niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 27

*          *          *
Następny dzień
( Piątek )



_________________________________________________________________________ (Cloe)

- Cloe słońce, wstawaj... - usłyszałam delikatny głos cioci. 
- Jeszcze chwilę... - zakryłam twarz kołdrą.
- Tak się składa, że mam przy sobie wielki dzban zimnej wody i szkoda byłoby mi go wylewać. - usłyszałam w jej głosie irytację, na co od razu usiadłam na łóżko.
- Już wstaję. - powiedziałam leniwie i zdjęłam kołdrę z moich nóg.
Spojrzałam na nią, a uśmiech od razu zszedł z jej twarzy.
- Płakałaś? - zapytała z troską. - Coś się stało między tobą a twoim kolegą? - uniosła jedną brew.
- Nie płakałam, dlaczego tak sądzisz? - powtórzyłam jej gest.
- Umm... no nie wiem, może dlatego, że masz podkrążone oczy a co najważniejsze rozmazany tusz pod oczami i na policzkach? - odpowiedziała pytaniem na moje pytanie. 
- Nic się nie dzieje ciociu, na prawdę nie masz się czym przejmować, powiedz mi lepiej, która jest godzina? - przetarłam twarz rękami i skierowałam się do łazienki.
- Za parę minut siódma. - oznajmiła. - Mam nadzieję, że później o tym porozmawiamy, a i na dole jest już gotowe śniadanie, ja już się zbieram. - podeszła do mnie i uściskała mnie mocno. - Trzymaj się.
- Kiedy będziesz? - zapytałam.
- W nocy. - oznajmiła mi.
- Ciociu, ja idę z Dan na imprezę jakby co. - odkręciłam kran i przemyłam twarz letnią wodą.
- O której wrócisz?
- Nie wiem, ale nie zamierzam długo na niej zabawić, nie mam na to humoru. - wytarłam twarz ręcznikiem.
- Okej, miłej zabawy słońce. - wyszła z mojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i weszłam pod prysznic, tak bardzo miałam nadzieję, że ta woda, która będzie pieścić moje ciało zmaże te wszystkie przykrości, które mnie spotkały.
Po porannym prysznicu podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne obcisłe jeansy i fioletową bluzę z jakimś nadrukiem. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zostawiłam tak jak są. Zjadłam śniadanie i wyszłam powolnym krokiem w stronę szkoły.


*          *          *
(lunch)


Do końca tego dnia w szkole zostały mi jeszcze dwie lekcje. Całkiem luźne lekcje. Ustałam w kolejce po jedzenie, a Danielle za mną. Kiedy już byłam blisko okienka, to poczułam że ktoś mnie odpycha. To znowu ona? Nasze spojrzenia się spotkały. Zamarłam.
- Wybacz, ale teraz moja kolej. - zaśmiała się i bardziej mi się przyjrzała. - O proszę co za miłe spotkanie.
- Zamilcz i nie blokuj kolejki. - zgromiłam ją spojrzeniem  jednak to nic nie podziałało.
- Nie ma to jak rozmazać się na oczach chłopaka, co Cloe? - na jej ustach pojawił się drwiący uśmiech.
- Nie powinno ciebie obchodzić to co było między mną a Harrym. - odgryzłam się.
- Było? Ciągle powtarzał jaki to jest żałosny, jak cię potraktował. Innymi słowy zjebałaś mi cały wieczór. - spochmurniała.
- Tak mi przykro. - powiedziałam ironicznie. - Czyżbym zepsuła twoje plany? - wymusiłam uśmiech. W głowie wciąż powtarzałam " nie daj się sprowokować Cloe ".
- Nie moje plany, tylko plany Harrego. Uważasz, że jak ty go nie chcesz to nie może mieć innej? - zaśmiała mi się w twarz i nałożyła sobie sporą porcję makaronu.
- Nie obchodzą mnie plany Harrego wobec ciebie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Na plecach poczułam niewielką dłoń Danielle. Chyba chciała mnie uspokoić, ale było już za późno.
- A mnie nie obchodzisz ty. - próbowała mi się odgryźć. Wystarczająco wyprowadziła mnie już z równowagi co w moim przypadku nie jest trudne. Nie zastanawiając się długo, popchnęłam tacę z jedzeniem którą trzymała w obu dłoniach tak, że makaron polany sosem wylądował na jej idealnie białej koszuli.
- Ups. - wzruszyłam ramionami. Widziałam jak Danielle zakryła usta dłonią, nie wiedziałam czy z przerażenia czy po prostu próbowała powstrzymać śmiech. Dumna z siebie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Ty wredna suko. - warknęła Nora, odrzuciła tacę na bok i popchnęła mnie na kolejkę stojącą za nami. 
- Cloe, przestańcie! - krzyknęła Danielle.
- Nienawidzę cię! Zawsze uważałaś się za lepszą! - krzyknęła dziewczyna i zbliżyła się do mnie tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry.  Nagle przypomniałam sobie skąd twarz Nory zdawała mi się taka znajoma. Czasy szkolne w Ameryce... wspomnienia, obrazy krążyły w mojej głowie tworząc w niej istny zamęt. Nora Miller mój odwieczny wróg. 
- Nie poznałam cię, zmieniłaś się od tamtej pory. - to jedyne co potrafiłam z siebie wydusić byłam zła i zszokowana. 
- A to pech, ja za to poznałam od razu tą twoja pewną siebie mordę. - rzuciła niechętnie aż kipiąc złością. Ludzie zbierali się wokół nas coraz liczniej. Nie zdążyłam już jej odpowiedzieć, ponieważ między nami stanął pan Waylland.
- Panno Grey, panno Miller zapraszam do gabinetu. - spojrzał na nas wrogim spojrzeniem i ruszył jak przypuszczałam w kierunku swojego gabinetu. Przepraszająco spojrzałam na Danielle i ruszyłam za nim.
- Cholera, tego mi brakowało. - przeklęłam pod nosem.

( 15 minut później )
- Zadowolona? - rzuciłam na odchodne zapłakanej Norze.
- Ogromnie. - uśmiechnęła się bezczelnie.
- Zrobiłaś z siebie ofiarę losu, zresztą zawsze tak robiłaś. Masz szczęście, że odpuścił nam bo na pewno bym się odwdzięczyła. - puściłam jej jeden  z moich najbardziej ironicznych uśmiechów i ruszyłam w stronę klasy od angielskiego. 
- Nie dziwię się, że znudziłaś się Harremu i poleciał do mnie, widocznie jestem choć w jednym od ciebie lepsza. - krzyknęła w moją stronę. 
Nie chciałam już się odwracać wystawiłam środkowy palec i weszłam do klasy od angielskiego.
___________________________________________________________________
( Louis )
- Mam nadzieję, że ona przyjdzie i nie zrobi mnie w chuja tak jak ostatnio. - warknąłem w stronę Peter'a i zapaliłem papierosa.
- No co ty! Podeślę ci ją punktualnie na tą imprezę. - odparł pewnie.
- Nie sądziłem, że jakaś tania dziwka nie będzie chciała uprawiać seksu. - zaciągnąłem się.
- Myślisz, że ta twoja laseczka pojawi się na tej imprezie? - zapytał i przyglądał mi się uważnie.
- Cloe? Mam taką nadzieję, chociaż nie chcę tego robić, ale ona nie ma pojęcia jak ja się teraz czuję. - powiedziałem smutno.
- Ja bym na twoim miejscu nie zniżał się do jej poziomu. - wzruszył ramionami.
- Odszczekaj to! - krzyknąłem w jego stronę.
- Uspokój się stary! Po prostu wyrażam swoje zdanie na ten temat. To dla mnie chore, ona cię potrzebuje, daj jej szansę, bo prędzej czy później stracisz ją i nie będzie odwrotu. - pouczył mnie. Nienawidzę jak ma rację, kiedy ja coś zamierzam spierdolić i dokładniej tego nie przemyślę. Nie potrafię schować dumy do kieszeni. Już taki jestem.
- Potrzebuje mnie? Harry ją przeleciał! Nie potrzebowała mnie wtedy, bo miała jego! - rzuciłem peta na ziemię.
- Dobra Tommo, zrobisz co zechcesz, ale potem będziesz żałował, a ja jako twój dobry kumpel po prostu dobrze ci radzę. - poklepał mnie po ramieniu.
- Ta... - oddychałem ciężko.
- Widzimy się wieczorem. - wsiadł do samochodu i  zniknął mi z pola widzenia.
Czy naprawdę warto to robić? Może ma rację? Nie wiem. Szybko odwiałem te myśli. Przecież nie będę jej ruchał, tylko na oczach Cloe trochę się z nią zabawię. 
 *          *          *
( Południe )
 ________________________________________________________________________

( Harry )
Chciałem rozjebać wszystko. Miałem już dość tego gówna na ręku, bo niczym nie mogłem swobodnie poruszać. Na dodatek myślałem cały czas o Cloe. Sama nie wie czego chce, jak jej źle z Louis'em pójdzie to przylatuje do mnie. Nie mogę się od niej uwolnić, bo zależy mi na niej, ale to nie oznacza, że nie mogę kogoś znaleźć. Nora nie będzie dla mnie kimś takim jak Cloe o to nie musi się martwić, przecież każdy w jakiś sposób ma prawo się odstresować. Przypomniałem sobie o smsie, którego wczoraj wieczorem dostałem w parku. Sms od Zayna. Poszedłem na korytarz by wyjąć telefon z kurtki, oparłem się o framugę drzwi i przeszukiwałem odebrane wiadomości.
 ______________________________________________
nadawca: Zayn
odbiorca: Harry
Stary, jutro o 18 robię imprezę, mam nadzieję że przyjdziesz.
_______________________________________________
Zadowolony uśmiechnąłem się pod nosem. Zadzwonię do Nory, ona na pewno będzie chciała pójść ze mną. Znalazłem jej imię na liście ostatnio używanych kontaktów, zerknąłem na zegarek 16, muszę się pospieszyć. Wybrałem numer i czekałem aż odbierze.
- Cześć śliczna. - przywitałem się.
- Cześć Harry. - usłyszałem, że chyba jest nie w humorze. 
- Mam dla ciebie propozycję. - uśmiechnąłem się spoglądając w lustro.
- Nie, teraz to ja mam dla ciebie propozycję. - warknęła. - Uspokój tą swoją zapłakaną księżniczkę, lepiej niech więcej nie rzuca się do mnie z łapami. - z wrażenia otworzyłem usta. 
- Co?! Ty i Cloe? Biłyście się? O mnie? - ostatnie pytanie wymsknęło mi się nieoczekiwanie.
- Nie nazwałabym tego bójką. Lekka wymiana zdań i kilka popchnięć. Zresztą nieważne. Zniszczyła jedną z moich ulubionych koszul. - oburzyła się. - Nie schlebiaj sobie, nie kłóciłam się z nią o ciebie, tylko o nią i jej dumę.
- Ah, tak się tłumacz. - uśmiechnąłem się, wnioskując że żadnej nic się nie stało.
- Zaczynasz mnie irytować.
- Pójdziesz ze mną na imprezę? - zapytałem, bo nie chciałem drążyć nadal tamtego tematu.
- Przykro mi, mam już partnera na dzisiejszą domówkę u Zayna. - oznajmiła. 
- Skąd wiesz o imprezie u Zayna?- zdziwiłem się. - Znasz go?
- Nie znam, mój przyjaciel poprosił mnie abym z nim poszła. Widzimy się wieczorem Styles. - rozłączyła się a ja oszołomiony odłożyłem telefon i przetarłem twarz dłońmi. Jaki przyjaciel? Z kim ona tam przyjdzie? W głowie miałem mnóstwo pytań, na które pragnąłem znaleźć odpowiedź. Muszę tam iść, nieważne że sam. Pójdę tam i dowiem się z kim będzie Nora.
  ______________________________________________________________________
( Cloe )
Dzisiejszy dzień w szkole był bardzo wyczerpujący. Nie miałam ochoty na żadne imprezowanie, tym bardziej że nie miałam z kim iść. Będę tylko przydupasem dla Danielle i Liama.
- Nie zabawię tam więcej niż trzydzieści minut. - obiecałam sobie. 
Z dołu rozległo się głośne pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 17.00, czas się przygotowywać. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, od kilku dni gdy to robiłam zawsze miałam choć cień nadziei,  że zobaczę w nich Louisa. Jeszcze niedawno tak chętnie przychodził do mojego domu. 
- Hej, ty jeszcze niegotowa? - zdziwiła się Danielle.
- Muszę się tylko przebrać i poprawić makijaż, nie zajmie mi to dużo czasu. Wejdź. - otworzyłam drzwi szerzej i zaprosiłam ją do środka. Miała na sobie czarną ołówkową spódniczkę podciągniętą aż pod piersi i białą bluzkę z kołnierzem a do tego buty na szpilkach, które idealnie komponowały się z jej strojem. Bardzo pasował jej taki elegancki styl. 
- Wyglądasz bardzo ładnie. - skomplementowałam przyjaciółkę, która w trakcie moich rozmyśleń zdążyła już rozgościć się w salonie.
- Dziękuję, a ty  w co się ubierzesz? - spojrzała na mnie i wymownie ruszyła brwiami.
- Nie mam zamiaru się stroić, nie idę tam na długo, mówiłam ci już że nie mam ochoty na zabawę. - przygryzłam nerwowo wargę.
- Rozumiem, chodźmy na górę, poszukamy czegoś w twojej szafie co będzie najbardziej stosowne. - nadała ostrzejszy akcent ostatniemu słowu. - Musimy się pospieszyć bo niedługo będzie tu Liam, jest bardzo niecierpliwy. no chodź! - pociągnęła mnie za rękę w kierunku schodów.
- Nałóż to i to, albo nie. To, ahh, nie, w tym będzie ci lepiej. - wybrzydzała wyrzucając poskładane ubrania z mojej szafy. 
Ostatecznie zdecydowałam się na jasne jeansy, i kremowy sweter z ozdobnymi zamkami. Nie chciałam zgodzić się na nic bardziej eleganckiego i według Danielle stosownego.
- Dla mnie to zwykła domówka, nie jakiś bal. - oznajmiłam i ruszyłam do łazienki by się ubrać i poprawić makijaż, który po całym dniu w szkole wyglądał tragicznie. 
Parę minut później byłam już gotowa, przyjaciółki nie było w moim pokoju więc zeszłam na dół, gdzie zastałam ją siedzącą na kolanach Liama. 
- Słodko. - pomyślałam.
- Jesteś wreszcie. - uśmiechnęła się niewinnie i przygryzła wargę. Chyba trochę ich zmieszałam.
- Cześć Liam. - przywitałam się.
- Hej. - odpowiedział unikając mojego wzroku.
- No już, w porządku. Nic nie widziałam. - zaśmiałam się. - Chodźmy już. - chwyciłam kurtkę i klucze, przytrzymałam drzwi i przyglądałam się jak idą objęci w kierunku samochodu. Wyglądają ze sobą naprawdę uroczo. 
 ______________________________________________________________________
( Louis ) 
 Po powrocie ze spotkania z Peterem wziąłem szybki prysznic i przebrałem się. Planowałem dzisiejszy wieczór i co raz zmieniałem taktyki. Wiem, że z tego planowania nic nie wyjdzie i będę działał spontanicznie, ale musiałem zająć czymś myśli. Chwyciłem kluczyki od samochodu, które leżały na półce z książkami i ruszyłem do drzwi, jakoś teraz nie zależało mi na tym aby się spóźniać. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu Zayn'a. Na drodze nie było wielkiego ruchu tylko tradycyjnie irytowały mnie sygnalizacje świetlne. Zatrzymałem się na czerwonym świetle. Żeby zabić czas w radiu leciała piosenka mojego ulubionego zespołu The Fray, zacząłem nucić i nagle pojawiło się zielone światło.
Podjechałem pod dom Zayn'a, ale  nie było wolnego miejsca.
- Kurwa! - krzyknąłem i wycofałem samochód. 
Zaparkowałem  pod jakimś spożywczakiem i teraz musiałem przez pięć minut iść na piechotę.
Do domu mojego przyjaciela wchodziło coraz więcej osób, a z daleka było słychać głośną muzykę.
- Czyli zaraz będę działał. - uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do środka i od razu uderzyła mnie fala zapachu spoconych ciał, alkoholu i papierosów. Uwielbiam takie imprezy. Wszedłem głębiej i rozglądałem się za kimś znajomym. Pod ścianą stały dwie dziewczyny, które były wstawione. Uniosłem jedną brew, bo zaczęły się całować. Jakoś nie kręcą mnie pijane lesbijki. Poszedłem dalej. Zauważyłem, że przy wyjściu do ogrodu stoi Zayn i rozmawia z jakąś brunetką. Pusta, już z daleka dało się to zobaczyć. Zayn nie był zainteresowany. Podszedłem do niego.
- Siema. - uścisnąłem mu rękę po przyjacielsku.
- Jesteś już. - uśmiechnął się. - Jakaś panna ciebie szukała.
- Gdzie jest? - zapytałem niewzruszony.
- Wyszła na zewnątrz od drzwi wejściowych. - poinstruował mnie. 
- Dzięki. - klepnąłem  go w plecy na odchodne i poszedłem w stronę wyjścia.
Stała niedaleko oparta o altanę, którą Zayn miał niedaleko ogrodu. Pisała z kimś smsy.
- Cześć.
Wzdrygnęła się i spojrzała na mnie gwałtownie, po czym chciała udać, że się wcale nie wystraszyła.
- Umm.. Hej. - przygryzła nerwowo wargę.
- Wszystko w porządku? Jakaś spięta jesteś. - oznajmiłem i uniosłem jedną brew do góry jak to miałem w zwyczaju.
- Jak mam nie być spięta Louis? Już dostałam zaproszenie od mojego kumpla, któremu prawdopodobnie się podobam, a musiałam mu odmówić, bo chcesz żebym na oczach twojej dziewczyny się z tobą pieprzyła.
Zaśmiałem się w jej twarz,
- Dziewczyno, nie zamierzam się z tobą pieprzyć, to co kiedyś było między nami to czysty seks nic więcej, teraz też nie mam zamiaru cię przelecieć, co sobie ubzdurałaś?
- Nieważne. Może powiesz mi jak ona wygląda zanim zaczniemy działać, bo nawet nie wiem kiedy mam zacząć.
- Teraz. - zbliżyłem się do niej i ująłem jej twarz w dłonie.
Podniosłem ją a ona w tym czasie objęła moje biodra swoimi nogami. Zaplątała  ręce w moje włosy i zaczęła za nie ciągnąć. Chciała mnie sprowokować? Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby ją teraz w tej pozycji przelecieć, ale postanowiłem, że aż tak nie będę ryzykował, choć trudno było mi się powstrzymać.
- Louis?! - usłyszałem za sobą głos dziewczyny. Cloe.
_________________________________________________________________________ (Cloe)
- Louis?! - powiedziałam z niedowierzaniem w głosie.
Oderwał się od niej i to była... Nora?! Kurwa co to ma być?
- Co ty odpierdalasz?! To dlatego się nie odzywałeś, bo miałeś inną na boku? A ty, kurwa Harry ci nie wystarcza? Czy was tu wszystkich pojebało!? - krzyknęłam i byłam już na granicy wytrzymałości. Do moich oczu napływały łzy.
- Cloe, to nie tak jak myślisz... - zaczął się do mnie zbliżać. - Zaraz... co ty powiedziałaś? Ona ma coś wspólnego z Harrym? - zmarszczył brwi.
- Tu teraz nie chodzi o Harrego, ale o nas. Dlaczego mi to robisz?! Myślałam, że wyjaśniliśmy sobie wszystko! Chcesz się mścić i to z moim największym wrogiem?! Od dziecka nienawidzę tej szmaty! - krzyczałam mocno wytrącona z równowagi.  
- Nie chciałem się mścić.- tłumaczył się próbując się do mnie zbliżyć. Odsunęłam go od siebie i podeszłam do stojącej nieco dalej Nory.
- Jak zawsze dopięłaś swego, zadowolona?- popchnęłam ją.- Spadaj stąd i nigdy więcej nie zbliżaj się ani do mnie ani do Louisa! Rozumiesz?!- pomyślałam że trzeba walczyć o swoje i wzięłam się w garść. 
- Nawet nie wiedziałam, że jest twoim chłopakiem o ile można go tak nazwać skoro zrobił ci coś takiego. Miał mnie tylko przelecieć, ale chyba musimy zrezygnować z naszych planów. Prawda panie Tomlinson?- wzruszyła ramionami. Spojrzałam gniewnie na Louisa, wystraszyłam się, jego mina mówiła sama za siebie. Wkurzył się i to porządnie.
- Idź już lepiej.- warknęłam a dumna z siebie dziewczyna ruszyła w stronę domu Zayna burcząc coś jeszcze pod nosem.
- Ja też już pójdę.- spuściłam głowę i zrobiłam kilka kroków w przód. Czułam, że za chwilę się rozpłacze. Chciałam jak najszybciej usunąć się z tej imprezy.
- Zaczekaj Cloe, proszę.- jego ton był błagalny. Nie mogłam jednak uwierzyć, że mi to zrobił. Owszem ja również nie byłam w porządku, ale myślałam że wszystko jest już wyjaśnione. Ciekawe ile razy ją pieprzył. Wzdrygnęłam się i zaczęłam biec.
Wybiegłam na ulicę nie zatrzymując się ani na chwilę, nie słyszałam już głośnej muzyki co oznaczało że jestem już spory kawałek od domu Zayna.
Obróciłam się za siebie by upewnić się, że na pewno za mną nie biegł. Nikogo nie było, ani śladu żywej duszy. Usiadłam na ławce skuliłam się i tak jak przewidywałam wybuchłam płaczem. Ile bym dała, aby cofnąć czas nie dać dupy Harremu, którego teraz i tak gówno obchodzę, a może w ogóle lepiej byłoby gdybym nie poznała Louisa? Wróciłam wspomnieniami do czasów gdy nie znałam jeszcze przystojnego bruneta, uhm kogo ja okłamuję moje życie wcześniej było cholernie nudne, byłam sama jak palec, nie miałam nikogo oprócz Danielle. Louis jest mi potrzebny, zakochałam się. Pierwszy raz naprawdę się zakochałam. 
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie miły głos taksówkarza przejeżdżającego obok mnie.
- Podwieźć panią?- uśmiechnął się przyjaźnie. Otarłam ostatnie spływające z moich policzków łzy.
- Tak.- wsiadłam na miejsce pasażera i podałam adres. Jak dobrze że mam przy sobie jeszcze resztkę pieniędzy.


__________________________________________________________________________
( Harry )

Przepychałem się przez tłum tańczących, obściskujących się ludzi. Moje spojrzenie wysilało się jak tylko mogło by dostrzec Norę. Oburzyłem się gdy ktoś uderzył mnie  z bara. 
- Przepraszam.- rzucił wyraźnie wkurwiony Louis. Jak ja go dawno nie widziałem. Już miał iść dalej, chyba za kimś biegł, ale zatrzymałem go.
- Cześć stary!- przywitałem się licząc na uścisk. Chyba na początku mnie nie poznał.
- Cześć, Harry? Nie poznałem cię.- uśmiechnął się do mnie i podał mi dłoń. Kierujące nim złe emocje natychmiast zniknęły.
- Jak się czujesz?- zapytał wskazując gips.- Chciałbym już niedługo przejechać się z tobą jak za dawnych lat.
- Już lepiej. Znów jeździsz?- zdziwiłem się. 
- Tak, ale tylko jeżdżę, nie obawiaj się.- puścił mi oczko i poklepał mnie po zdrowym choć nadal trochę obolałym ramieniu. Westchnąłem, przestraszyłem się że Louis znów wpakował się w dilowanie. To dobrze płatna, ale niebezpieczna praca, której przez dłuższy czas nie mógł się pozbyć
- Cieszę się, jak tylko wyzdrowieję skopię ci dupę i odegram się za ostatni wyścig.- zaśmiałem się. Nasze relacje się poprawiły z czego byłem niesamowicie zadowolony.- Gdzie się tak spieszyłeś?- zaciekawiłem się.
- Próbowałem złapać Cloe, ale chyba już wyszła.- wzruszył ramionami próbując udawać obojętnego, jednak jego napięte mięśnie i zaciśnięta szczęka mówiły same za siebie.
- Uhm, to leć. Może jeszcze ją złapiesz, ja muszę znaleźć Norę, moją nową przyjaciółkę ze szpitala.- zachichotałem, Louis zawsze oceniał w skali 1-6 moje zdobycze które mu przedstawiałem. 
- Norę?!- zdziwił się. 
- Tak, ma na imię Nora.- powiedziałem niepewnie.- znasz ją?
- Znam i to bardzo dobrze. Harry uważaj na nią.- ostrzegł mnie i zniknął wtapiając się w tłum.
Zostawił mnie samego, z moimi przemyśleniami. Chciałem zadać mu tyle pytań, co to miało znaczyć? Mam uważać? Dlaczego? Wystraszyłem się,  gdy ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy dłońmi. Przez moje nozdrza wdarł się zapach wanilii. Od razu wiedziałam kto uraczył mnie swoją obecnością. Wyrwałem się z jej uścisku i obróciłem się by na nią spojrzeć. 
- Hej- przywitała się słodko. Była już nieźle wstawiona.
- Cześć, a gdzie twój partner?- zapytałem starając się by nie  zabrzmiało to ironicznie.
- Ohh, ten partner to był tylko żart. Chciałam abyś był zazdrosny.- przybliżyła się do mnie i wyszeptała mi do ucha. Moje ciało przeszła przyjemna fala ciepła. Nie zastanawiając się długo nad jej wypowiedzią, uradowany uwierzyłem jej.
- Zatańczymy?- zaproponowałem, po chwili jednak zacząłem rozważać czy to dobry pomysł. Dziewczyna ledwo stała na nogach. Przytuliłem ją do swojego torsu i pocałowałem w czubek głowy.
- Chodźmy na górę.- wymruczała. O nie, nie mam zamiaru pieprzyć jej w takim stanie. Nawet nie będzie tego pamiętać, już jedną pijaną, napaloną zaliczyłem. I co z tego mam? Same kłopoty.- wzdrygnąłem się na myśl o Cloe, balu w jej szkole, pomieszczeniu na mopy.
- Zawiozę cię do domu.- oznajmiłem. - Chodź. 


________________________________________________________________________
( Louis)
 Wybiegłem przed dom, rozglądałem się, krzyczałem. Wszystko na nic, nie było jej. Gdyby nie Harry na pewno bym ją dogonił- pomyślałem. Cieszyłem się jednak, że mogłem zamienić z nim parę słów. Tęsknię za nim. Będę musiał się z nim spotkać. On i Nora? To tylko tania dziwka, nie dziewczyna dla niego.Teraz jednak muszę zająć się swoimi sprawami. Chyba trochę przesadziłem.  Przeczesałem włosy palcami by dodać sobie otuchy, wyjąłem telefon i wybrałem numer Cloe. Nie odbiera. A co ja sobie myślałem? Postanowiłem napisać smsa.
________________________________________________________________

nadawca: Louis
odbiorca: Cloe
Musimy porozmawiać, proszę odezwij się. Chcę wiedzieć czy wszystko w porządku.
________________________________________________________________
  
Stałem przez chwilę przestępując z nogi na nogę. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Podskoczyłem podekscytowany, słysząc dźwięk wiadomości.

_________________________________________________________________

nadawca: Cloe
odbiorca: Louis
Nic nie jest w porządku. Bez ciebie nie będzie w porządku. Dlaczego wszystko się tak skomplikowało? Tak bardzo bym chciała żebyś tu był.
__________________________________________________________________

Nie odpisałem. Odnalazłem swój samochód i ruszyłem z piskiem opon. Chce żebym z nią był? Już się robi. 
Jechałem tak szybko, że 10 minut później znajdowałem się pod jej domem. Modliłem się w duchu, by nie było jej cioci. Na pewno płakała, przeze mnie. Nie dziwię się że jej ciocia nie przepada za mną.
Światło paliło się jedynie w pokoju na górze, wziąłem głęboki wdech i po cichu nacisnąłem klamkę. Nie były zamknięte więc wszedłem jak najciszej umiem. Zdjąłem buty i wbiegłem po schodach. Zaraz, zaraz który to jej pokój? Zastanawiałem się przez moment, próbując przypomnieć sobie jak ostatni raz tu byłem. Podszedłem do drzwi na końcu korytarza, były uchylone. Stanąłem w progu. Paliła się tylko lampka. Cloe leżała na łóżku odwrócona w stronę okna, słyszałem jak płacze. Serce ścisnęło mi się w piersi. Podszedłem do niej, nachyliłem się i szepnąłem.
- Jestem przy tobie skarbie.
 

__________________________________________________________________
27 komentarzy = kolejny rozdział
Cieszymy się, że dostałyśmy większą ilość komentarzy niż prosiłyśmy. Ten rozdział przynosi dużo pozytywnych i negatywnych emocji no i wreszcie Cloe z Louisem pogodzą się, a może jednak nie? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. :))))