśleć. Nie wszystko w życiu jest takie łatwe. Też mam uczucia i Cloe musiała się z tym pogodzić czy tego chciała, czy nie. Jestem już taki, że nie daję za wygraną i odpłacam się podobnie. Kocham ją najbardziej na świecie, ale zobaczy, że z nerwami Tomlinsona nie można sobie igrać. Zemsta będzie słodka.


___________________________________________________________________
( Harry )


Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Miałem rozwalony łuk brwiowy, a Nora zmieniała mi opatrunek. Była tak tym pochłonięta, że nie zauważyła, że się obudziłem. Nie zamierzałem jej przerywać, a moją uwagę przykuł jej dekolt. Ja pierdole co za okaz! Co ja bym mógł z nimi robić. Nie zdałem z tego sprawy, że miałem rozszerzone wargi. Nagle Nora złapała mnie za podbródek i podniosła go tak żebym patrzył w jej oczy.
- Oczy mam tutaj panie Styles. - pokazała na nie drugą ręką.
Uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Nie chciałem tobie przerywać ślicznotko. - oblizałem dolną wargę i zauważyłem, że na jej policzkach pojawiły się lekko różowe rumieńce. Zaśmiałem się. - Poza tym pan dziwnie brzmi. Mów do mnie Harry. - puściłem jej oczko.
- Dobrze w takim razie Harry. Za wysokie progi na twoje nogi. - odwzajemniła zawadiacki uśmiech. Podeszła do drzwi i jeszcze chwilę na mnie spojrzała. - A przy okazji, masz dziś zmianę opatrunku ze swojej kostki.
- A co z gipsem? - zapytałem jakbym nie znał odpowiedzi, znałem ale po prostu chciałem jak najdłużej utrzymać z nią kontakt wzrokowy, a może raczej 'piersiowy'.
- Ma pan złamaną rękę. Gips zdejmą dla pana za jakieś 3 tygodnie. - odparła.
- Jestem Harry. - poprawiłem ją.
- Niech pan wypoczywa, panie Styles. - zaakcentowała ostatnie słowa i wyszła.
Nora była typem dziewczyny, z którą można się podrażnić. Szkoda, że była taka zamknięta i nie chciała się bliżej poznać. Uwielbiam gdy dziewczyny są niedostępne. Bynajmniej nie muszę nudzić się w tej dziurze. Muszę poznać ją bliżej, zrobię to przy następnej okazji. Czas pokazać swój urok " Panie Styles " powiedziałem sobie pod nosem.  Póki co mam ją, a gdy wreszcie wyjdę to spotkam się z Cloe. Z moją najpiękniejszą Cloe.


*** Tydzień później ***

W końcu nadszedł ten piękny dzień, na który tak długo czekałem. Wychodzę z tej dziury! Wreszcie. Jedyne czego będzie mi brakować, a raczej kogo to Nora, przepiękna dziewczyna o kasztanowych włosach. Mimo, że znamy się tak krótko przez cały czas dotrzymywała mi towarzystwa. Dowiedzieliśmy się o sobie  wystarczająco dużo, aby stwierdzić że nasza znajomość kwitnie. Dziwiłem się, że Cloe nigdy nie wspominała o mojej nowej koleżance, uczą się ze sobą od kilku lat, podobno nie przepadają za sobą. Ahh te dziewczyny. Właśnie Cloe.. zgodnie z moją prośbą powinna przyjechać po mnie za 40 minut. Wezmę się za pakowanie, bo nie zdążę. 
Chwilę później wszystkie moje rzeczy znajdowały się już w mojej ulubionej torbie, z którą zawszę chodzę, a raczej chodziłem na treningi. Teraz przez jakiś czas mogę sobie pomarzyć o piłce nożnej, niby wszystko jest już w porządku ale nadal kuśtykam. Wziąłem czysty t-shirt oraz dresy i ruszyłem powoli w kierunku łazienki by zdjąć z siebie tą szpitalną szmatę. 
Wychodząc natknąłem się na wyraźnie poddenerwowaną Norę.
- Coś się stało?- zapytałem, delikatnie chwytając ją za ramię. 
- Nie, nic takiego. Mam zły dzień. - wyjaśniła. 
- Uhmm, już myślałem. że to dlatego że będziesz za mną tęskniła. - zażartowałem. 
- No pewnie, jak mogłabym za tobą nie tęsknić Harry? Cieszę się, że już wróciłeś do zdrowia. - uśmiechnęła się.
- Tak, tak ja też się cieszę. Cieszyłbym się jeszcze bardziej gdybyś na pamiątkę zostawiła mi słodkiego buziaka. - puściłem do niej oczko. 
- Na co ty liczysz? - nadal zgrywała niedostępną. Dobrze wiedziałem, że się jej podobam. Nikt nie oprze się mojemu urokowi. Uśmiechnąłem się pod nosem, co zirytowało dziewczynę.
- To może chociaż dasz mi swój numer telefonu, nie chcę stracić kontaktu z taką śliczną i cudowną dziewczyną jak ty. - negocjowałem.
- Akurat to życzenie mogę spełnić. - wyjęła swojego białego iPhone'a i zaczęła dyktować.
Pospiesznie wyjąłem swój telefon i przytakiwałem na znak, że wszystko jest zrozumiałe. 
- Dziękuję, odezwę się niedługo. - spojrzałem na nią jak najsłodziej umiałem, jej duże zielone oczy świeciły się jak diamenty. Nie wmówi mi, że nie darzy mnie żadnym uczuciem. Położyłem dłoń na jej tali, delikatnie przyciągając ją do swojego torsu. Jej ręka wylądowała na moich plecach. Palcem u swojej wolnej dłoni gładziłem ją po policzku. Nie zwracałem uwagi na to, że przechodzący obok pacjenci i lekarze obserwują nas.  Zbliżyłem się do niej i złożyłem na jej ustach delikatny, ale wystarczająco przyjemny pocałunek. Ooo taak, tak długo na to czekałem. Cieszyłem się, że dziewczyna się nie sprzeciwia. Kontynuowałem. 
- YHHYMMM. - oderwałem się od mojej partnerki i spojrzałem speszony na Cloe, stojącą obok nas. 
- Cz.. cześć - wyjąkałem. - To nie tak jak myślisz..
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteś gotowy? - chyba była zazdrosna. Czego ta dziewczyna w końcu chce?
- Tak teraz już jestem. - na odchodne pocałowałem Norę w policzek. -nie mogłem się powstrzymać.
- Dziękuję za wszystko,  do zobaczenia wkrótce. - pożegnałem się i ruszyłem za wkurzoną Cloe w kierunku mojej sali.
- Zaczekaj! Nie tak szybko! - wołałem, kuśtykając jak najszybciej umiem.
Dziewczyna wzięła na ramię moją torbę i już chciała wychodzić, ale powstrzymałem ją, chwytając ją za rękę.
- Poradzę sobie sam. - wskazałem na jej ramię po czym delikatnie ściągnąłem dość ciężką torbę. 
- Jedźmy już. Nie mam czasu. - ponagliła mnie.
- Chciałbym ci tylko powiedzieć, że stęskniłem się. - próbowałem złagodzić jej nerwy.
- Właśnie widziałam.
- Oj przestań, to tylko koleżanka. Od kiedy to tak się mną przejmujesz. - udałem obrażone dziecko.
- Mogę przestać jeśli chcesz. - zagroziła.
Nie odpowiedziałem, jedynie pocałowałem ją w czoło i uradowany wyszedłem z sali w której spędziłem calutki tydzień.
Cloe pomogła mi zejść po schodach i już po chwili znajdowaliśmy się w jej samochodzie. Chyba rzadko nim jeździła, bo nawet nie wiedziałem że ma prawko. Wolałem nie ryzykować i nie komentować tego. 
- Zabierasz mnie gdzieś? - wyszeptałem do jej ucha, kiedy ona włączała radio.
- Chciałbyś, jedziemy prosto do ciebie, musisz odpoczywać. - oznajmiła. 
Mój dom znajdował się niedaleko szpitala więc droga nietrwała długo. Dziewczyna zatrzymała samochód. 
- Dziękuję za pomoc. - cmoknąłem ją w policzek. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, ukazując dołeczki do których miałem słabość. - Wejdziesz do środka? - zaproponowałem.
- Przepraszam, ale nie mam czasu. Jutro mam sprawdzian z fizyki i muszę się jeszcze trochę pouczyć, innym razem.
- W takim razie uciekam. - otworzyłem drzwi jej Audi i ruszyłem w stronę domu machając jej na pożegnanie. 



_________________________________________________________________________
(Cloe)


Pojechałam prosto do domu gdzie czekała na mnie ciocia. Uparła się, że mało spędzamy ze sobą czasu i trzeba to zmienić więc zgodziłam się na wspólne popołudnie. Starałam się nie myśleć o tym, co w szpitalu zrobił Harry. Jak on może się do niej dobierać? Czemu akurat ona? Czemu w ogóle jakaś dziewczyna? Chce żebym była zazdrosna? W takim razie nie uda mu się to. Podjechałam pod garaż, nie chciało mi się wstawiać samochodu więc wysiadłam i ruszyłam w kierunku drzwi. 
- Już jestem ciociu!- krzyknęłam na powitanie. Słyszałam, że krząta się w kuchni, zapachy dobiegające mnie już od wejścia uświadomiły mi, że czeka na mnie moje ulubione danie. 
- Lazaniaa! - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Dawno nie robiłam, a wiem że lubisz. - powiedziała. - Zjemy razem, a potem jeśli chcesz możemy pójść do galerii handlowej. - zaproponowała. 
- No pewnie. Nie śmiałabym odmówić nowych ubrań. - zaśmiałam się siadając do stołu.
- Pomożesz mi rozłożyć talerze? - zapytała.
Zgodnie z prośbą podeszłam do szafki z talerzami i wyjęłam dwa.
- Uhmm, Cloe.. - wyjąkała. - Nakryj na trzy osoby. Chciałabym ci dziś kogoś przedstawić. - powiedziała zakłopotana. 
- Poznałaś kogoś? - zapytałam zdziwiona. Nie chciałam pokazywać, że jestem trochę zła, a przede wszystkim zazdrosna.
- Tak, nazywa się Rixon. Jest naprawdę miłym mężczyzną, znamy się już od dwóch miesięcy, teraz gdy już jestem pewna naszej znajomości chciałabym ci go przedstawić. - oznajmiła.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ rozległ się dzwonek. Ciocia poszła by otworzyć, ja w tym czasie rozłożyłam sztućce. Zastanawiałam się jak wygląda ten facet.
- Dzień dobry. - przywitał się wyciągając rękę w moim kierunku.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam, mało brakowało a wypadłyby mi z rąk noże. Cholera ale sobie ciotka znalazła przystojniaka.
- Nazywam się Rixon, a ty? - był naprawdę miły.
- Jestem Cloe. - przedstawiłam się, niepewnie się uśmiechając.
- Twoja ciocia dużo mi o tobie mówiła.
- Tak? - popatrzyłam na nią z irytacją, co natychmiast zastąpiłam uśmiechem. Nie chciałam żeby źle to odebrała.
- Usiądźmy do stołu. - poinstruowała stawiając na środek stołu lazanię.
Wysoki, rozbudowany brunet nie spuszczał z niej wzroku. Czułam że ciocia będzie z nim szczęśliwa i bezpieczna. Nie chciałam więc robić jej wyrzutów. 


 *** 2 godziny później ***



Zjedliśmy obiado - kolację śmiejąc się i rozmawiając. 
- Pójdę na spacer. - powiedziałam. - porozmawiajcie sami. - czułam że trochę im przeszkadzam.
- Zostań z nami. - zaproponował pan Rixon.
- A co z zakupami? - ciocia spojrzała na mnie smutną miną.
- Przełożymy to na kiedy indziej. Nie przejmuj się. - powiedziałam, widząc jej zakłopotanie.
 - Miło mi było pana poznać. - powiedziałam, wstając od stołu.
- Mi Ciebie również. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, podając mi dłoń.- Będę późno, wstąpię przy okazji do Danielle. - powiedziałam do cioci, kierując się do wyjścia.
- Uważaj na siebie! - krzyknęła na odchodne. 
- Miłej zabawy. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
Gdy wyszłam, zastanawiałam się skąd ja go znam... Wydaje się bardzo znajomy, ale nie mogę przypomnieć sobie gdzie go widziałam. Ehh, nie będę teraz sobie zawracać nim głowy. Chciałam przemyśleć swoje sprawy w ten cichy wieczór.




_______________________________________________________________________

Liczba komentarzy będzie wzrastała z każdym rozdziałem. Wiem, że niektórzy z was nie mają ochoty na dodawanie tych komentarzy. Ale my dla was piszemy, a wy możecie się odpłacić dla nas w taki sposób. Możecie też nam napisać jakie robimy błędy, co jest źle, a my będziemy starały się popracować nad sobą.
30 komentarzy = 26 rozdział.
Do następnego! :)







 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chapter 24

Cloe's POV 


Siedziałyśmy całe zapłakane, ze stertą zmarnowanych chusteczek. Nigdy nie oglądałam smutniejszego filmu.
- Dosyć zamulania!- powiedziała energicznie wstając Danielle.
Otarłam ostatnie łzy z twarzy i wyniosłam puste opakowanie do śmietnika.
- Popatrz Cloe, u nich skończyło się dobrze, miłość przetrwała. Zadzwoń do Louisa, nie poddawaj się. Powinien ci wybaczyć jeśli cię kocha. 
- Ale, ty nie rozumiesz.. On powiedział, że nie chce mnie widzieć. Czyli rozmawiać też nie będzie chciał. Co mam mu powiedzieć?- zapytałam zrezygnowana. 
- Po prostu spróbuj, po tym wszystkim co zdarzyło się miedzy wami, na pewno za tobą tęskni.- na wspomnienie jednej z naszych nocy, uśmiechnęłam się ukazując swoje dołeczki.
Westchnęłam zestresowana i poszłam po kurtkę by wyjąć z niej telefon. Ręce trzęsły mi się tak mocno, że ciężko było mi wybrać jego numer. 
- No dalej!- ponagliła mnie stojąca niedaleko dziewczyna. 
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Wyczekiwałam coraz mocniej się denerwując. Słyszałam już szósty sygnał lecz głosu, którego tak mi brakowało nie usłyszałam. 
- Wiedziałam, że nie odbierze.- powiedziałam i wycedziłam telefonem o ścianę. 
Rzuciłam się w ramiona Danielle. Objęte ruszyłyśmy w stronę kanapy.
Chwyciła pilot i włączyła wiadomości.
- Dowiemy się co słychać w świecie.- powiedziała. - Oderwiesz się trochę od swoich problemów.- uśmiechnęła się. 
Ciszę zagłuszył głośny dźwięk telefonu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to mój. Kiedy Danielle ruszyła by odebrać moja nadzieje prysła. Gdy odezwała się do słuchawki wiedziałam, że to Liam. Postanowiłam nie podsłuchiwać i skupiłam się na telewizji. Mało brakowało a zemdlałabym. Moim oczom ukazał się leżący na ulicy Harry , stojący nieopodal samochód i prezenterka opowiadająca zdarzenie. Zrobiłam głośniej i zawołałam przyjaciółkę, która przybiegła do mnie wystraszona. Z wrażenia odłożyła telefon i usiadła. 
- Dziś koło godziny 1a.m przy ulicy Bennetthorpe Harry Styles został potrącony przez samochód jadący z duża prędkością. - mówiła. 
Zerwałam się z łóżka i szybko nałożyłam buty. 
- Poczekaj pojadę z tobą. - krzyknęła wstrząśnięta całym zdarzeniem Danielle.
- Myślisz, że zrobił to celowo? Że chciał się zabić? - zapytała niepewnie.
- Nie mam pojęcia. - oznajmiłam. - Myślę że nie zrobiłby tego. - próbowałam sobie wmówić. W głębi serca obwiniałam się o to co się stało. 
Dziewczyna zakluczyła dom i pospiesznie pobiegłyśmy do samochodu.



Harry's POV


Strasznie chciało mi się sikać, a sam nie mogłem dojść do łazienki, bo miałem skręconą kostkę. Mam szczęście, że żyje. Zauważyłem, że w pobliżu na korytarzu kręci się ta śliczna pielęgniarka. Jak miała na imię? A tak Nora. Widocznie była bardzo zajęta swoją robotą, że nie raczyła nawet na mnie spojrzeć.
- Przepraszam ślicznotko! - krzyknąłem i pomachałem w jej stronę sprawną ręką. Spojrzała na mnie i skanowała moją twarz jakby próbowała przypomnieć moje imię. O nie kochana, Harrego się nie zapomina. 
- Coś się dzieje panie Styles? - zapytała znowu spoglądając na papiery, które trzymała w prawej ręce. 
Wyczułem, że lekko się spięła, nie wiem dlaczego, ale każda dziewczyna tak ma gdy jestem w pobliżu, a nic takiego przecież nie robię.
- Czy pomogłaby mi pani wstać i zaprowadzić do łazienki? Sam sobie nie poradzę. - uśmiechnąłem się zachęcająco, bo wiedziałem, że mi nie odmówi. 
- Dobrze, zaraz wrócę, odłożę tylko te papiery. - odpowiedziała i poszła w stronę jakichś drzwi. Postanowiłem wstać o własnych siłach, co nie za bardzo mi się udawało, ale nie chciałem, żeby Nora się męczyła podnosząc mnie. Usiadłem jak pokraka, ale się udało. Nagle Nora pojawiła się w drzwiach.
- Widzę, że poradziłeś sobie ze wstaniem. - uśmiechnęła się lekko. - To może poradzisz też sobie z pójściem samemu do łazienki? - zaśmiała się lekko, a ja udałem strasznie obolałego.
- Proszę tylko żebyś mnie zaprowadziła pod drzwi, chyba, że wolisz mi potowarzyszyć i poczekać w środku aż skończę załatwiać swoje potrzeby. - uśmiechnąłem się cwaniacko, a ta wybuchła śmiechem. Muszę chyba mieć w sobie to coś.
- Dzięki za propozycje, ale mam ciekawsze rzeczy niż oglądanie tego jak sikasz. - puściła w moją stronę oczko i pomogła mi wstać.
Złapałem się za jej ramię i wyszliśmy z pokoju. Łazienka znajdowała się niedaleko mojego pomieszczenia, w którym leżałem więc długo nie musiałem iść.
- Masz minutę. - zaprowadziła mnie aż do samego sedesu i wyszła.
Robiłem to co zamierzałem od dłuższego czasu, ale nagle usłyszałem na korytarzu znany mi głos. Ten głos. To była Cloe i szukała mnie. Jak najszybciej skończyłem i na własnych siłach wyszedłem z ubikacji. Nora, która stała pod drzwiami lekko się zdziwiła, że sam poradziłem sobie wyjściem z łazienki.
- Coś nie tak? - zapytała.
- Wszystko okej, czemu pytasz? - złapałem się za jej szyję.
- Bo wyleciałeś z tej łazienki jak poparzony.  - odparła.
" Mogę wiedzieć pod jaką salą leży Harry Styles?" Usłyszałem słowa dziewczyny i jak najszybciej chciałem znaleźć się na korytarzu. Nora wyprowadziła mnie na korytarz, a ja spojrzałem na Cloe z utęsknieniem.
- Cloe... - powiedziałem z lekką chrypką.  
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i szybko do mnie podbiegła, odpychając Norę i rzuciła mi się na szyję.
- Harry, tak się martwiłam. Myślałam, że zostałeś tragicznie potrącony. - usłyszałem jak płacze.
- Wszystko dobrze. - powiedziałem. Przytuliłem ja mocno do siebie, a Norze posłałem przepraszające spojrzenie za zachowanie Cloe.
Objęci poszliśmy do mojej sali. Usadowiłem się na łóżku tak, żeby nic mnie nie bolało. 
- Harry, jak to się stało? Dlaczego nie uważasz na siebie?- wypytywała patrząc na mnie z troską.
- Ja, po prostu..zamyśliłem się, słuchałem muzyki a potem nic nie pamiętam. - tłumaczyłem.
- Zdaję sobie sprawę, że to moja wina. Bardzo cię przepraszam.
Jej wzrok utkwił na mojej posiniaczonej twarzy. 
- To chyba nie jest skutek wypadku.. Co to ma być? Czy to Louis?
Złapałem się za wciąż obolałą twarz. 
- Tak, to on. - przyznałem.- Ale zasłużyłem na to, nie powinienem dobierać się do dziewczyny swojego przyjaciela.
- Co z wami będzie? Nie chcę żebyście przeze mnie stracili to, co tak długo trwało.- mówiła z trudem powstrzymując płacz.
- Wszystko jest w porządku, był u mnie i wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie. Jesteśmy na dobrej drodze.- oznajmił, chwytając mnie za rękę.
- Co ci powiedział? Wspominał coś o mnie? Próbowałam się do niego dodzwonić, jednak na marne, bo nie raczył odebrać.- żaliła mi się. 
Chciałem ją przytulić lecz wiedziałem, że będzie to kolejny błąd. 
- Nie pamiętam dokładnie co mówił, ale wiem co ja powiedziałem.. Poinformowałem go, że nie mam zamiaru odpuszczać. Zakochałem się w tobie Cloe, jesteś śliczną, mądrą dziewczyną. Uważam, że wybór należy do ciebie.
- Co?! Mam wybierać pomiędzy wami?- zdenerwowała się.- Muszę sobie to wszystko dokładnie przeanalizować. Harry między nami nic nie było, tylko seks. 
- Tylko? Ale przyznaj, że udany seks.- uśmiechnąłem się szyderczo przez co zaczerwieniła się. 
- Jesteś bezczelny wiesz? Nie wyglądasz na chorego, chyba czujesz się już lepiej.- powiedziała ironicznie i rzuciła we mnie poduszką. 
Broniąc się zacząłem ją gilgotać jedną sprawną ręką, co sprawiło że wylądowała w moich ramionach. Jakie to piękne uczucie, mieć ją całą przy sobie. Rozmarzyłem się. 
- Muszę już iść. Danielle czeka na mnie w samochodzie. Chciałabym spotkać się jeszcze z Louisem, chyba rozumiesz..- mówiła speszona. 
- Tak, tak rozumiem. Nie będę samotny. - pokazałem na stojącą przy innym pacjencie Norę. Chciałem by była zazdrosna.
- To świetnie, w takim razie do zobaczenia. - pożegnałem ją dając jej buziaka w policzek.
Gdy tylko wyszła poczułem smutek i rozczarowanie. Czyli okłamała mnie? Chciała tylko seksu? Przecież upewniała mnie, że coś jest między nami. Poczułem się oszukany. Lecz nie poddam się, jeszcze zobaczymy kogo wybierze. 


Cloe's POV


Szybko podbiegłam do samochodu, ponieważ padał deszcz. Dani siedziała i rozmawiała zapewne z Liamem przez telefon, nawet nie zauważyła, że już usiadłam obok niej. Popatrzyłam na nią i gestem poinformowałam ją, że nie musi kończyć rozmowy z jej chłopakiem. Poczekam, bynajmniej ułożę sobie to co zamierzałam jej zaraz powiedzieć. Tak bardzo zazdrościłam tego, że tak dobrze układa się dla niej i dla Liama, ale sama jestem sobie winna, bo to ja wszystko spieprzyłam.
- I co? Jak on się czuje? - zapytała, wkładając telefon do kieszeni. 
- Nie jest tak źle. Louis go pobił. - spojrzałam na swoje dłonie.
- To nie było żadnego wypadku? Nie rozumiem.
- Był, ale to wydarzyło się przed zderzeniem z samochodem. 
- To nie twoja wina. - pocieszyła mnie. Dobrze wiedziała co czuję, bynajmniej tak mi się wydawało. 
- Może pojedziemy do Louis'a i pogadasz z nim w cztery oczy? - zaproponowała.
- Nie chcę, skoro nie odebrał to widocznie nie ma zamiaru nic wyjaśniać. Mogłabym zostać u ciebie na noc? Nie chcę być sama. - zapytałam.
- Pewnie. Jeszcze się pytasz? - uśmiechnęła się pocieszająco.
- W takim razie zadzwonię do cioci i poinformuję ją. - wyciągnęłam telefon z kieszeni mojej kurtki i wybrałam numer. 
Odebrała od razu.
- Co jest kochanie? 
- Mogłabym zostać dziś na noc u Danielle? - przygryzłam wargę i czekałam na jej odpowiedź.
- Dobrze, ale rano postaraj się wrócić jak najszybciej, bo chcę z tobą spędzić trochę czasu. Stęskniłam się. - odparła. 
- Nie ma problemu. Widzimy się jutro.
- Bawcie się dobrze. 
- Dzięki. Kocham cię. - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
- To co... jedziemy do ciebie po słodką piżamkę w misie? - zaproponowała dziewczyna próbując mnie rozśmieszyć, co jej się trochę udało. Zaśmiałam się i posłałam jej szczery uśmiech.




*          *          *



 Po powrocie do domu Danielle, znalazłyśmy na stole wiadomość o treści:
_________________________________________________

Poszliśmy na kolację do Oriental Palace. Wrócimy późno, nie czekaj. Posprzątaj w swojej szafie, bo jest tam straszny rozgardiasz oraz pozmywaj naczynia. Całusy.

 Mama i Tata 
_________________________________________________

- Wiesz co to oznacza? - zaśmiała się dziewczyna zgniatając karteczkę. 
- Nie, a co miałoby oznaczać? - nie wiedziałam o co chodzi.
- Chodzi o to, że czeka nas mega wielki syf do posprzątania. - oznajmiła.
- To w takim razie bierzmy się do roboty. -pociągnęłam ją za rękę i szybko wbiegłyśmy po schodach przy czym nie obyło się bez śmiechu, ponieważ potknęłam się i obie przewróciłyśmy się. Spędzając czas z Danielle nie ma szans abym się nie śmiała. To nie jest możliwe. Za to właśnie kocham tą dziewczynę. 
Zmęczona wyprawą po schodach padłam na łóżko. Ona natomiast otworzyła szafę, z której wyleciała sterta ubrań.
- Czas na selekcję!- krzyknęła uradowana.
Gwałtownie podniosłam się z łóżka. Popchnęłam ją zalotnie przez co wylądowała na ziemi. Nie zorientowałam się, że pociągnęła mnie ze sobą. Chwilę później zaczęłyśmy rzucać w siebie nawet majtkami, jedne z nich wylądowały na mojej twarzy . Ale się uśmiałyśmy.
- Dość. - wyszeptała poprzez śmiech Danielle.- weźmy się do roboty.
 Godzinę zajęło nam dokładne posprzątanie tego bałaganu. Zostało nam jeszcze zmywanie naczyń. Zeszłyśmy na dół i trochę mnie wmurowało. Widocznie Danielle dawno nie zmywała. Zaśmiałam się do siebie.
- Chyba jakoś nie spieszyłaś się ze zmywaniem tego chlewu jaki masz w zlewie? - zachichotałam.
- Wczoraj wydawało mi się, że to jest mniejsze. - popatrzyła się na talerze i podeszła do zlewu. - Ja zmywam ty wycierasz.
- Okej. - wyciągnęłam z szafki suchą ścierkę i czekałam aż brunetka poda mi mokry talerz, który mam wytrzeć. 


Całe zmywanie tych naczyń zajęło nam dwadzieścia minut. Obie padłyśmy na łóżko Danielle i przybiłyśmy sobie piątki.
- Dobra robota. - powiedziała uśmiechając się do mnie.
- Jestem padnięta. - zakryłam dłońmi swoją twarz.
Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Dani burknęła pod nosem. 
- To pewnie rodzice. Błagam Cloe otwórz, ja już nie mam siły. - popatrzyłam na nią, a ona robiła minę smutnego szczeniaka.
- Ohh nie chce mi się, też jestem padnięta. Ty otwórz. - odparłam.
- Nie, ty. - powiedziała uśmiechając się lekko.
- Ty.
- No prooooszę. - zatrzepotała śmiesznie rzęsami, na co ja wstałam z niezadowoleniem. 
- Zgoda, ale ty za to szykujesz mi kąpiel. - uśmiechnęłam się, a ona usiadła leniwie na łóżko. 
Ktoś chyba był bardzo zdenerwowany, bo cały czas wciskał dzwonek do drzwi.
- Już idę! - krzyknęłam zbiegając ze schodów.
Nawet nie chciało mi się zaglądać przez wizjer, bo wiedziałam, że to rodzice Dan. Otworzyłam drzwi i spojrzałam przed siebie.
- O kurwa. - powiedziałam dość słyszalnie.


_____________________________________________________

Myślę, że wyszedł nam całkiem długi ten rozdział. Lubimy z Wiolą czytać jak rozpisujecie się w komentarzach, haha fajnie jest czytać wasze opinie :D
25 komentarzy = 25 rozdział.
To do następnego dzióbaski :D



 

sobota, 2 listopada 2013

Chapter 23

Szedłem brzegiem plaży słuchając muzyki. Ku mojemu zdziwieniu w moim kierunku biegła piękna dziewczyna o długich brązowych włosach, jej ciało było idealne. Gdy zbliżała się do mnie poczułem szczęście, bo wiedziałem już kto to jest. Kiedy znajdowała się juz niedaleko mnie, mogłem wyczuć jej zapach. To moja Cloe. Chwyciłem ją za biodra i wziąłem na ręce, ona natomiast zawiązała swoje długie nogi na moich plecach.
- Kocham cię.- szepnęła mi do ucha.
Jej słowa były dla mnie ukojeniem. Zbliżałem się do jej ust, coś nas blokowało. Poczułem jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy. Nagle dziewczyna zniknęła. Odwróciłem się, a za mną stał Louis z zakrwawioną ręką. Za jego rozbudowanymi plecami skrywała się Cloe. Na jej twarzy widniał bezczelny uśmiech.Nie rozumiem dlaczego najpierw mnie kusi, a potem stoi po stronie Louisa. Co jest grane?
- O co tu do chuja chodzi? Cloe! - zawołałem. - Nie odchodź, nie rób mi tego! - moje błagania poszły na marne.
Dziewczyna rozpłynęła się z wiatrem, zostawiając mnie samego z Louisem. Teraz to już serio byłem zagubiony. Staliśmy patrząc na siebie wrogo.
- Louis, zawsze dostajesz to co chcesz. - powiedziałem zachrypniętym głosem.
- Ona jest pierwszą dziewczyną, na której mi zależy. Zakochałem się pierwszy raz. Nie niszcz mi tego. - prosił.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ obudziło mnie jasne światło i istny harmider panujący w pokoju.
Gdzie ja jestem? Zastanawiałem się. Strasznie bolała mnie głowa i inne partie ciała.
- Dzień dobry panie Styles.- powiedział facet grubo po czterdziestce.- Jak się pan czuje?
- W porządku, tylko boli mnie głowa i lewa noga. - spojrzałem na swoją rękę, w którą miałem wsadzony węflon. - Skąd to wszystko? Co się wydarzyło? Nic nie pamiętam. - pytałem zaciekawiony. W mojej głowie tkwiła wielka czarna dziura.
- Został pan potrącony przez samochód. Niestety sprawca uciekł, kobieta która była świadkiem i wezwała karetkę była w stanie stwierdzić jedynie iż nie był to przypadek. Kierowca był dorosłym mocno rozbudowanym mężczyzną. Myślę, że już niedługo odwiedzi tu pana policja, podobno wszczynają śledztwo. Chciałby pan, abym powiadomił kogoś z rodziny?
- Nie, dziękuję. Sam zadzwonię. - oznajmiłem, pokazując na telefon leżący na szafce obok łóżka. Nie cierpię szpitali. Chce jak najszybciej stąd wyjść.
- Długo będę musiał tu zostać?- zapytałem.
- Będzie musiał pan poleżeć tu jeszcze z jakieś 5 dni na obserwacji, ponieważ ma pan złamaną jedną rękę i skręconą prawą kostkę.- uśmiechnął się i zawołał pielęgniarkę aby zmieniła mi węflon.
- Proszę podać mi rękę. - poinstruowała mnie prześliczna blondynka, zamyśliłem się przygryzając wargę po czym młoda dziewczyna szturchnęła mnie lekko. - Proszę pana? Proszę podać mi rękę. - powtórzyła tym razem uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
- Tak, tak, już podaję. Jak ma pani na imię?- zacząłem flirtować. O tak, to mój żywioł. Moje samopoczucie od razu się poprawiło.
- Nora. - przedstawiła się.
- Jestem Harry. Miło mi cię poznać ślicznotko. - chyba ją zawstydzałem.
- Muszę iść do kolejnego pacjenta. - powiedziała zawieszając nowy pojemnik z kroplówką.
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
- Zdrowiej. - powiedziała i uśmiechnęła się na odchodne.
Jej uśmiech.. kogoś mi przypominał, był taki cudowny. Ahh.. Cloe. Znów przypomniało mi się to co wydarzyło się ostatniej nocy. Chciałbym tego żałować ze względu na Louisa, ale jakoś nie potrafię. Z jednej strony jestem z siebie dumny, a z drugiej najchętniej przypierdoliłbym sobie w twarz. Nie potrafiłem zrozumieć tego co dzieje się ostatnimi czasy. Tyle się zmieniło. Tak bardzo chciałbym zobaczyć teraz Louisa, porozmawiać jak dawniej. Tęskniłem za nim. W końcu jest dla mnie jak brat.
Westchnąłem pod nosem i usłyszałem odchrząknięcie. Spojrzałem w stronę dźwięku i ku moim oczom ukazał się brunet z zatroskanym wyrazem twarzy. Louis. Ucieszyłem się, że tu jest. Brakowało mi go.



 *               *               *



Cloe's POV



- Bo widzisz, zabawa trwała w najlepsze. Tańczyliśmy bawiliśmy się, kiedy straciłam cię z pola widzenia zaczęłam cię szukać. Liam powiedział że widział jak wychodzicie. Pomyślałam, że wyszliście się przewietrzyć. Nie martwiłam się, bo wyglądałaś jakbyś naprawdę dobrze czuła się w jego towarzystwie. - opowiadała. - A przechodząc do sedna sprawy.. Na balu pojawiało się coraz więcej pijanych osób donoszących potajemnie alkohol. Oboje z Liamem, nieźle się upiliśmy. Pamiętam..- mówiła z podekscytowaniem w oczach. - Staliśmy objęci przy ścianie całując się i dotykając w najintymniejszych miejscach naszego ciała. Liam namiętnie całował mnie po szyi. Wyczuł mój słaby punkt i zrobił mi wielką fioletową malinkę. - podniosła włosy i pokazała ją.
Uśmiechnęłam się. Była taka niewinna kiedy o tym opowiada.
- Chłopak wyszeptał mi do ucha, że bardzo mocno mnie pragnie od zawsze. Alkohol płynący w naszych żyłach zrobił swoje. Sprawił, że zgodziłam się pójść z nim do pokoju nauczycielskiego. Przez cała drogę byłam u niego na rękach, całowaliśmy się zachłannie. I nie uwierzysz, położył mnie na stole, na miejscu dyrektora i.. dalej chyba nie muszę mówić. - zaczerwieniła się. 
- Uprawialiśmy seks w pokoju nauczycielskim, rozumiesz? - powiedziała patrząc w moje oczy, wyczekując reakcji.
Po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem.
- Ty zawsze umiesz poprawić mi humor. Jesteś cudowna. - pocałowałam ją w policzek.
- Ale to nie koniec. - oznajmiła. - Był taki delikatny, kiedy już skończyliśmy pomógł mi się ubrać, mimo że sam był kompletnie pijany. Wszystko to pamiętam jak przez mgłę. Ale wiem, że pojechaliśmy do niego do domu, gdzie wylądowaliśmy w łóżku. Oboje bardzo zmęczeni zasnęliśmy.
- Liam to świetny chłopak. - powiedziałam uśmiechając się.
- Wiem. też sobie czasami zazdroszczę. - znowu wybuchłyśmy śmiechem. Ta to w każdej chwili potrafi człowieka rozbawić. - Zrobię nam po jeszcze jednym kubku czekolady i obejrzymy film. Mam taki całkiem niezły wyciskacz łez. Coś co obie lubimy. - oznajmiła i ruszyła do kuchni.
Postanowiłam wykorzystać moment i zadzwonić do cioci.
- Hej ciociu.- przywitałam się.
- Cześć maleńka, jak się bawiłaś?- zapytała. Na wspomnienie tego co wydarzyło się w przeciągu dwunastu godzin do moich oczu znów napłynęły łzy.
- Było świetnie. - skłamałam. A może nie kłamałam? Harry był taki cudowny. Za dużo fantazjowałam. - Chciałabym ci powiedzieć żebyś się nie martwiła, bo jestem u Danielle. Wrócę wieczorem, dobrze?- zapytałam.
- Nie ma sprawy. Ja będę w domu około 17, ale od 20 znów mam dyżur, wzięłam zastępstwo za Anę, więc pewnie zobaczymy się dopiero jutro. Tęsknie i miłej zabawy dziewczyny.
- Dziękujemy ciociu. Kocham cię. - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała uśmiechnięta dziewczyna z burzą loków na głowie, a w ręku trzymając dwa kubki gorącej czekolady.
- Dzwoniłam do cioci oznajmić jej, że zostaję u ciebie. - odwzajemniłam uśmiech.
- Okej. Mam super film. Od dawna chciałam go obejrzeć, ale nie miałam czasu albo czasami zapominałam. - zaśmiała się i usiadła obok mnie.
- Co proponujesz? - spojrzałam na nią zaciekawiona.
- " The Last Song ". Słyszałam, że fajny film. - wyszczerzyła swoje zęby.
- Słyszałam o nim. Oglądajmy. - powiedziałam z uśmiechem, a Dani wstała i wzięła swojego laptopa na kolana, po czym włączyła film.



Louis's Pov


Harry patrzył się na mnie stęsknionym spojrzeniem. Owszem martwiłem się o niego, a dalej jestem wkurwiony i nie wiem czy potrafię mu wybaczyć to wszystko. Dlaczego mnie tak potraktował? Zrobiłem mu coś? Ja nigdy bym go tak nie skrzywdził jak on mnie, ale z drugiej strony brakował mi go. I to cholernie.
- Louis... - szepnął i patrzył na mnie jakby nie mógł uwierzyć w moją obecność.
- Jak się czujesz? - zapytałem.
- Bywało lepiej. Usiądziesz? - pokazał miejsce obok jego łóżka.
Niepewnie ruszyłem w stronę krzesła i usiadłem. Harry nie odrywał ode mnie wzroku. Też mi go brakowało, ale serio czułem się kurewsko dziwnie jak się tak gapił.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytał.
- Trąbią o tobie w wiadomościach. - oparłem.
- Serio? 
- Tak. Musiałem zobaczyć w jakim jesteś stanie. - odpowiedziałem.
- Słuchaj Louis, dziękuję, że mimo wszystko jesteś przy mnie.
- To nie oznacza, że zapomniałem o krzywdzie jaką mi wyrządziłeś z Cloe. Nie wiem, co ci zrobiłem, ale nie powinieneś, bo przecież wiesz jak mi cholernie na niej zależało. - zacisnąłem pięści, ale po chwili opanowałem emocje.
- Wiem Lou, ale ja dalej nie zamierzam odpuścić. - odpowiedział na co lekko się napiąłem. Co on kurwa powiedział?
- Co proszę? Po tym co mi zrobiłeś? Nie wiem jak mogłem nazywać ciebie moim przyjacielem. - Wstałem roztrzęsiony. Z Chęcią bym mu teraz przyjebał, bo to jak mnie teraz traktował było niewybaczalne.
- Zawsze dostajesz czego chcesz. Uwierz ja też mam uczucia i dobrze wiesz, że jeśli zależy ci na kimś to tak łatwo nie odpuścisz. Postąpiłem źle, ale nie odkocham się w niej. Nie dam rady. To już Cloe wybierze. Nie chcę żeby jakaś dziewczyna rozdzieliła lata naszej wielkiej przyjaźni. - przyznał i miał łzy w oczach? Harry Styles i płacz. Nie wierzę w to co widzę. Uszczypnijcie mnie. Rzadki widok. Oh.
 - Harry, nie wiem co mam ci powiedzieć. Cloe jest  pierwszą dziewczyną, którą pokochałem, zmieniła mnie. Nie chce jej stracić. - oznajmiłem. 
 - Ja też nie mam zamiaru z niej rezygnować. - odparł. - Decyzja będzie należała do niej. Nie pozwólmy żeby to nas poróżniło, proszę. - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Muszę to przemyśleć, wszystko dzieje się za szybko. Trzymaj się stary. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w kierunku drzwi. Muszę zobaczyć się z Cloe, tak bardzo za nią tęsknię, ale tak samo jak Harry złamała mi serce.



__________________________________________________

I jak wam się podoba? Pisałam z Natalką ten rozdział aż do 1 w nocy! XD
25 komentarzy = kolejny rozdział.
To do następnego razu :D