sobota, 6 lipca 2013

Chapter 4

Obudziłam się całkiem nie wiedząc gdzie jestem, aż sobie w końcu przypomniałam, że znajduję się w domu Louis'a. Ale zaraz.. przecież zasnęłam zupełnie w innym pomieszczeniu, a teraz znajduję się chyba w chłopaka sypialni, tylko, że bez Louis'a. Wstałam i szukałam swojej torebki, aż znalazłam ją na krześle obok biurka. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę. Była równo 3.00. Nie mogłam dalej spać, ponieważ bolała mnie głowa, od wcześniej wypitego przeze mnie alkoholu. Ujrzałam, że drzwi od pokoju nie były do końca zamknięte. Skierowałam się na nie i wyszłam do salonu, gdzie zauważyłam Louis'a, który nie spał tylko czytał książkę Ben'a Elton'a popijając przy tym wodę. Był tak zaciekawiony książką, że nawet nie zauważył, że przeszłam do kuchni w poszukiwaniu jakichś tabletek od bólu głowy. Zaglądałam po wszystkich szafkach i nagle zauważyłam na samej górze apteczkę. Niestety należałam do niższych dziewcząt. Wdrapałam się na blat, już prawie dosięgłam apteczkę, ale na moje nieszczęście musiałam spaść, a za mną zwaliła się apteczka i inne rzeczy, które leżały na półce. U progu drzwi stał Louis opierający się o framugę drzwi i przyglądający mi się.
- Wiesz.. mogłaś poprosić mnie o pomoc - uśmiechnął się lekko nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Czytałeś i nie chciałam ci przeszkadzać, potrzebuję tylko tabletki przeciwbólowej, chyba przesadziłam z alkoholem. - niestety, nie mam silnej głowy jeśli chodzi o to. - Czemu zaniosłeś mnie do łóżka i sam jeszcze nie śpisz? - zapytałam spuszczając wzrok na moje stopy, nagle zrobiły się bardzo interesujące. Lou podszedł do mnie, uniósł delikatnie mój podbródek, tak że patrzyłam na niego i lekko pociągnął za moją brodę. Nawet nie zdałam sobie z tego sprawy, że przygryzam wargę.
- Zaniosłem ciebie, bo marzłaś na tej podłodze, a ja po prostu nie jestem zmęczony.
- Louis? - powiedziałam ledwo słyszalnie, ale chłopak całe szczęście to usłyszał. - zawieziesz mnie do domu rano?
- Raczej zostaniesz tu do powrotu twojej cioci, nie wybaczyłbym sobie gdyby miało ci się coś stać.
- Twierdzę, że to był tylko jakiś głupi dowcip, który miał mnie tylko wystraszyć, a ty z tego wszystkiego robisz jakiś dramat.
- Martwię się Cloe.. chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Poważnie? jeżeli tak mówisz, odwieź mnie do domu i zakończmy naszą znajomość, nie rozumiesz tego, że nawet ciebie nie lubię? - odparłam, a on bez emocji odpowiedział:
- Cloe.. co z tego ile razy mi powiesz, że mnie nienawidzisz, jak bardzo żałujesz, że mnie poznałaś, ja i tak ciebie nie odwiozę, a ty raczej będziesz bała się teraz włóczyć po Doncaster o tej godzinie sama, na dodatek nie znając dobrze miasta.
- Powiedz mi czego ode mnie chcesz, dlaczego akurat ja? - powiedziałam dziwnym trafem dość spokojnie. Louis onieśmielał mnie nawet wtedy kiedy normalnie stał.
- Bo ty jesteś wyjątkowa - odparł.
- Każdej to mówisz, którą masz zamiar przelecieć, ale ja nie jestem taka łatwa jak ci się wydaje. Nigdy nie zamierzam się z tobą przespać, choćbyś był ostatnią osobą na tym zasranym świecie! - krzyknęłam, a on momentalnie pocałował mnie. Nikt mnie tak nigdy nie całował jak Louis, ale ja nie zamierzałam mu ulec. Nie odwzajemniłam pocałunku. Po chwili oderwał się ode mnie i starał się złapać oddech. Chciałam żeby nie przestawał, jego usta były takie doświadczone, miękkie. Ogólnie tego nie da się opisać jak się czułam. Chłopak odwrócił się ode mnie i wyszedł z kuchni. Ja jeszcze przez chwilę stałam nie ruszając się. Nagle otrząsnęłam się. Nalałam do kubka wodę i łyknęłam tabletkę. Chciałam żeby jak najszybciej ból głowy minął. Ruszyłam w stronę pokoju, ale gdy przeszłam przez salon Louis'a nie było. Zaglądnęłam do sypialni, nic. Pusto. Wyszłam na chwilę na zewnątrz i zobaczyłam bruneta, który w tej chwili palił i nad czymś rozmyślał. Nie chciałam mu przerywać, więc wróciłam do środka. Weszłam do sypialni i ułożyłam się na łóżku. Nie spałam, tylko myślałam o chwili, która miała miejsce kilka minut temu i o tym jak to wszystko się stało, że poznałam Lou. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zdałam sobie z tego sprawy, że Louis położył się obok mnie i przytulił mnie tak jakbym miała mu zaraz gdzieś uciec. Chciałam zabrać jego rękę, ale ten nieco wzmocnił uścisk. Postanowiłam z nim nie walczyć. Nawet było przyjemnie, w jego towarzystwie czułam się bezpiecznie. Słyszałam jak Louis cicho chrapał. Wydawało się to słodkie. Za długo się nie wsłuchiwałam, bo sama zasnęłam.

Następnego dnia

Obudziłam się sama w łóżku Louis'a. Słyszałam tylko jakieś trzaski dobiegające z kuchni. Wstałam i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Chłopak nie usłyszał tego, że usiadłam na stołku na przeciwko niego i wgapiałam się w jego plecy. Louis smażył naleśniki, podgwizdując coś sobie pod nosem.
- Dzień dobry maleńka - powiedział swoim lekko ochrypłym głosem.
- Cześć - odparłam bez emocji.
- Jesteś głodna? - odwrócił się do mnie i uśmiechnął się szyderczo. Nawet lubiłam sposób w jaki się do mnie uśmiechał.
- Nie - złapałam się za brzuch, żeby uciszyć mój wygłodniały żołądek. Louis położył pod mój nos dwa naleśniki z bitą śmietaną. Pachniały niesamowicie. - umm.. dzięki - odpowiedziałam nieśmiało.
- Dzisiaj Zayn wyprawia imprezkę u siebie w domu i my na nią idziemy.
- My? Ja się nigdzie nie wybieram. Jedyne miejsce, do którego teraz chciałabym iść to jest mój dom.
- Idziesz, czy tego chcesz czy nie. Nie będę dalej ci powtarzał, że do domu nie wrócisz. - Szczerze to nawet nie miałam ochoty się z nim kłócić od samego rana. Wolałam to przemilczeć.
- Kim jest Zayn?
- Mój przyjaciel z " gangu " jak to ty nazwałaś, kiedy mówiłaś przez sen. - O kurwa... to ja coś mówiłam? Natychmiastowo się zarumieniłam. - uważam, że to co mówiłaś było urocze - uśmiechnął się i czy ja dobrze zauważyłam? zarumienił się lekko? Postanowiłam to zignorować i więcej nie pytać.
- Louis, ja jutro mam szkołę, będę miała przypał jeśli nie wrócę przynajmniej do godziny 23..
- Dobrze, wrócisz o tej godzinie, ale pod warunkiem, że ja u ciebie zostanę dopóki nie zaśniesz. - wyszczerzyłam oczy. Chciałam to skomentować, ale darowałam sobie.
- Dobra. Nie zachowuj się jak mój rodzic, ok?
- Nie ma sprawy maleńka. - spojrzał na mój dekolt. Kurcze... zapomniałam, że nie mam na sobie stanika, tylko moją koszulkę, która niestety mogła ukazać mój stanik. A stanika na sobie nie miałam. Momentalnie zakryłam moje piersi rękoma i się zarumieniłam. Chciałam zapaść się pod ziemię. Louis zaczął się śmiać. Pierwszy raz słyszę jak śmieje się tak.. tak.. młodzieńczo? Od razu pokochałam ten śmiech.
- Co cię tak bawi?! - podniosłam ton.
- To, że pięknie wyglądasz, kiedy się przy mnie krępujesz. - uśmiechnął się uwodzicielsko, a ja myślałam, że zaraz spadnę z tego stołka. Zostało mi tylko wytrwać do wieczora.

Jest 4! :D Jutro pojawi się 5 i myślę, że ktoś wreszcie zacznie komentować. Pozdrawiam! :3

4 komentarze :

  1. nieźle,nieźle!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że się rozkręcasz i to nieźle. Dobrze, że masz wenę, wykorzystaj ją jakoś :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiem, że te komentarze są dla Ciebie ważne. przykro mi, że inni nie zdają sobie z tego sprawy :(
    Ale rozdział to napisałaś zniewalający!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. komentujcie dziewczyny!!!!!! Czytacie tak wspaniale opowiadanie przecież.... @Jestemsobaxx

    OdpowiedzUsuń