wtorek, 18 lutego 2014

Notatka dotycząca opowiadania.

Chciałyśmy was poinformować, że nasza działalność właśnie powoli dobiega końca przy pracy nad tym opowiadaniem. Pojawi się niedługo trzydziesty rozdział a po nim Epilog. Mamy nadzieje, że wam się podobała historia Louis'a i Cloe i także mamy nadzieje, że spotkamy się wszyscy przy naszym kolejnym opowiadaniu, który jest w trakcie planowania. Podpowiemy, że bohaterem będzie Zayn. Chciałybyśmy wiedzieć ile osób będzie czytało. My jesteśmy smutne, że musimy zakończyć to fan fiction, wiecie to nasze pierwsze opowiadanie, jednak nie ostatnie! to tyle. :)


boo bear i fallen angel

poniedziałek, 10 lutego 2014

Chapter 29

Miałam zamknięte oczy, chciałam się otrząsnąć, po czym otworzyć je i wmówić, że to tylko koszmar, jednak to wszystko działo się naprawdę. Co tu do kurwy robi Nicco? Czy on mnie śledzi? Do czego jestem mu potrzebna? Czułam się okropnie z trzech powodów. Pierwszy: wróciły stare wspomnienia, ten cały gwałt. Drugi: jego obślizgły dotyk z którym nie mogłam sobie poradzić. Nie było w nim żadnej delikatności, uczucia. Trzeci powód: to że zjadłam tą pieprzoną sałatkę, którą zaraz zwrócę. Powinnam wziąć się za siebie, bo każdego wieczora kiedy wypróżniam swój żołądek jestem słaba i niezmiernie głodna, lecz mimo wszystko nie jem.
- Kochanie, co ty nagle taka cicha? - zaśmiał się drwiąco. - Mam ochotę cię teraz przelecieć. - szepnął mi do ucha po czym lekko językiem przejechał mi po kości policzkowej.
Nie mogłam tego znieść, zaczęłam się szarpać, ale do głowy przyszedł mi lepszy pomysł. Wymioty same już się zbliżały.
- Niedobrze mi. - złapałam się za brzuch.
- Sprawię, że to minie. - szepnął po czym wsadził rękę za moją koszulkę, a ja zrobiłam to co zamierzałam. 
Zrzygałam się na jego bluzkę na co on fuknął oburzony po czym pospiesznie odskoczył ode mnie.
- Pojebana jesteś?! - spojrzał na mnie później na swoją koszulkę a ja korzystając z okazji zaczęłam biec w stronę domu Danielle.
Biegłam ile sił w nogach, które przez moje osłabienie odmawiały mi posłuszeństwa. Przez całą drogę ani razu nie odwróciłam się za siebie. Bałam się, cholernie mocno. Co on tu robi? Jak mnie znalazł? Przeprowadził się tu za mną? Tysiące pytań, na które pragnęłam znaleźć odpowiedź szalały w mojej głowie. Stanęłam przed domem Danielle i nacisnęłam dzwonek z nadzieją, że tego wieczoru nie wyszła nigdzie z Liamem.
Przez dłuższą chwilę stałam pod domem przyjaciółki zniecierpliwiona przeskakując z nogi na nogę.
- Cloe? Co ty tu robisz? Wszystko w porządku? - zapytała wyraźnie zdziwiona moim przybyciem.
- Nic nie jest w porządku - rozpłakałam się już trzeci raz tego dnia. Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie chowając w ciepłym uścisku.
- Chodź. Porozmawiamy - zaprosiła mnie do środka poprawiając szlafrok, który miała na sobie.
Zdjęłam kurtkę i rzuciłam w róg kanapy. Słyszałam jak Danielle przekręca zamek w drzwiach upewniając się jeszcze dwa razy czy są dobrze zamknięte. Zawsze była przezorna i dbała o swoje bezpieczeństwo w najmniejszych szczegółach. Chciałabym być taka jak ona.
- Coś z Louisem ? - zapytała siadając obok mnie. Jej wzrok był pełen troski i zmartwienia.
- Nie, bo.. Pokłóciłam się z ciocią i szłam do ciebie, a wtedy.. - moją wypowiedź, której już na początku towarzyszył potok łez i pełen zaciekawienia wzrok Danielle przerwał niski męski głos dobiegający ze schodów.
- Kochanie,wszystko w porządku? Idę do Ciebie - oznajmił Liam .
Zakłopotana przyjaciółka nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ chłopak w mgnieniu oka pojawił się na ostatnim stopniu schodów.
Zakryłam usta dłonią. Liam stał niemalże goły ukazując mi większą część swojego ciała. Na mój widok jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha i szczęka zacisnęły się a na policzki wypłynął lekki rumieniec.
Nie odzywając się już więcej zawrócił i wszedł z powrotem na górę.
- J...ja..a..a przepraszam cię Cloe. - mówiła zdenerwowana przyjaciółka spuszczając głowę.

- Nic nie szkodzi, pogadamy jutro. - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie, zostań Liam właśnie wychodzi...
- Mam lepszy pomysł, powiem wam obu co się stało i niech lepiej Liam odwiezie mnie do domu - złapałam się za głowę.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam głos chłopaka dobiegający ze schodów.
- Nie pamiętam czy kiedykolwiek wam to mówiłam, ale myślę, że zachowacie to dla siebie jako że jesteście moimi przyjaciółmi. 
- Mów szybko co się stało! - ponaglała mnie.
Zmarszczyłam czoło, bo naprawdę nie byłam pewna czy kiedykolwiek im o tym wspomniałam.
- Zostałam zgwałcona... - szepnęłam.
- Co!? - dziewczyna wstała a Liam zaniemówił.
Chyba jednak im nie mówiłam.
- To było kilka lat temu, och dużo by opowiadać, ale... chodzi o to że ten gwałciciel stał się moim prześladowcą i gdy szłam do ciebie spotkałam go, zostałabym prawdopodobnie znowu zgwałcona gdybym nie narzygała na niego. - przygryzłam nerwowo wargę i spojrzałam na swoje buty.
- Narzygałaś na niego? - usiadła obok Liama i wgapiała się w ścianę otumaniona.
- Dzisiaj nie mam siły żeby wszystko szczegółowo wam opowiadać... porozmawiajmy jutro. Liam odwieziesz mnie? - zapytałam przechylając głowę w bok.
- Tak. - odparł delikatnie po czym ruszyliśmy w stronę drzwi.
Jechaliśmy w ciszy, cieszyłam się że  Liam uszanował to że nie mam ochoty na rozmowę o tym jak zostałam potraktowana kilka lat temu. 


  30 minut później.


Gdy wróciłam do domu wcale nie zdziwił mnie fakt, że cioci w nim nie ma. Znów jest z tym palantem. No cóż, bynajmniej nie będę musiała toczyć kolejnej wojny. Już dzisiaj nie mam na to siły. Od razu poszłam na górę, do swojego pokoju i wzięłam się za pakowanie. Miałam tyle mieszanych uczuć w sobie. Szczęście, które dawał mi Louis było dla mnie podporą w tym wszystkim, sam fakt, że mam go przy sobie, że jest mój sprawiał, że chciałam się codziennie budzić z uśmiechem na twarzy i spędzać z nim dzień po dniu. Jednak moja choroba i ciężkie relacje z ciocią przygnębiały  mnie choć starałam się nie ukazywać tego. Jedno było pewne. Jak tylko wrócę z Paryża muszę dowiedzieć się więcej o Rixonie. A teraz jeszcze ten gwałciciel. Wszystko wraca do mnie jak bumerang. Czy nigdy nie pozbędę się przykrych doświadczeń z przeszłości? Wpakowałam do torby ostatnie dwie bluzki i najseksowniejszą bieliznę jaką mam po czym zamknęłam ją i postawiłam za łóżkiem w kącie pokoju. Zeszłam na dół, w domu panowała ciemność. Szłam przez korytarz zapalając jedno światło za drugim. Zawsze robiłam tak gdy byłam sama w domu. Usiadłam w salonie i włączyłam telewizor, nie mogłam skupić się na nadawanych w nim wiadomościach. Do tego mój wygłodniały brzuch domagał się chociaż odrobiny jedzenia. Niechętnie zwlekłam się z kanapy, poszłam do kuchni i stanęłam przed otwartą lodówką. Jako pierwszy w oczy rzucil mi sie sernik. Nie było go dużo, jednak jak na mnie była to dość pokaźna porcja. Usiadłam na stołku barowym, głód który nie dawał mi spokoju wygrał z moją podświadomością, bardzo spragniona łapczywie ugryzłam jeden z kawałków. Nie zdążyłam przełknąć a już wpakowałam kolejną porcję i kolejną i jeszcze jedną. Zrezygnowana i zła na siebie wrzucilam talerz do zmywarki. Wyjęłam z kieszeni telefon i w ulubionych kontaktach wybrałam numer Lou. Odebrał już po drugim sygnale tak jakby czekał na mój telefon. 
- Louis? - zaczęłam. 
- Cloe? Już do ciebie jadę, rozmawiałem z Danielle. Wytrzymaj jeszcze troszkę, jestem niedaleko. 
Nie dając mi szansy na odpowiedź rozłączył się a ja stałam jak wryta w ziemię. Nie trwało to długo bo już za chwilę zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Zjedzony parę minut temu sernik wirował w moim brzuchu domagając się wyjścia. Nachyliłam się nad sedesem chwilę później jedzenie wypłynęło. Wielka fala z mojego żołądka lała się do środka. Mocno zakręciło mi się w głowie, świat zawirował  oparłam się o ścianę po czym przeciągnęłam się, stanęłam przed umywalką i umyłam zęby. Spojrzalam w lustro i zadałam sobie pytanie: Kim ja właściwie jestem? Spuściłam wodę i wyszłam z łazienki. Drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie. Cholera. Znów ich nie zamknęłam. Do środka wbiegł zmartwiony Louis, w jego oczach panowała ciemność.
Przygryzłam nerwowo wargę, bo nie wiedziałam jak mam zareagować. Louis stał do mnie całkiem zdystansowany.
- Czy ten pierdolony chuj ci coś zrobił? Czy w ogóle cię dotknął? - powiedział ze złością jakiej dawno u niego nie widziałam. Przerażał mnie.
- Louis... proszę nie bądź zły... - wyszeptałam patrząc na swoje ręce, a chłopak stanął nagle tuż obok mnie i uniósł mój podbródek abym na niego spojrzała. Cała złość wyparowała z niego. Powrócił mój Louis, którego uwielbiałam.
- Zrobił ci krzywdę? - wypowiedział te słowa z taką troską, że z wrażenia ugięły mi się kolana. Mimo, że miałam odbyć z nim poważną rozmowę to podniecał mnie bardzo mocno.
Usiedliśmy na kanapie i przez chwilę nie odzywaliśmy się do siebie. Spojrzałam na niego a on cierpliwie czekał. Wiedziałam, że jeśli będę długo zwlekać to on wybuchnie i spowoduje kolejną kłótnię.
- Pokłóciłam się z ciocią, bo nie pozwoliła mi z tobą lecieć, ale i tak zrobię to. Nie będę siedziała w tych jebanych czterech ścianach kiedy ona spotyka się z tym kutasem. - przerwałam na moment żeby uważnie zeskanować jego twarz. Przyglądał mi się a to oznaczało, że chciał abym kontynuowała. Dziwne, że nie pytał z kim moja ciocia się spotyka. - Wybiegłam z domu i zastanawiałam się gdzie mogłabym pójść. - spojrzałam przed siebie. - Chciałam zadzwonić do ciebie, ale myślałam, że jesteś zajęty więc tego nie zrobiłam. Postanowiłam spotkać się z Danielle i gdy szłam do niej to natknęłam się na niego. Przywarł mnie do słupa, zaczął całować i obmacywać i już myślałam, że mnie zgwałci, ale było mi tak słabo, że puściłam na niego pawia, przez co udało mi się uciec do domu Danielle. Potem odwiózł mnie jej chłopak. Tyle. - wzruszyłam ramionami po czym znowu na niego spojrzałam. 
Patrzył w podłogę i widocznie zastanawiał się co ma powiedzieć.
- Zrzygałaś się na niego? Dlaczego? Jadłaś coś niezdrowego? - zmarszczył czoło kiedy na mnie spojrzał.
Nie to jeszcze nie jest pora żeby mu to wyjawiać i żeby się martwił. Na razie jest dobrze tak jak jest. To znaczy nie do końca. Ponownie wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem Louis, po prostu tak wyszło. Cieszę się, że wyszłam z tego bez szwanku.
- Nie wydaję mi się. Masz siniaka na twarzy. Co ci zrobił? - znowu oczy mu pociemniały i atmosfera zrobiła się taka napięta.
O kurwa. Złapałam się za policzek i przypomniałam sobie że  mnie uderzył nawet nie pamiętam za co.
- Uderzył mnie... - przygryzłam wargę zdenerwowana i spojrzałam na swoje splecione palce.
- Szkoda, że nie wiem jak ten idiota wygląda, tak to już dawno byłby martwy. - warknął.
- Louis... nie chcę żebyś robił krzywdę komuś z mojego powodu. - zmarszczyłam czoło.
- A on kurwa tobie mógł zrobić taką krzywdę?! Zmieszał cię z błotem a ty mu od tak odpuszczasz?! - wstał i krzyknął na mnie.  Tak to my się nie bawimy.
Wstałam i spojrzałam mu w oczy. Oboje byliśmy zdenerwowani.
- Ja nie jestem tobą! - uniosłam ręce w kompletnej kapitulacji.
- Nie mam zamiaru teraz się o to z tobą kłócić. - chyba zabolały go moje słowa.
Och.
- Chciałbym, żebyś nie wychodziła sama dopóki on jest jeszcze żywy, muszę go zlokalizować. - powiedział stanowczo.
- Ale Louis... - przerwał mi.
- Nie Cloe, to dla twojego bezpieczeństwa. Zrozum, że się martwię. - odparł z troską, ale ta jego troska i chęć chronienia mnie coraz bardziej mnie irytowała.
- Nieważne. - burknęłam. - Zostaniesz na noc? - zapytałam specjalnie zmieniając temat, bo już nie miałam ochoty prowadzić z nim tej bezsensownej konwersacji, wiedziałam, że i tak nic nie wskóram. 
- Miałbym zostawić cię tu samą? - zapytał unosząc brew. - Chodźmy na górę. Jest już późno.
Nie chciałam kolejnej wymiany zdań więc posłusznie ruszyłam za Louisem do mojego pokoju.
 
Ranek


 
Obudził mnie chłód panujący w pokoju i lekki wiatr pieszczący moje nagie stopy wystające spod kołdry. Z oddali dochodziło ćwierkanie ptaków. Przeciągnęłam się by pobudzić swoje ciało i obróciłam się na bok by przywitać Louisa, ku mojemu zdziwieniu chłopaka nie było. Jego wcześniejszą obecność zdradzała jedynie pognieciona poduszka. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki by doprowadzić się do porządku. Byłam pewna ze chłopak czeka na mnie na dole z pysznym śniadaniem, którego bardzo domaga się mój pusty, burczący brzuch. Umyłam zęby, upięłam włosy w koński ogon i zeszłam na dół. Nie myliłam się, im bliżej kuchni byłam tym wyraźniej czułam zapach jajecznicy. Jednak nie czekał tam na mnie mój chłopak tylko ciocia, która siedziała przy stole już prawie kończąc swoją porcję. Nie zamierzałam się z nią dzisiaj kłócić. Dopnę swego i polecę z Louisem do Francji. Potrzebujemy tego.
- Dzień dobry Cloe. - przywitała mnie promiennym uśmiechem, który zawsze odejmował jej co najmniej dziesięć lat.
- Dzień dobry ciociu. - odpowiedziałam siadając na przeciwko niej.
- Jak się spało? - zapytała napychając sobie buzię jedzeniem.
Byłam pewna ze nie wie nic o tym, że Lou znów u nas spał.. Albo to on wyszedł bardzo wcześnie, albo ona wróciła bardzo późno. Gdyby wiedziała nie odpuściłaby i od razu zaczęłaby swoją pogawędkę o spaniu z chłopakiem w jednym łóżku. Nie jestem już mała dziewczynką.
- W porządku. Późno wróciłaś?
- Właściwie to ekhm. - spojrzała na zegarek. - Godzinę temu.
Ah to wszystko tłumaczy.
- Jakie plany na dzisiejszy dzień? - męczyłam ją pytaniami byle tylko nie zaczęła tematu wyjazdu. Nie chcę jej denerwować, wczorajsze emocje już opadły. W tej sytuacji najlepiej będzie jak postawie ją przed faktem dokonanym.
- Po południu spotkam się z Rixonem. Masz coś przeciwko? - zapytała.
- Nie, nie. - skłamałam, tak naprawdę wolałabym żeby nigdy nie poznała tego mężczyzny. Zmieniła się przy nim.
- A ty co zamierzasz robić? - padło pytanie, którego bardzo nie chciałam usłyszeć.
- Spotkam się z Danielle. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Muszę z nią porozmawiać i pożegnać się.
- Może dokładkę? - zapytała wskazując mój pusty talerz, który opróżniłam w mgnieniu oka.
- Tak, poproszę. - oznajmiłam czego natychmiast pożałowałam. No cóż, będę musiała odwiedzić łazienkę. Dzień jak co dzień. Nic nadzwyczajnego.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się gdy ciocia postawiła przede mną talerz.
Zdecydowałam, że opowiem jej o wszystkim po powrocie. Gdybym powiedziała cokolwiek teraz to byłaby jeszcze większa afera. 




*Po szkole*


 Spodziewałam się tego, że mojej cioci już nie ma gdyż " porwał " ją jej chłopak Rixon.  Weszłam z Danielle do środka mojego domu. Mogłyśmy swobodnie ze sobą porozmawiać, bez żadnych zmartwień. Usiadłyśmy wygodnie na kanapę.
-  Napijesz się czegoś? - zapytałam uprzejmie.
- Nie, przejdźmy do rzeczy. - odparła stanowczo, przyglądała mi się uważnie.
Przełknęłam wielką gulę, którą miałam przez dłuży czas w gardle. Bardzo nie chciałam powracać do tego co wydarzyło się kilka lat temu. Gdy tylko o tym myślałam w moich oczach momentalnie pojawiały się łzy. Nikt nie chciałby się czuć tak jak ja. Przez to straciłam dużo pewności siebie, chociaż należałam bardziej do tych nieśmiałych osób niż do tych odważniejszych, no ale bez przesady.
- A więc... wydarzyło się to jeszcze jak mieszkałam z moją matką w Ameryce. Nie obchodziłam jej za bardzo, pewnie nawet nie wie, że coś takiego mi się kiedyś przydarzyło, ale gdyby dowiedziała się o tym to i tak powiedziałaby, że dobrze się stało, bo sama była uzależniona od seksu. Co noc przyprowadzała sobie jakiegoś faceta, niezależnie od wieku. Chodziło o to aby zaspokoić swoje i czyjeś potrzeby. - podrapałam się po ręce i spojrzałam na Danielle, która wgapiła się w podłogę jakby była zahipnotyzowana tym co właśnie powiedziałam, dlatego postanowiłam kontynuować. - Mniejsza o to, nie chodzi o moją matkę. - burknęłam. 
- Chcę wiedzieć... jesteśmy przyjaciółkami. - powiedziała smutno.
- Powiedziałam ci to co było najważniejsze jeśli chodzi o mamę, proszę Dani, nie lubię do tego wracać, a do najgorszego właśnie zmierzam.
- Przepraszam...- powiedziała cicho.
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnęłam się pocieszająco. - W Ameryce miałam Joel, nie nazwę jej moją przyjaciółką, bo na wszystkie możliwe sposoby obrabiała mi dupę. Byłam u niej w domu i jej brat był pijany. Od zawsze był dziwny i przeważnie z nim nie rozmawiałam. To on mi to zrobił, nikt mi nie pomógł. Myślę, że Joel to wszystko zaplanowała aby się zemścić, tyle że nie wiem za co. Chciałabym cofnąć czas, żeby nie iść do niej, wszystko byłoby jak dawniej... Teraz najgorsze jest to, że Nicco mnie odnalazł i stał się moim prześladowcą. Raz ktoś włamał mi się tutaj do domu. Myślę, że to też on. Właśnie  dwa miesiące temu ciocia zaproponowała mi abym uciekła od mojej matki i przeprowadziła się z nią do Doncaster. Nawet nie przemyślałam tego i przystałam na jej propozycję. I wcale tego nie żałuję, bo dzięki temu mam ciebie, Liama i Louis'a. - uśmiechnęłam się lekko ale i tak to nie zmieniło panującej w tym pomieszczeniu atmosfery.
- I Harrego... - wtrąciła.
- Harry to przeszłość - zmarszczyłam czoło. 
- Nie wiem Cloe co ci powiedzieć. Strasznie mi przykro z tego powodu. Nie miałaś najlepiej. - przysunęła się do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Nie wiem co teraz mam zrobić, na razie nie chcę o tym myśleć. Chcę wyjechać, spędzić trochę czasu z Louisem, nasz związek potrzebuje tego. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaproponował mi ten wyjazd. 
- Masz wspaniałego chłopaka, wiesz? - uśmiechnęła się.
- Ty również. W wielu kwestiach na pewno jest świetny, musiał sobie zasłużyć na taką dziewczynę jak ty. - zachichotałam.
Na twarzy Danielle pojawił się rumieniec. Jestem pewna, że przypomniała sobie ostatni wieczór. 
- Powinnam cię przeprosić za wczoraj.. nie chciałam wam przeszkodzić. Następnym razem zadzwonię. - powiedziałam puszczając do niej oczko. W odpowiedzi dostałam lekkiego kuksańca w brzuch. 
- Och daj już spokój. - spuściła głowę i zaśmiała się cicho.
- Muszę cię przeprosić kochana, ale muszę się pomału zbierać. Za pół godziny będzie tu Louis. - poklepałam ją po ramieniu.
Podeszła do mnie i przytuliła mnie tak mocno jakbyśmy miały się nigdy więcej nie zobaczyć.
- Co z ciocią? - zapytała.
- Sama już nie wiem. Nie zgodziła się, a znając życie nie będzie jej do późna. Nie pozostaje mi nic innego jak zostawić jej kartkę.
- Uważaj na siebie. - szepnęła i pocałowała mnie w policzek.
- Będę tęsknić. - powiedziałam smutno otwierając przed nią drzwi.
- Tylko zabezpieczajcie się misiaki! - krzyknęła stojąc już przy bramie. 
Nerwowo rozejrzałam się czy nikt z sąsiadów nie stoi na podwórku, na pewno chciała mi się odgryźć za moje wcześniejsze podteksty. Uśmiechnęłam się pod nosem i pomachałam jej na pożegnanie. 
Wbiegłam po schodach by wziąć z pokoju torbę. Byłam już praktycznie gotowa, zostało mi już tylko napisać list do cioci. Wyjęłam z szuflady kartkę i chwyciłam pierwszy lepszy długopis.

______________________________________________________________________
 Kochana ciociu, wiem że gdy to przeczytasz na pewno będziesz na mnie wkurzona. Rozumiem cię, ty też czasem powinnaś chociaż postarać się mnie zrozumieć. Chcę spędzić trochę czasu ze swoim chłopakiem, to nic dziwnego nie jestem już małą dziewczynką. Zobaczymy się za tydzień, baw się dobrze. Będę tęsknić. xx 
______________________________________________________________________


Jeszcze przez chwilę przyglądałam się temu co napisałam, jest ok. Usłyszałam jak na podjazd wjeżdża samochód. Wyjrzałam przez okno. Louis. Mój wspaniały chłopak. Zostawiłam kartkę na biurku, przełożyłam torbę przez ramię i zbiegłam na dół. Drzwi jak zawsze nie były zakluczone więc nie musiałam się trudzić otwieraniem ich.
- Cześć piękna. - przywitał mnie delikatnym muśnięciem warg. - Gotowa? 
- Tak. - uśmiechnęłam się i odeszłam od niego by zgasić światło w salonie.
Nałożyłam kurtkę i bordowe conversy.
- Jedźmy. - chwyciłam przyglądającego mi się uważnie chłopaka za rękę, wyszliśmy na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.



*** 

  
- A więc wszystko zaplanowałem. - uśmiechnięty spojrzał jeszcze raz na kartkę, na której coś zapisywał. - Najpierw przejdziemy przez Avenue des Champs-Élysées gdzie później znajdziemy się na Place de la Concorde. Potem skoczymy na obiad, po obiedzie przejdziemy się spacerem przez Cmentarz Père-Lachaise a na wieczór zostawiłem wieżę Eiffla. - spojrzał na mnie a ja siedziałam na łóżku i słuchałam o tych miejscach, o których właśnie wspomniał. Pierwszy raz o nich słyszę, widocznie Louis musiał być już we Francji nie raz.
- Chyba bardzo obeznany jesteś jeśli chodzi o Francję. - uśmiechnęłam się zalotnie.
- Byłem tu dwa razy w życiu i nie wszystko zdążyłem pozwiedzać. Podoba ci się nasz apartament? - zapytał wgapiając się w krajobraz za oknem, który był nieziemski.
- Tak Louis jest pięknie i przykro mi, że wydajesz na mnie pieniądze i to nie byle jakie. - przygryzłam wargę i spojrzałam na swoje palce.
Louis odwrócił się i spojrzał na mnie po czym usiadł obok. Uniósł mój podbródek żebym spojrzała na niego, po czym uwolnił moją wargę spod moich zębów.
- Kochanie, zasłużyłaś sobie na to. Ostatnio dobrze mi się powodzi jeśli chodzi o pieniądze. - musnął lekko moje wargi.
- Dobrze... ale pozwól mi płacić już za siebie. Nie chcę twoich pieniędzy. One są mi niepotrzebne, ty jesteś dla mnie wszystkim. - przyznałam i przytuliłam go mocno.
- Ale...
- Nie, pozwól mi proszę? - odsunęłam się od niego żeby spojrzeć na jego twarz.
- No zgoda... ale dzisiaj ja płacę za wszystko co zaplanowałem, więc chodź bo dzień nie trwa wiecznie, a bardzo chciałbym żeby był już wieczór. - uśmiechnął się zadziornie na co się zarumieniłam. Wyczuwam podtekst seksualny.


Kurczowo trzymałam Louisa za rękę kiedy spacerowaliśmy po cmentarnych ścieżkach. Było już dość późno a opuszczone groby rozświetlały jedynie ledwie widoczne przebłyski ulicznych latarni.
- Tu jest pięknie. Zawsze marzyłam o zwiedzaniu Paryża. - przerwałam ciszę, która wydawała mi się zbyt długa.
- Teraz już wiesz ze marzenia się spełniają. - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
Zatrzymałam się przed nim torując mu drogę. Przybliżyłam się tak ze nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Delikatnie musnęłam ustami jego policzek i nachyliłam się do ucha
- Tego dowiedziałam się już wcześniej. Jakieś parę dni temu kiedy pewien bardzo słodki, wspaniały facet dał mi szansę bym mogła udowodnić mu, że bardzo go kocham. - szepnęłam. Nie musiałam patrzeć by wiedzieć, że na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Ja też cię kocham Cloe. - odsunął mnie od siebie by spojrzeć mi w oczy.
Jego słowa dźwięczały mi w głowie jak echo. Stado motyli w dolnej partii ciała przypomniało mi o swoim istnieniu. Ton głosu, którym to powiedział przyprawiał mnie o dreszcze. Pełen ciepła i troski.
Nie odpowiedziałam, stanęłam znów obok niego zatapiając dłoń w jego o wiele większej. Przeszliśmy przez bramę prowadząca do wyjścia po czym skierowaliśmy się do samochodu stojącego samotnie na poboczu.


 
***


 
Całą drogę spędziliśmy rozmawiając, chichocząc i wspólnie śpiewając piosenki lecące w radiu. Dotarliśmy na miejsce w mgnieniu oka. To niewiarygodne, że czas u boku Louisa leciał mi tak szybko. Uśmiechnęłam się niewinnie, gdy brunet otworzył mi drzwi wyciągając w moim kierunku rękę, jak prawdziwy dżentelmen kłaniając mi się. Odwzajemniłam ten miły gest i z jego pomocą opuściłam czarne audi.
- Odwróć się - powiedział.
Wykonałam polecenie cicho śmiejąc sie pod nosem. Jest taki zabawny. Żarty, zabawy, śmiech wszystko to odejmuje mu lat, których nie wiem dlaczego za wszelką cene chce sobie dodać. Tylko przy mnie jest sobą. Z mojego roztargnienia wyrwała mnie ciemność, która opanowała moją głowę
.
- Nie boj się. - oplótł mnie ramieniem.
Szłam niepewnie stawiając kroki. Jego usta znajdujące się przy moim uchu i co chwila szepczące​ coś miłego bardzo mnie rozpraszały. Gdyby nie ręka silnie oplatająca moją talie zapewne leżałabym już na ziemi. Uniosłam rękę do twarzy by trochę poluźnić znajdująca się na oczach chustkę.
- Nie podglądaj. - powiedział stano​wczo niskim głosem. Krok po kroku czułam jak znajdowaliśmy się coraz wyżej.
- Daleko jeszcze ? - zapytałam udając​ znudzone dziecko.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Louis chwycił moje ramiona i obkręcił mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Poczułam ciepło bijące od jego dłoni kiedy niespodziewanie dotknął mojego karku. Milcząc wyczekiwałam jego dalszych ruchów. Lekkie podmuchy wiatru łaskotały moją nagą skórę ud, z oddali dobiegały odgłosy silników i gazujących samochodów. Chłopak delikatnie po raz ostatni musnął palcami mój kark pozostawiając na nim gęsią skórkę. Dobrze wiedział jak działa na mnie jego dotyk i czerpał z tego wszelkie korzyści. Sięgnął do kokardy zawiązanej na tyle mojej głowy, chwilę później chusta opadła ukazując mi przepiękny widok, o którym nawet nigdy nie przyszło mi śnić. 

- Podoba ci się? - szepnął mi do ucha przytulając swój tors do moich pleców.
Zaniemówiłam. Dosłownie nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Wgapiałam się z zachwytem w panoramę Paryża. 
- Twoje milczenie uznam za odpowiedź. - poczułam jak się uśmiecha i cmoknął lekko mnie w głowę kołysząc się ze mną powoli a lekki podmuch wiatru pieścił nasze ciała. Mogłabym tu już zostać na zawsze. Było tak cholernie romantycznie. Paryż - miasto miłości, nie wierzyłam w te słowa aż do teraz.
- Boże, Louis, jak cię pierwszy raz zobaczyłam to nigdy nie pomyślałabym o tobie, że jesteś typem romantyka. - zachichotałam.
- Nie ocenia się książki po okładce kochanie. - powiedział to tak ciepło, że poczułam ciarki tam w dolnej partii mojego ciała. Hmm.
- Zapamiętam to sobie. - odwróciłam się do niego, chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam go namiętnie. Moje pożądanie rosło z każdą sekundą.
Louis jedną ręką zaplątał swoje palce w moje włosy lekko ciągnąc je tak abym uniosła trochę twarz a drugą przytrzymywał moje biodro. Całował coraz zachłanniej a ja odepchnęłam go lekko od siebie opierając swoje czoło o jego i starałam się nabrać tak cennego mi powietrza do płuc.
- Cholernie cię pragnę. - znowu mnie pocałował po czym się oderwał. - Tu, teraz. - warknął mi do ucha. Brzmiało to tak seksownie, że stado motyli zaczęło szaleć w moim brzuchu jakby jeździli jakąś koparą po moich wnętrznościach.
- Louis... nie tutaj, wracajmy do hotelu. - wyszeptałam mu w usta po czym złożyłam kolejny pocałunek.
Chłopak pociągnął mnie za rękę. Poczułam się urażona, że tak nagle zakończył ten pocałunek jednak starałam się tego nie pokazywać. Dobrze wiedziałam co za kilka minut się stanie. Myśl o tym strasznie mnie podniecała jednak trochę się bałam. Robiłam to tylko raz z Louis'em, było tak przyjemnie i rodzaj bólu jaki Louis mi pokazał był nie do opisania. A wracając do mojego gwałtu to było coś gorszego co zaserwował mi Nicco. Był taki gwałtowny, po tym wszystkim nie mogłam spojrzeć na siebie w lustro przez dwa miesiące. To był straszny okres dla mnie i mimo, że Louis wie jak ma się zachowywać wobec mnie jeśli chodzi o seks to i tak się boję. Zawsze będę się bać i będę zaczynać z lękiem, że będzie tak cholernie bolało jak wtedy. Szybko odwiałam te niepotrzebne myśli, bo nie chciałam psuć tego wieczora.

 Parę minut później. 
Hotel.


Oplotłam nogami jego talię kiedy bez najmniejszego wysiłku niósł mnie do pokoju wędrując przez cały hotelowy apartament. Ręce cały czas znajdowały się zatopione w jego włosach, ani na chwilę nie oderwałam ust od jego szyi składając na niej pocałunki od czasu do czasu przygryzając i lekko ssąc skórę.
Z ust chłopaka wychodziły ciche jęknięcia. Ukradkiem zauważyłam jak w recepcji ludzie dziwnie się na nas patrzyli jednak Louis się tym nie przejął tylko szedł dalej.
Mocniej zacisnęłam uścisk w jego włosach i zachichotałam kiedy kopniakiem otworzył drzwi od pokoju. Czułam się jak panna młoda w swoją noc poślubną. No, może trochę brutalniej ale i tak coś pięknego.
Drzwi zamknęły się z lekkim trzaśnięciem a ja momentalnie znalazłam się na wielkim łóżku z aksamitną pościelą. Przepiękny brunet znajdował się nade mną, jego twarz znalazła ukojenie w moim zagłębieniu między szyją a ramieniem. Niepewnie powiodłam rękami pod materiał jego koszuli, najpierw delikatnie drapiąc, ciche jęknięcia i pomruki chłopaka sprawiały, że przyjemność zmieniła się w pożądanie. Poczułam przypływ odwagi. Korzystając z sytuacji umieściłam ręce po obu stronach jego ciała i podciągnęłam koszulkę do góry. Louis pomógł mi, dość śmiesznie się poruszając. Rzucił ubranie w kąt pokoju gdzie jak sądziłam za chwilę znajdzie się reszta. Uśmiechnęłam się pod nosem i wykorzystując chwilę nieuwagi bruneta umieściłam dłonie na jego torsie lekko napierając, zmusiłam go do położenia się. Teraz to ja sprawowałam nad nim kontrolę. Musiało mu się to podobać, nie protestując opadł na ciepłą pościel i zaciekawiony przygryzł dolną wargę spoglądając na mnie.
- Pragnę cię Cloe. - powiedział a ja obdarzałam pocałunkami jego tors, który zawibrował pod wpływem mojego dotyku. Dokładnie skupiałam się na swoich ruchach za wszelką cenę starając się pozbyć zdenerwowania, które objawiało się przyspieszonym biciem serca i lekko drżącymi rękami muskałam ustami jego opaloną skórę starając się nie zostawić żadnego zaniedbanego miejsca. Podciągnęłam się nieco wyżej i opierając się na rękach po obu stronach jego ciała, złożyłam zalotny pocałunek na  pełnych ustach Louis'a.
- Lubię kiedy jesteś niegrzeczna - mruknął przygryzając moja wargę a ja nie zastanawiając się długo pochyliłam się i ucałowałam jego sutek, po chwili trochę pewniej pociągając za niego i ssąc. Z ust Louis'a wydobywało się ciche pojękiwanie. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego bezbronnego, całkowicie zależnego ode mnie. Moja prawa ręka powędrowała w dół starając się na ślepo wyczuć guzik spodni. Oderwałam się od umięśnionego torsu bruneta, który niesamowicie mnie podniecał. Osunęłam się nieco niżej siadając na jego łydkach. Teraz moje obie ręce majstrowały, najpierw przy guziku później przy rozporku chłopaka. Zadowolony z moich odważnych ruchów włożył jedną rękę pod głowę a drugą chwycił mój nadgarstek.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci na całkowitą dominację - zachichotał. Czułam jak moja twarz oblewa się rumieńcem. Nieoczekiwanie złapał mnie za uda i posadził znów na brzuch chwilę później obracając nas tak, że teraz to on znajdował się nade mną. 

Przed moją twarzą znalazła się foliowa torebeczka, którą trzymał w ręku. Uśmiechał się zadziornie a ja przełknęłam ślinę i zacisnęłam ręce na pościeli. Louis spochmurniał, widocznie zauważył moje zdenerwowanie.
- Cloe jeżeli nie chcesz to nie...
- Chcę... bardzo, nie zwlekaj tylko zrób to! - krzyknęłam i jęknęłam zirytowana wijąc się pod nim.
- Taka nienasycona. - zachichotał po czym zsunął ze mnie moje spodnie.
Powoli reszta naszych ubrań znalazła się w kącie gdzie na początku spoczęła koszulka chłopaka. Leżałam pod nim kompletnie naga, co było nie fair, bo on jeszcze siedział na mnie w bokserkach. Chciałam się zakryć, ale gdy tylko próbowałam to zrobić to mój wielki romantyk gromił mnie wzrokiem.
- Masz piękne ciało Cloe, nie wstydź się. - uśmiechnął się zadziornie po czym rozerwał zębami przezroczyste opakowanie a swoją sprawną ręką wyjął pokaźną długość po czym zaciągnął na nią prezerwatywę.
Nie należałam do cierpliwych osób, dlatego pragnęłabym aby znalazł się we mnie jak najszybciej.
Louis nachylił się tak, że nasze twarze dzieliły centymetry.
- Gotowa? - szepnął na co ja skinęłam głową i odchyliłam głowę w tył po czym wygięłam się w łuk kiedy Louis wszedł we mnie gwałtownie.
Na chwilę zastygł w miejscu, a ja otworzyłam oczy żeby spojrzeć na niego. Przypatrywał mi się niepewnie i wynikało to z tego, że nie był pewny czy może się poruszyć. Uśmiechnęłam się zachęcająco a Louis robił to w powolnym, ale przyjemnym tempie, co niestety mnie nie nasycało. Chciałam poczuć go głębiej, wiem, że go na to stać.
- Mocniej! - krzyknęłam zatapiając swój język w jego buzi.
Louis uśmiechał się przez pocałunki na co przyspieszył tempo, a ja wygięłam się jeszcze mocniej. 
Uśmiechnęłam się i poprawiłam na łóżku, by było mi wygodniej podczas gdy Louis pochylił się nade mną. wtedy zobaczyłam w jego, do tej pory pewnych ruchach, jakieś wahanie. Delikatnie wycofał się z mojego wnętrza, potarł swoją wilgotną końcówką o moje wejście i powoli zaczął ponownie wsuwać się we mnie. Chwycił pościel i przesunął ją na bok. Wiedziałam, że za kilka minut temperatura znacznie wzrośnie. Nadal ostrożnie we mnie wchodził. Podobało mi się to ze potrafił być taki delikatny, jednak wiedziałam, że nie do końca go to zadowala. 
Z moich ust wydostawały się ciche dźwięki, zagłuszane jego przyspieszonym oddechem. 
- Wejdź we mnie głębiej,proszę - szepnęłam zachęcając go. 
Zacisnęłam dłonie na pościeli, gdy chłopak poruszył się nieco szybciej i głębiej. Czułam jak moje ścianki w środku zaciskają się wyczuwając nowe doznanie. Louisowi bardzo spodobał się ruch wewnątrz mnie. Skinieniem głowy zachęcił  bym go powtórzyła, posłusznie wykonałam niemą prośbę a z ust chłopaka wydał się gardłowy jęk.. Nadal było to dziwne uczucie, zupełnie inne niż te gdy pierwszy raz się kochaliśmy.
Bardzo dużo się zmieniło od tego czasu.

- W porządku? - splótł nasze dłonie ze sobą.
- Tak.

- Mogę poruszyć się szybciej? - zapytał ściszonym głosem.
Skinienie głową dało mu przyzwolenie do zatopienia się w moim rozpalonym wnętrzu. Oboje z trudnością łapaliśmy oddechy, westchnęłam głośno gdy biodra Louisa mocno przywarły do moich. Fala ciepła napłynęła do dolnych partii mojego brzucha pozwalając mi jedynie na desperackie szeptanie imienia wspaniałego mężczyzny. Nigdy jeszcze nie czułam się taka osłabiona.
- O mój Boże...
Lekko wbiłam paznokcie w jego plecy, Louis nadal nie przestawał się poruszać. Moje ręce bezwładnie powędrowały do jego włosów, które aż prosiły się o kontakt, pociągnęłam za nie dosyć mocno w wyniku gwałtownego ruchu bruneta. Jego usta rozchyliły się, wydając pomruki i pourywane jęki wymieszane z moim imieniem. Odchylił głowę do tyłu rzucając pod nosem jakieś przekleństwo. Poczułam jak gorący płyn wewnątrz mnie wypełnia prezerwatywę.

Z uwagą przyglądałam się Louisowi. Wyglądał przepięknie.
- Kocham cię - szepnęłam
- Ja ciebie też, nawet nie wiesz jak bardzo - nachylił się i złożył pocałunek na moich ustach, prawdopodobnie po to by odwrócić moją uwagę od dość dyskomfortowego uczucia, które ogarnęło moje ciało gdy opuścił moje wnętrze.
Chłopak położył się obok i przykrył nas kołdrą. Oprał swoją głowę o rękę i z góry mi się przyglądał. Strasznie wymęczył mnie ten orgazm, więc starałam się aby nie odpłynąć.
- Śpij. - szepnął po czym cmoknął mnie w czoło a ja na jego słowa jak na zawołanie wtulając się w jego tors zasnęłam.
Usiadłam na łóżko gwałtownie, ponieważ po pokoju roznosił się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na zegarek. 2.38. Kto może dzwonić o tej porze? Jak najszybciej chodziłam po pokoju w poszukiwaniu telefonu aby nie obudzić Louisa, jednak to wszystko wyszło na marne, bo Louis usiadł na łóżko i przyglądał mi się. Chciał już o coś zapytać, ale ja odebrałam telefon.
- Halo? - wychrypiałam.
- Cloe? Tu Rixon, mam złe wieści. - w jego głosie rozpoznałam rozdrażnienie.
- Co się stało?
- Twoja ciocia jest w szpitalu, jest ciężko ranna, musisz wracać.
Po tych słowach nagle zesztywniałam i wypuściłam z rąk telefon. Louis szybko znalazł się przy mnie a ja opadłam na ziemię i wgapiałam się bezcelowo w ścianę, a w słuchawce mojego telefonu słuchałam głos Rixona, pytający czy jestem tam. CO SIĘ STAŁO? 
________________________________________________________
I jest! :D Jak wam się podoba nowy wygląd bloga? Bo nam bardzo! Ogólnie najbardziej chcemy wiedzieć jak wam się podobał rozdział, więc prosimy o podobną liczbę komentarzy co w ostatnim rozdziale i pojawi się kolejny. Do następnego :D   

 






sobota, 1 lutego 2014

Chapter 28

Nie wiedziałam co tu się dzieje. Louis jest tutaj? Przy mnie? Zaskoczył mnie tym, nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie, a może i chciałam? Tak, chciałam żeby mnie widział, bo to jedynie jego zasługa. Odwróciłam się do niego, a on wisiał nade mną i kciukiem delikatnie ścierał łzy z moich policzków.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytałam zachrypniętym od płaczu głosem.
Nie odpowiedział, tylko wstał i podszedł po coś do mojego biurka. Gdy wrócił zauważyłam, że ma w ręku chusteczkę. Przyłożył mi ją do nosa, a ja uniosłam brew.
- Smarknij. - zażądał. W jego głosie słyszałam troskę.
- Chyba żartujesz. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Cloe, proszę, nie krępuj się. - uśmiechnął się zachęcająco.
- Sama sobie poradzę. - odparłam i chwyciłam od niego chusteczkę, po czym odwróciłam się i  wysmarkałam się.
Louis obserwował każdy mój ruch. Nie odzywał się. Ta cisza była niezręczna, bynajmniej dla mnie. Z jednej strony chciałabym rzucić mu się w ramiona i usłyszeć od niego, że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha lecz z drugiej strony chciałam wykopać go z domu, bo nie mogłam na niego patrzeć. Owszem, ja posunęłam się dalej niż on, ale myślałam, że to przemyśli i da mi ostatnią szansę, jednak sam spieprzył sprawę i w tej chwili nie wiedziałam co mam robić. Bałam się na niego spojrzeć.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - szepnęłam, ledwo słyszalnie.
- Chciałaś żebym był przy tobie. - odpowiedział także szeptem.
- Nie chodziło mi o to... - wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. - Chyba nic nie może być dobrze, zgodzisz się ze mną? - z moich oczu zaczęły lecieć łzy i już się ich nie wstydziłam.
- Dlaczego w to wątpisz? - wstał i podszedł do mnie.
- Nie udawaj głupiego. Nie widzisz? Wszystko co było między nami się spieprzyło. Od początku wszystko się komplikowało, gdy zobaczyłam jak bijesz w parku tego faceta...- westchnęłam, przeszedł mnie dreszcz ale kontynuowałam dalej unikając jego wzroku. -Zamiast od razu o tobie zapomnieć, nie mogłam pozbyć się obrazów z swojej głowy, zawładnąłeś moim sercem, choć broniłam się, odpychałam od siebie to uczucie, ale mimo wszystko przełamałam się z przekonaniem, że jest jakiś cień nadziei. I był. Ale teraz zniknął i nigdy nie wróci. Nie ufam ci Louis. - usiadłam na ziemi pod ścianą i schowałam twarz w kolana. - Ty mi pewnie też nie. - powiedziałam pod nosem.
- Cloe, ja.. zmieniłem się dla ciebie. Jesteś kimś wyjątkowym, nie potrafię normalnie funkcjonować bez ciebie chociaż tak krótko się znamy, zrozum to. To co zrobiłaś z Harrym bardzo mnie dotknęło, ale też dało mi dużo do myślenia. Zrozumiałem, że jestem w stanie ci to wybaczyć, bo cię kocham. Kocham cię Cloe. - szepnął do mojego ucha kucając przy mnie.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, tak bardzo pragnęłam być z nim. Odzyskać szczęście, które mi dawał.
- Przepraszam za wszystko, proszę cię skarbie zapomnijmy o tym złym czasie, niech on tylko wzmocni nasze uczucie. Mam już dość tych sporów, nie pozwolę żebyś  jeszcze kiedykolwiek przeze mnie płakała. Chce wywoływać uśmiech na twojej twarzy, sprawiać że w tym pokoju, w którym spędzimy jeszcze wiele pięknych chwil zawsze rozlegał się twój słodki śmiech. Tak bardzo mi cię brakuje. - przytulił się do mnie, czułam jego mokre policzki na swoim ramieniu.
- Przepraszam. - wyjąkałam zanosząc się płaczem. Rzuciłam się w jego ramiona, wypełniając nozdrza tym wyjątkowym zapachem. - Brakowało mi cię. - uśmiechnęłam się mimo nadal wypływających z moich oczu łez, teraz są to już łzy szczęścia. 
- Już dobrze kochanie. - szepnął mi pocieszająco do ucha i splątał nasze palce u dłoni ze sobą.
Głowę oprałam o jego tors i tak w miłej ciszy siedzieliśmy przytuleni do siebie. Kto by pomyślał, że tak to się skończy? Uśmiechnęłam się do siebie.
- Louis..? - szepnęłam, na co on położył swoją brodę na moje ramie.
- Mm? - mruknął mi do ucha.
Odwróciłam się do niego żeby dobrze go widzieć. Był taki piękny. I był cały mój. Wiedziałam, że gorzej niż ostatnio być nie może. Ja mam Louis'a. Harry ma Norę i szczerze życzę mu szczęścia mimo tego, że teraz czuję się przez niego wykorzystana. Zaczynamy wszystko od nowa. To jest nas czas.
Chwyciłam chłopaka za policzki i patrzyłam mu długo w oczy, po czym delikatnie musnęłam jego usta, a on uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Jego dłoń, którą obejmowałam przed chwilą swoją ręką skierowałam w stronę gdzie miałam serce. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Tutaj.. - spojrzałam na nasze dłonie. - Tutaj jest twoje miejsce... w moim sercu. - szepnęłam. - Masz moje serce, jestem cała twoja i nie wyobrażam bez ciebie życia. - w oczach miałam łzy, ale nie pozwoliłam już sobie na płacz.
Louis chwycił mnie za brodę i patrzył na mnie swoimi wielkimi turkusowymi oczami, które mogły przyćmić nawet blask oceanu.
- Ty także.. masz moje serce. Jestem twój. - uśmiechnął się i zaczął od pieszczoty moich ust swoimi. Nikt tak nie całuje jak on.
Zarzuciłam swoje ręce na jego szyje, a on położył mnie na podłodze, na której jeszcze niedawno siedzieliśmy przytuleni i nie odrywając ust umieścił swoje ręce na końcach mojego swetra, po czym oderwał się na moment by zdjąć ze mnie " niepotrzebne" ubranie. W tej chwili liczyliśmy się tylko my i nasza miłość.
- Twoja skóra.. jest taka delikatna. Zupełnie jak ty. - wymruczał delikatnie pociągając zębami moją wargę. 
Umieściłam dłonie na jego plecach, gładziłam je od góry po sam dół, chwytając za krańce koszulki pomogłam chłopakowi przeciągnąć ją przez głowę. Przez moje ciało przeszła fala przyjemnego ciepła, odwracając jego uwagę pocałunkiem zmieniłam nasze położenie tak, że to ja teraz znajdowałam się nad nim. Usadowiłam się na jego dość nabrzmiałej męskości, byłam poddenerwowana, jak nigdy. Przygryzłam wargę, moje palce zaczęły kreślić kółka na jego umięśnionym brzuchu. Nachyliłam się by znajdować się bliżej jego twarzy, skupiony przyglądał się moim poczynaniom. Musnęłam wargami jego policzek po czym całując każdy milimetr kości policzkowej zeszłam niżej. Moje gorące usta pragnęły wypieścić każdy skrawek jego pachnącej skóry. 
- Chcę mieć tatuaż, coś co zawsze będzie mi cię przypominać. - powiedziałam całując malunek na jego piersi.
- Pomyślimy nad tym. - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd białych zębów.  Jest taki idealny i tylko mój. 
Położyłam się obok niego i nie patrząc mu w oczy, dość spontanicznie zjechałam ręką niżej. Umieściłam dłoń na jego erekcji i delikatnie ścisnęłam. Ku memu zdziwieniu Louis zabrał moją rękę, kładąc ją z powrotem na brzuch. 
- Nie teraz skarbie. - mruknął.
- Dobrze. - nie sprzeciwiałam się choć bardzo pragnęłam go w tej chwili. Jak nigdy wcześniej. - Zostaniesz? - zapytałam, składając czuły pocałunek na jego skroni.
- Jeśli tylko chcesz. - pogładził mnie po włosach.
- Och nawet nie wiesz jak bardzo. - zaśmiałam się pierwszy raz od dłuższego czasu i w odpowiedzi zmierzwiłam jego idealną fryzurę. 
- Wykąpmy się. - zaproponował przygryzając wargę.
Nie odpowiadając podniosłam się, chwyciłam go za rękę pomagając mu wstać i czym prędzej ruszyłam do łazienki z chłopakiem moich marzeń. 




  ________________________________________________________________
                       ( Harry )                      


Gdy zawiozłem Norę pod jej mieszkanie, długo musiałem się z nią męczyć. Okej, prawie zawsze jestem chętny na seks, ale były trzy rzeczy, które mi w tym przeszkadzały. Pierwsza: to ta skamielina, którą miałem na ręku. Druga: była napita, a ja nie chciałem żeby następnego dnia myślała że ją zgwałciłem czy coś. A trzecia: to.. no właśnie co? Może chodziło o Cloe i jej uczucia, jakie do mnie żywiła? Sam nie wiem, czy w ogóle jest coś między nami. Nie chciałem już jej wchodzić na głowę, ale jeden telefon nic nie zaszkodzi prawda? 
Wybrałem do niej numer i czekałem aż dobierze. Nic. Nie poddawałem się i dzwoniłem, 
bez skutku. Może coś jej się stało? Może powinienem do niej pojechać? Na pewno nie ma u niej Lou, wątpię że się pogodzili. Postanowiłem dać jej czas, ale cholernie się martwiłem, bo co jeśli zrobiła coś sobie? Myślałem, że pojawi się na imprezie, bo jej koleżankę zauważyłem ale Cloe nie widziałem. Długo się nie zastanawiałem i z piskiem opon ruszyłem spod Nory domu i jechałem w stronę domu Cloe.



_________________________________________________________________
( Cloe )


"Hey baby, when we are together, doing things that we love. Every time you're near I feel like I'm in heaven feeling high [...]" tak właśnie śpiewaliśmy do siebie z Louisem kiedy myłam mu plecy. Jego śpiew był niebiański, za to mój.. niszczył piękne słowa piosenki, chociaż śpiewałam to do niego od serca tak jak i on. Byliśmy zupełnie nadzy i pokryci pianą. Miło mi było siedzieć z nim w jednej wannie, śpiewać razem, popijać wino i zadowalać się sobą wzajemnie.  Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Z dołu rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cholera, to pewnie ciocia. - burknęłam.
- I co teraz? - zapytał rozbawiony Louis.
- Jak to co? Czas jej cię przedstawić. No już, wychodź i otwórz jej drzwi. - zachichotałam.
- Oszalałaś?
- Mówię poważnie, tobie mniej czasu zajmie ubranie się, zejdę do ciebie tak szybko jak się da. - pocałowałam go i wypchałam z wanny.
- Idę już, idę. - powiedział na pożegnanie, podniósł swoje ubranie z podłogi i wyszedł zatrzaskując drzwi. 
Nie chciałam zostawiać go samego w tak niekomfortowej sytuacji, więc powtórzyłam jego ruchy. Ubrałam się w spodenki od piżamy i luźną koszulkę. Muszę tu chociaż trochę ogarnąć, żeby ciocia nic nie zauważyła, nic się nie stanie jak Louis zostanie z nią sam pięć minut dłużej.


________________________________________________________________
( Louis )


Dawno nie byłem w tak dobrym humorze, cieszyłem się jak małe dziecko, które odnalazło swoją zaginioną zabawkę. Byłem pewien, że nic nie jest w stanie mi go zepsuć,  nawet spotkanie z ciocią Cloe, która pewnie nadal mnie nie lubi. A jednak.  Włożyłem dżinsy, podniosłem z podłogi koszulkę i przerzuciłem ją przez głowę zbiegając po schodach.
Dzwonek, pukanie, dzwonek, pukanie. Musi być nieźle wkurzona. Zaśmiałem się pod nosem, wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi.
- Dzień dob...- zacząłem z przyklejonym do twarzy uśmiechem, jednak szybko mi znikł gdy zobaczyłem w drzwiach nie ciocię Cloe a Harrego.
- Cześć Louis.- przywitał się również wyraźnie zdziwiony.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że wyraźnie sobie wszystko wyjaśniliśmy. - burknąłem. To co wydarzyło się parę minut temu, cały ten spokój, odszedł gdzieś w zapomniane. 
- Przyszedłem zobaczyć jak trzyma się moja przyjaciółka, nie było jej na imprezie więc wystraszyłem się, że coś się stało. Dzwoniłem ale nie odbierała, więc postanowiłem przyjechać, co w tym złego? - tłumaczył.
- Jak widzisz nic jej nie jest, a nie odbierała bo była zajęta mną. - powiedziałem dumnie starając się by nie zabrzmiało to chamsko.
- Pogodziliście się?
- Tak, cieszysz się prawda? - zadrwiłem.
- Jeśli oboje będziecie szczęśliwi to pewnie że tak. - wiedziałem że kłamie.
- Po co przyszedłeś? - zza moich pleców rozległ się głos zdenerwowanej Cloe.
- Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. - powtórzył jej to samo co mi, bez zbędnych szczegółów.
- Lepiej zajmij się Norą. - nie odpowiedziała. Sądząc po wyrazie jej twarzy Harry nieźle zalazł jej za skórę.
- Powinieneś już iść. - oznajmiłem. - Zadzwonię do ciebie jutro.
- Miłej nocy. - puścił nam oczko. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo Cloe pospiesznie zamknęła drzwi i przekręciła klucz.
- Dupek. - podsumowała.
- Lepsze to niż ciocia. - zaśmiałem się i przytuliłem ją do siebie.
- Czyżbyś się bał? - zachichotała.
- Skądże. 
- Zadzwonię do cioci, jest późno a jej nadal nie ma. Poczekaj na mnie na górze. - powiedziała.
Pocałowałem ją w czoło i zgodnie z prośbą poszedłem na górę prosto do jej pokoju.


_______________________________________________________________
( Cloe ) 

Usiadłam na blacie kuchennym, machając nogami zdenerwowana wybrałam numer Isabelle. Odebrała po dłuższej chwili, gdy już miałam się rozłączać. 
- Tak Cloe? - przywitała mnie.
- Dlaczego jeszcze nie wróciłaś? Jest późno, obiecałaś że wrócisz na noc. - mówiłam, nie wiedząc, że to nie z ciocią rozmawiam.
- Twoja ciocia już śpi. Nie chciałem jej budzić, oglądaliśmy film i zasnęła. Poradzisz sobie sama? - zdziwiłam się, gdy poznałam że to głos Rixona. 
- T..taak. - jąkałam się. - Mógłby pan jej przekazać, że dzwoniłam i prosiłam by wróciła rano nim pójdę do szkoły? - poprosiłam.
- Nie ma sprawy. - powiedział słodkim głosikiem. - Dobrej nocy mała. - pożegnał mnie i zakończył połączenie. 
Westchnęłam rozdrażniona i odłożyłam telefon na blat. Może i dobrze, że jej nie będzie. Bynajmniej bezstresowo spędzę czas z Louisem, bo odkąd pamiętam nie mieliśmy go dość dużo.


Następnego dnia


Siedziałam z Lou, moim chłopakiem przy stole i jedliśmy w ciszy śniadanie. " Mój chłopak " jak to pięknie brzmi. Jego słodkie słowa rozbrzmiewały mi radośnie w mojej głowie, powodując uśmiech na mojej twarzy.
- Co taka wesoła? - zapytał darząc mnie swoim pięknym uśmiechem.
- Cieszę się, że tutaj jesteś. - przyznałam zgodnie z prawdą i znowu władowałam do buzi porcję płatków.
- Ja też. - przełknął to co przeżuwał w buzi. - Wiesz kochanie... nie chciałem ci mówić, ale jakoś nie umiem długo trzymać języka za zębami z taką wiadomością. - wyszczerzył się do mnie a ja zaciekawiona zmarszczyłam brwi.
- Mów dalej. - poprosiłam.
- Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś wyjechać. - spojrzał na mnie i wyczekiwał mojej reakcji.
O kurczę!
- Hmmm? A gdzie kochanie chciałbyś pojechać? - przygryzłam wargę.
Jaki ten poranek jest piękny!
- Pomyślałem, że spodobałoby ci się w Paryżu.
CO!? PARYŻ?! Wstałam ze swojego miejsca i szybko znalazłam się u bruneta na kolanach mocno go do siebie tuląc, nie mogę uwierzyć, że wydał dla mnie na bilet!
- Jeju Louis! - piszczałam.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - pocałował mnie w czoło.
- Jesteś najlepszy! 
- Wiem.
- Jaki skromny - wywróciłam oczami i zaczęliśmy się śmiać.
- Jest miło Cloe, ale muszę się zwijać, bo pewnie zaraz twoja ciocia się zjawi.
- Mówisz i masz. - odwróciliśmy się w stronę głosu.
Ciocia stała oparta o framugę drzwi i nie wiem ile musiała nas słuchać. Zeszłam z kolan Louisa i ustałam blisko niej.
- Kiedy wróciłaś? - zapytałam niepewnie.
- Przed chwilą weszłam. - odparła.
- Dzień dobry. - Louis wystawił rękę ku niej.
- Cześć. - uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń co mnie bardzo zdziwiło.
- Miło było ale muszę się zwijać.
- Nie zostaniesz na obiedzie? - zapytała Isabelle, wydawało mi się, że po prostu chciała być miła.
- Przepraszam, ale muszę załatwić kilka spraw. - oznajmił i dał mi buziaka w policzek.
- Spotkamy się potem? - zapytał.
- Zadzwonię. - uśmiechnęłam się a on już wyszedł.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć że ten chłopak został u ciebie na noc Cloe. - zgromiła mnie wzrokiem.
- Tak ciociu Louis spał dziś u mnie. - zamknęłam oczy przypominając sobie nocne wydarzenia. - Nic między nami nie zaszło jeśli to cie trapi. - nie kłamałam. Faktycznie nie kochaliśmy się, tylko zwykle pieszczoty.
- Mówię do ciebie Cloe. - przywołał mnie na ziemię rozdrażniony głos Isabelle.
- Przecież cię słucham. - burknęłam. - Co Ty taka nie w humorze? Coś się stało?
- Jestem zmęczona. Długo.wczoraj siedzieliśmy z Rixonem. - Tłumaczyła się.

- To dziwne, dzwoniłam do ciebie wczoraj. Rixon powiedział mi, że już śpisz. - oznajmiłam badając wzrokiem jej twarz czy aby przypadkiem przede mną czegoś nie ukrywa.
- Ah tak, to pewnie przysnęłam. - uśmiechnęła się niepewnie. Jest jakaś podejrzana, ale nie mam za bardzo teraz czasu żeby główkować nad tym co jest grane.
- Porozmawiamy wieczorem, teraz muszę zbierać się do szkoły. - chwyciłam torbę leżącą na stole w kuchni, nałożyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz delektując się świeżym powietrzem Doncaster.
- Jest dobrze. - podsumowałam pod nosem i spacerkiem ruszyłam do szkoły.


- [...] i wtedy zapytał mnie czy umiem tańczyć, to pokazałam mu na co mnie stać i widocznie spodobało mu się. - uśmiechnęła się pewna siebie.
Chciałabym słuchać tak cały czas opowieści Danielle, bo naprawdę były całkiem ciekawe, jeśli tylko uczestniczył w nich Liam. Niestety czas nas naglił i to już koniec naszego wspólnego lunchu. Czułam czyjś wzrok na swoich plecach i domyślam się kto to był.
Odwróciłam się do niej i spojrzałam na nią moim popisowym spojrzeniem, mrożącym krew w żyłach. Bardzo wiele nienawiści żywiłam do Nory, chociaż wiem, że ja i Harry to rozdział zakończony. No ale kurwa, dobierała mi się do chłopaka, którego kocham! Jednak ufam na tyle Louisowi, że wiem że nie powtórzy tego drugi raz.
- Cloe, wszystko w porządku? - zapytała zmartwionym głosem moja przyjaciółka i skierowała wzrok w te samo miejsce, gdzie moje spojrzenie spoczywało.
Odwróciłam się do lokowatej i wymusiłam uśmiech.
- Tak, wszystko pod kontrolą. - przyznałam i wstałam z miejsca.
- Nie przejmuj się nią. Ja na twoim miejscu cały czas rozmyślałabym o twoim wyjeździe do Francji. - pisnęła podekscytowana. - Teraz jak wrócić wspomnieniami to twojego pierwszego spotkania z Lou w tym parku, to nie pomyślałabym, że on mógłby zabrać gdziekolwiek dziewczynę, na dodatek w takie romantyczne miejsce! To do niego nie podobne! - zaśmiała się słodko i ruszyłyśmy w stronę klasy od geografii.
- Tak. Bardzo się cieszę z tego wyjazdu, mam nadzieję, że ciocia nie będzie miała nic przeciwko. - uśmiechnęłam się i weszłyśmy do klasy.
Lekcja mijała nieubłaganie długo. Miałam ochotę już wrócić do domu, bo tęsknota za moim kochanym brunetem była nie do zniesienia, chociaż nie mogę zawalać szkoły z jego powodu.
Nikt nie był zainteresowany lekcją. Ja z Danielle pisałyśmy do siebie " liściki " tak jak dwunastolatki. To było całkiem zabawne.
Po ostatniej godzinie lekcyjnej, moim koszmarem, zwanym matematyką wyszłam ze szkoły razem z Dan. Rozmawialiśmy o moim wyjeździe i ustalałyśmy wiele planów. Danielle nawet zaproponowała mi jaką mam wziąć bieliznę! To było zabawne. Dziewczyna odprowadziła mnie aż pod sam dom. Pożegnałam się z nią i weszłam do środka, gdzie mogłam już wyczuć piękne zapachy dochodzące z kuchni. Właśnie sobie przypomniałam, że jestem głodna.




Wieczór


- Jak minął dzień? - zapytała ciocia unikając mojego wzroku.
- Strasznie się ciągnął, ale było okej. Pracujesz dziś? - zmieniłam temat napychając buzię moją ulubioną sałatką, którą ciocia przygotowała na kolację. Bardzo lubiłam spędzać wieczory z Isabelle choć dzisiejszy był jakoś dziwnie pełen napięcia. 
- Nie, ale wychodzę do kina z Rixonem.
- Jak wam się układa? - zapytałam, przyklejając na twarz sztuczny uśmiech. Nie lubię tego faceta, bo wydaje mi się podejrzany, ale jeżeli ciocia jest szczęśliwa to ja też. 
- Jest dobrze. - odpowiedziała drżącym głosem. Ukrywa coś przede mną?
- Wszystko w porządku? - spojrzałam na nią troskliwie.
- Tak, tak. Jak najbardziej. Jedz kochanie, bo ostatnimi czasy zmizerniałaś. - wskazała skinieniem mój nadal pełny talerz.
- Wydaje ci się. - uśmiechnęłam się po czym władowałam do ust pokaźną porcję sałatki. - Nie myśl o tym Cloe, nie myśl. - powtarzałam sobie w myślach, już za chwilę skończą się męczarnie.
- O czym myślisz? - zapytała Isabelle popijając kawę.
- Musimy porozmawiać. - odgoniłam od siebie wszystkie myśli dotyczące jedzenia i zaczęłam działać. Teraz albo nigdy.
- Coś w szkole? - zapytała poprawiając się na krześle.
- Nie, nie jest wszystko w porządku. Chodzi o mnie i o Louisa. - zaczęłam.
- Ahh tak, ten brunet co był dzisiaj rano, pamiętam. - udawała niespecjalnie przejętą.
- Właśnie ten. - uśmiechnęłam się nerwowo. - Ostatnio mieliśmy trudny okres, jest to chłopak, na którym bardzo mi zależy, tak jak tobie na Rixonie. 
- Do czego zmierzasz? 
- Powiem wprost. Chciałabym polecieć z Lou do Francji. - spojrzałam na nią wyczekując pozytywnej reakcji.
- Oszalałaś?! Mam cię puścić z obcym facetem za granicę?! Wykluczone. - krzyknęła.
Wstałam od stołu i oparłam się o niego rękami, poczułam że coraz bardziej przypływała mi odwaga.
- Jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę. Louis nie jest obcy, może dla ciebie! Ale dlatego, że nie dałaś nawet mu szansy pokazania się z lepszej strony! - tym razem zdenerwowanie wzięło w górę i to ja zaczęłam podnosić głos na ciocię.
- Cloe przestań na mnie krzyczeć, za dużo sobie pozwalasz. Co jeśli on udaje tylko miłego żeby ciebie gdzieś wywieźć i zrobić ci krzywdę?! Nigdzie nie lecisz i pogódź się z tym. - podsumowała.
- Dlaczego taka jesteś? - moje oczy zaczęły napełniać się łzami. - Wcale go nie znasz! Od jakiegoś czasu nie zwracasz na mnie uwagi, liczy się tylko kretyn z którym się spotykasz! - krzyknęłam choć wcale tego nie chciałam.
- Natychmiast zamilcz. - warknęła.
- Polecę tam czy ci się to podoba czy nie. Jesteś okropną egoistką. - powiedziałam nie licząc się ze słowami.
- Nigdzie nie lecisz. Myślę, że już temat jest zakończony. Pogódź się z tym i nie rób problemów. - wstała od stołu.
- To ty zawsze robisz problemy! Czy przynajmniej raz w życiu mogę zasłużyć na szczęście?!
Nie mogłam już wytrzymać. Wybiegłam z kuchni i pospiesznie włożyłam pierwsze lepsze buty i wyszłam na świeże powietrze.
Jeszcze nigdy się z nią nie kłóciłam. A teraz? Teraz jest Louis, Rixon. Wszystko się zmieniło. - Rozmyślałam idąc przed siebie. 
Wieczór był chłodny. Mijałam dom za domem nadal spacerując bez celu. Po moich policzkach co raz spływała pojedyncza, samotna łza.
Może powinnam zadzwonić do Louisa? - zastanawiałam się. Nie na pewno jest zajęty. Pójdę do Danielle, nie mam ochoty wracać dzisiaj na noc, ale jutro jest szkoła, więc trochę u niej posiedzę i wrócę kiedy ciotka będzie w kinie.
Skręciłam w boczną uliczkę, która prowadziła do domu mojej przyjaciółki. Gdy szłam byłam za bardzo wgapiona w kamienie, które co chwila napotykałam na swojej drodze i kopałam je bezmyślnie, aż nagle gdy na kogoś wpadłam i odskoczyłam lustrując twarz nieznajomego. Minęło kilka chwil gdy znalazłam się przygwożdżona do jakiegoś słupa. Byłam przerażona i wpatrywałam się w jego twarz... Nicco.
- Pomocy! - krzyknęłam i od razu pożałowałam, że to zrobiłam bo walnął mnie w twarz, a na ulicy nie było żadnej żywej duszy.
- Co za spotkanie. Dawno się nie widzieliśmy. - na te słowa zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Kurwa - szepnęłam, co bardziej zabrzmiało jak pisk.
- Zaopiekuję się tobą maleńka. Jak za dawnych lat.



Nie było tyle komentarzy, o ile prosiłyśmy, ale ważne, że coś. Liczymy na szczere opinie i chciałyśmy przynajmniej widzieć tu 15/20 żeby dodać rozdział. Mam nadzieję, że to nie sprawi problemu :)