piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 15

Dziękuję wam za ponad 1000 wyświetleń! Jest mi z tego powodu bardzo miło. Byłoby jeszcze milej jakby pod każdym postem było dużo komentarzy :D

____________________________________________________________________________________

- Proszę?
- Nie ma takiej opcji Cloe, zrozum, że to nie jest dla mnie. - odparł bez emocji.
I co? Znowu powraca chuj Louis, jakiego poznałam na początku? Nie dzięki.
- Ale dlaczego? Dlaczego się nie poświęcisz?
- Powtarzam, że to nie dla mnie. Pewnie będziesz chciała żebym włożył jakiś debilny garnitur czy coś. - skrzywił się.
- I tylko z tego powodu nie chcesz?! - krzyknęłam.
- Uspokój się! Jest też wiele innych powodów dlaczego nie chcę iść, ponieważ tego dnia jestem zajęty! - krzyknął.
Nie lubiłam kiedy na mnie krzyczał. Przecież ta rozmowa mogła inaczej wypaść, prawda?
- Ohh doprawdy? Przecież ja nawet nie powiedziałam ci kiedy jest ten bal.
I tu go miałam.
- To jest nieważne. I tak nie pójdę. - powiedział i odpalił papierosa.
Wkurzyłam się. Postanowiłam go zostawić samego w jego domu. Miałam już na dzisiaj dość przeżyć. Już od początku ten dzień nie zapowiadał się ciekawie. Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Przecież dużego wyczynu od niego nie wymagałam. To nic takiego, chciałam iść, ale chyba zmieniam plany. Będę siedzieć tego wieczoru w domu, przy książkach, kiedy wszyscy znajomi ze szkoły będą się świetnie bawić u boku swoich par. Czemu jest taki uparty? Jest zbyt tajemniczy, wiem ze wszystkiego mi nie mówi i to mnie strasznie frustruje. Ale mam bzika na jego punkcie. I za to wszystko jaki on jest, niezależnie od jego wad czy cech, za to go uwielbiam. Choć dalej będę żywić do niego urazę. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak się zachował, wiedziałam że nie mogę tak tego zostawić. Lęk i ciekawość przed tym co ukrywa wzięła górę, musiałam się dowiedzieć i to jak najszybciej. Ale jak miałam to zrobić? Śledzić go? Nie wiem czy byłby to najlepszy pomysł. Cholera . Jest jeszcze jeden problem. Bardzo chciałabym jednak pójść na ten bal, ale przecież nie pójdę sama. Byłam tak zamyślona, że nawet nie usłyszałam dźwięku przychodzącego sms'a. Zerknęłam na ekran ' Harry'. Gdyby tak poprosić go żeby to on ze mną poszedł? Szybko odgoniłam od siebie tę myśl.
" Dalej się na mnie wściekasz? "
Tak właściwie, głupio mi było, że naskoczyłam na niego z tego powodu, że chciał mnie tylko podwieźć. Tzn. Louis go poprosił, ale on mu nie odmówił.
" Nie, przepraszam cię za moje zachowanie, jesteś na mnie zły? x "
Po chwili przyszedł sms z odpowiedzią.
" Nie przejąłem się tym, lubię takie dziewczyny jak ty. xx "
Nie wiem dlaczego ucieszyłam się z takiej odpowiedzi. Co się ze mną działo? Przecież nie przepadałam za Harrym..
Przypomniałam sobie o balu, który miał się odbyć już niebawem. Nie pozostaje mi nic innego jak poprosić Harrego żeby ze mną poszedł. Lekko poddenerwowana postanowiłam działać.
 '' Harry jeszcze raz bardzo Cię przepraszam za moje zachowanie. Niedługo u mnie w szkole jest bal, poszedłbyś ze mną? x''.
Minuty gdy czekałam aż odpisze dłużyły się jak tylko mogły. Dlaczego się tak denerwowałam?
Z jednej strony zastanawiałam się czy warto iść z Harrym, skoro jestem dziewczyną Louisa i to byłoby nie fair wobec niego, ale z drugiej strony, chciałam iść i zasłużył na to, żeby zeżarła go zazdrość.
Nagle przyszedł sms od loczka.
" Hmm... czyżby to mój urok na ciebie podziałał? x "
Zaśmiałam się pod nosem.
" Nie mam z kim iść po prostu. "
Szybko odpisał, co dalej zadziwiało.
" Dasz mi znać co i owo. x "
 Byłam wdzięczna Harremu. Martwiło mnie trochę że zawsze kiedy potrzebuje pomocy i wsparcia to Harry jest przy mnie, nie Louis. Wiedziałam, że gdy dowie się że idę na bal z Harrym, będzie zazdrosny i wkurzony. Tego właśnie chciałam. Pochłonięta rozmyśleniami, nawet nie zauważyłam kiedy, znalazłam się już na swojej ulicy, byłam prawie pod domem. W salonie paliły się światła, co oznaczało, że ciocia jest. Ciekawe czy nadal jest na mnie zła..

*  *  *
Wieczór

Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach. Przeglądałam różne stronki na zabicie nudy. Całe szczęście jutro sobota i nie muszę wstawać wcześniej.
Odstawiłam urządzenie na bok i położyłam się. Może i byłam zła na Lou, ale jednak tęskniłam za nim i nie potrafiłam się na niego długo gniewać, dlatego postanowiłam do niego napisać, czy by poświęcił dla nas dzisiejszy wieczór. Naprawdę, miałam dość już kłótni, dlatego postanowiłam do niego napisać.
" Przepraszam cię za moje zachowanie..."
Dość długo czekałam na to, aż raczy mi odpisać. Denerwowałam się.
" Nic nie szkodzi. x "
Odetchnęłam z ulgą.
" Masz czas? Stęskniłam się za tobą. x "
Miałam motylki w brzuchu, na myśl spędzenia z Louisem trochę czasu.
" Przykro mi Cloe, zajęty jestem. "
Umm... Zabolało. Co było w tej chwili ważniejszego ode mnie?
" Aha... dobrej nocy. x "
Przyznam zawiodłam się. Chciałam naprawdę spędzić ten wieczór u boku Louis'a. W jego ciepłych ramionach. Ciekawiło mnie czym on był zajęty. Śledzenie go było kuszące, choć nieodpowiednie. Na dodatek nie pasowało to do mnie, ale sam mi przecież nie wyzna co kryje w zanadrzu. Co by to było gdyby on mnie przyłapał? Na pewno nie byłby zadowolony, ale chcę wiedzieć. Sama nie chciałam go śledzić, dlatego postanowiłam zadzwonić do Dan. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej Dan. Masz czas? - zapytałam.
- Właściwie to leżę i czytam książkę, a coś się stało?
- Przyjedź do mnie. Mam sprawę, tylko ubierz się w coś wygodnego i najlepiej czarnego. Nie pytaj teraz o co chodzi. Jak przyjedziesz to się dowiesz. - rozłączyłam się.
Podeszłam do szafy w poszukiwaniu jakichś ciemnych i wygodnych ubrań. Czułam się jak jakiś złodziej próbujący wkraść się do jakiejś wielkiej rezydencji i coś zwinąć. Albo jak jakiś agent. Owszem, nie w garniturze, ale takie moje odczucia. Mogę powiedzieć, że to jest moja " misja".
Musiałam się jakoś wymknąć, ponieważ moja ciocia jeszcze nie śpi, tylko siedzi w salonie i ogląda telewizję. Dlatego powinnam wyjść przez okno.
Gdy wreszcie znalazłam jakieś przydatne ubrania, napisała do mnie Danielle.

 " Jestem już pod twoim domem, czekam. x "
Po przeczytaniu smsa, sprężyłam się i pobiegłam do łazienki, aby się przebrać w przygotowane ubrania. Związałam włosy w koński ogon i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i zgasiłam lampkę, a także zostawiłam telefon na łóżku. Po cichu otworzyłam okno. Całe szczęście, obok mojego okna znajdowała się rynna, po której zamierzałam zejść. Wyszłam i chwyciłam się rynny, lekko się chwiejąc. Jednak to nie wygląda na takie łatwe, bo rynna w każdej chwili mogła się osunąć i z mojego planu wtedy nici. Schodziłam na dół jak najciszej umiałam, aż nagle moja noga źle stanęła i opadłam na trawnik. Całe szczęście zeszłam już dość nisko, że wielkiej krzywdy sobie nie zrobiłam, oprócz siniaków. Upewniłam się, czy moja ciocia nic nie usłyszała. Zaglądnęłam przez okno do salonu, ale ona chyba już spała.
Nie tracąc czasu podbiegłam do samochodu, w którym siedziała Danielle. Ciekawe ile na mnie już czekała.
- Przepraszam, że tak długo. - powiedziałam zapinając przy tym pasy bezpieczeństwa.
- Nic nie szkodzi. Dlaczego kazałaś mi się tak ubrać? - zapytała, unosząc jedną brew do góry.
- Musimy trochę pośledzić Lou, ponieważ on nic mi o sobie nie mówi i raczej nie zamierza powiedzieć, dlatego dziś sobie powęszymy. - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- To mi się podoba, masz jakiś plan? - odwzajemniła mój uśmiech.
- Idziemy na żywioł. Jedź pod jego dom. - powiedziałam.
Jechałyśmy 10 minut, a ja mniej więcej opowiedziałam Dani o co mniej więcej mi chodzi. Stanęłyśmy trochę dalej od Louis'a domu, żeby nas nie zauważył. Plusem było to że Danielle samochód nie rzucał się w oczy, ponieważ był czarny.
Siedziałyśmy w samochodzie jakieś 5 minut, aż nagle zobaczyłyśmy, że dwie postacie wychodzą z domu mojego chłopaka. Był to Niall, a zanim Louis. Rozmawiali o czymś ze sobą, aż Louis podarował dla Nialla jakąś niewielką walizkę, w której nie wiem co było.
Po chwili chłopcy ruszyli w stronę jakiegoś samochodu.
- Co oni kombinują? - zapytała Danielle zaintrygowana tą całą sytuacją. 
- Nie wiem, ale jedziemy za nimi. - poinformowałam dziewczynę.
Kiedy chłopcy się nieco oddalili, ruszyłyśmy za nimi. Jechaliśmy w kierunku centrum miasta, bardziej tego mroczniejszego, gdzie nikt normalny o tej porze nie pojawiłby się w tej części miasta.
Po chwili stanęliśmy przed jakimś niewielkim magazynem.
Danielle zaparkowała samochód ulicę dalej, ponieważ postanowiłam że będzie lepiej skradać się nam pieszo. Po cichu dotarłyśmy już prawie przed magazyn, ale postanowiłyśmy wszystko obserwować z daleka, chowając się za wielkim krzakiem.
Przed magazynem stał Louis, Zayn, Harry, Niall i jakiś facet. Nie wiem czy widziałam dobrze, ale miał około trzydziestki. Rozmawiali o czymś, niestety nie mogłam usłyszeć o czym.
- Dan, chodźmy bliżej. - zaproponowałam.
Przybliżyłyśmy się, żeby lepiej coś słyszeć, ale dalej bez skutku. Nie mogłam jeszcze bliżej podjeść, bo by nas zdemaskowali.
Po chwili Niall wręczył dla tego faceta walizkę, którą niedawno podarował dla niego Louis. Zanim blondyn to zrobił otworzył ją. Niestety nie mogłam dostrzec co się w niej znajdowało, ale już zdążyłam się domyśleć. Dragi. To na pewno było to cholerstwo.
Nagle Zayn spojrzał się w naszą stronę, a my odruchowo opadłyśmy na ziemię. Nie wiem jak Dani, ale ja się trzęsłam i w duchu przeklinałam siebie, za to, że pewnie już nas zauważyli.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się. Kurwa. Nie. Nie. Nie!! Zacisnęłam powieki, mając nadzieję, że to wiewiórka, lub kot.
- Co ty tu kurwa robisz?! - krzyknął do mnie znany mi już dobrze głos.
Louis. No to teraz jestem w wielkim gównie.

______________________________________________

Myślę, że wam się spodoba. Trochę pomogła mi go pisać moja przyjaciółka Natalka.
5 komentarzy, następny rozdział :)


5 komentarzy :