Krótka wiadomość.
Od 28.07 do 07.08. Będę na koloniach i nie dodam kolejnego rozdziału. To tak żebyście wiedzieli :) Jeśli będzie tyle komentarzy ile bym chciała to rozdział dodam 08.08 :) To tyle.
________________________________________________________________
Leżałam na brzuchu i opalałam swoje plecy w ciszy, spokoju i bez towarzystwa Harry'ego. Czego więcej chcieć od życia? No właśnie, niczego. Gdy leniuchowałam sama na kocu, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Lepszej muzyki dla mych uszu nie było. Kiedy wsłuchiwałam się w świergot, nagle mnie trochę zmuliło. Moje oczy stały się ciężkie, więc zaczęłam sobie drzemać. Byłam jeszcze w połowie przytomna, ponieważ poczułam jak miejsce obok mnie jest już zajęte przez zielonookiego bruneta z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Wiesz? Nie przeszkadzałoby mi to gdybyś opalała się bez stanika, na dodatek leżąc na plecach - na jego ustach zawitał uśmiech, który ukazywał jego słodkie dołeczki. Dopiero teraz udało mi się je zauważyć, gdyż Harry nie za często uśmiechał się w moim towarzystwie.
- Czy ty ze mną flirtujesz? - zapytałam.
- Powiedzmy - nagle uśmiech z jego twarzy znikł. A szkoda.
- Przypominam, że ja już mam chłopaka od flirtu ze mną i jest nim Louis - uśmiechnęłam się, niestety bez wzajemności.
Chłopak odwrócił wzrok w drugą stronę i przez chwilę w coś się wgapiał. Mój wzrok powędrował w punkt, który go zaciekawił. Właśnie, tylko jaki to był punkt?
- Chcesz tu tak cały czas leżeć? - zapytał.
- Jest mi tu wspaniale.
- Woda jest ciepła, skorzystaj.
- Nie mam ochoty Hazz, odpuść.
- Nie - wstał i wziął mnie na ręce.
Byłam wtedy bezbronna, mimo tego, że walczyłam o to żeby mnie puścił. Waliłam go w plecy, krzyczałam. Robiłam wszystko żeby mnie puścił.
- Harry!! Nie chcę!
- Gotowa?
Staliśmy w wodzie. To znaczy on stał trzymając mnie na rękach.
- Na co mam być gotowa? - zapytałam patrząc na niego z przerażeniem. A go to tylko bawiło. Widocznie czerpał z tego zabawę. Znęcanie się nad słabszymi. Tak mogłabym to teraz nazwać.
Nagle mnie puścił. Zaczęłam krzyczeć, bo woda była zimna. Chyba dlatego, że słońce mnie mocno ogrzało. Wstałam jak oparzona, a Harry wgapiał się we mnie z zadowoleniem na buzi.
- Co cię tak bawi, ochujałeś?! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
Nie odezwał się ani słowem tylko miał otwartą buzię i nie wgapiał się w moją twarz tylko.... tylko w moje piersi!! Ja pierdole, co za wstyd... zgubiłam stanik i to jeszcze na dodatek przy nim. Chciałam się zapaść pod ziemię w tym momencie. Natychmiastowo zakryłam moje piersi rękoma i patrzyłam na niego wzrokiem, coś w stylu mordercy.
- To. Nie. Jest. Śmieszne. Kurwa. Szukaj. Mój. Stanik!!! - krzyknęłam mu znowu w twarz oddzielając od siebie słowa.
Nagle chłopak wybuchł śmiechem i zanurkował. Ja postanowiłam wyjść z wody i okryć się kocem, który leżał na piachu. Nie było mi do śmiechu. Odkąd jestem dziś z Harrym przytrafiają mi się same nieszczęścia.
Po kilku minutach wyszedł rozbawiony loczek z moim białym stanikiem w ręku. Podszedł do mnie i nie obeszło się bez głupiego komentarza.
- Jaki to rozmiar? - zaśmiał się i uśmiechnął się zawadiacko.
- Sraki, nie twój interes. A teraz odwróć się bo chcę go ubrać.
Chłopak zaczął się śmiać i się odwrócił. Ja też postanowiłam się odwrócić, bo znając takich jak on, będzie i tak miał czelność podglądywać. Miałam dość cholernie tego dnia i dość Harry'ego. Na początku jak go poznałam nie wydawał się takim dupkiem. Chyba, że był na haju. Właśnie teraz oznajmiłam sobie, że go nie lubię.
Przepraszam was, ze rozdział taki krótki, ale nie mam czasu na napisanie dłuższego. Sami wiecie, pakowanie się i inne pierdoły. Jeśli pod tym postem będzie 10 komentarzy, to obiecuję z ręką na sercu, że rozdział będzie dłuższy od tego. To cześć wam :)
________________________________________________________________
Leżałam na brzuchu i opalałam swoje plecy w ciszy, spokoju i bez towarzystwa Harry'ego. Czego więcej chcieć od życia? No właśnie, niczego. Gdy leniuchowałam sama na kocu, wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Lepszej muzyki dla mych uszu nie było. Kiedy wsłuchiwałam się w świergot, nagle mnie trochę zmuliło. Moje oczy stały się ciężkie, więc zaczęłam sobie drzemać. Byłam jeszcze w połowie przytomna, ponieważ poczułam jak miejsce obok mnie jest już zajęte przez zielonookiego bruneta z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Wiesz? Nie przeszkadzałoby mi to gdybyś opalała się bez stanika, na dodatek leżąc na plecach - na jego ustach zawitał uśmiech, który ukazywał jego słodkie dołeczki. Dopiero teraz udało mi się je zauważyć, gdyż Harry nie za często uśmiechał się w moim towarzystwie.
- Czy ty ze mną flirtujesz? - zapytałam.
- Powiedzmy - nagle uśmiech z jego twarzy znikł. A szkoda.
- Przypominam, że ja już mam chłopaka od flirtu ze mną i jest nim Louis - uśmiechnęłam się, niestety bez wzajemności.
Chłopak odwrócił wzrok w drugą stronę i przez chwilę w coś się wgapiał. Mój wzrok powędrował w punkt, który go zaciekawił. Właśnie, tylko jaki to był punkt?
- Chcesz tu tak cały czas leżeć? - zapytał.
- Jest mi tu wspaniale.
- Woda jest ciepła, skorzystaj.
- Nie mam ochoty Hazz, odpuść.
- Nie - wstał i wziął mnie na ręce.
Byłam wtedy bezbronna, mimo tego, że walczyłam o to żeby mnie puścił. Waliłam go w plecy, krzyczałam. Robiłam wszystko żeby mnie puścił.
- Harry!! Nie chcę!
- Gotowa?
Staliśmy w wodzie. To znaczy on stał trzymając mnie na rękach.
- Na co mam być gotowa? - zapytałam patrząc na niego z przerażeniem. A go to tylko bawiło. Widocznie czerpał z tego zabawę. Znęcanie się nad słabszymi. Tak mogłabym to teraz nazwać.
Nagle mnie puścił. Zaczęłam krzyczeć, bo woda była zimna. Chyba dlatego, że słońce mnie mocno ogrzało. Wstałam jak oparzona, a Harry wgapiał się we mnie z zadowoleniem na buzi.
- Co cię tak bawi, ochujałeś?! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
Nie odezwał się ani słowem tylko miał otwartą buzię i nie wgapiał się w moją twarz tylko.... tylko w moje piersi!! Ja pierdole, co za wstyd... zgubiłam stanik i to jeszcze na dodatek przy nim. Chciałam się zapaść pod ziemię w tym momencie. Natychmiastowo zakryłam moje piersi rękoma i patrzyłam na niego wzrokiem, coś w stylu mordercy.
- To. Nie. Jest. Śmieszne. Kurwa. Szukaj. Mój. Stanik!!! - krzyknęłam mu znowu w twarz oddzielając od siebie słowa.
Nagle chłopak wybuchł śmiechem i zanurkował. Ja postanowiłam wyjść z wody i okryć się kocem, który leżał na piachu. Nie było mi do śmiechu. Odkąd jestem dziś z Harrym przytrafiają mi się same nieszczęścia.
Po kilku minutach wyszedł rozbawiony loczek z moim białym stanikiem w ręku. Podszedł do mnie i nie obeszło się bez głupiego komentarza.
- Jaki to rozmiar? - zaśmiał się i uśmiechnął się zawadiacko.
- Sraki, nie twój interes. A teraz odwróć się bo chcę go ubrać.
Chłopak zaczął się śmiać i się odwrócił. Ja też postanowiłam się odwrócić, bo znając takich jak on, będzie i tak miał czelność podglądywać. Miałam dość cholernie tego dnia i dość Harry'ego. Na początku jak go poznałam nie wydawał się takim dupkiem. Chyba, że był na haju. Właśnie teraz oznajmiłam sobie, że go nie lubię.
Przepraszam was, ze rozdział taki krótki, ale nie mam czasu na napisanie dłuższego. Sami wiecie, pakowanie się i inne pierdoły. Jeśli pod tym postem będzie 10 komentarzy, to obiecuję z ręką na sercu, że rozdział będzie dłuższy od tego. To cześć wam :)