wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 18


Cześć, nazywam się Natalia. Nie jestem Directionerką, ale zouwi bejbe jest moją przyjaciółką, więc postanowiłam pomóc jej w pisaniu tego opowiadania. Mam nadzieję, że będzie wam się podobało.
                                                                                              fallen angel


_______________________________________________________________________

- Cloe, to ty?- usłyszałam głos cioci dobiegający z salonu.
- Tak, to ja.- odpowiedziałam zestresowana. Bardzo kochałam moją ciocię, ale te jej kazania były nie do zniesienia. Wiem, że zrobiłam źle, przyznam się do winy, wysłucham i dam sobie spokój. Nie chce rozpoczynać kolejnej kłótni. Ostatnio zbyt często dochodzi między nami do spięć.
Ciocia podeszła do mnie i pocałowała mnie na przywitanie w policzek, szczerze się do mnie uśmiechając.
- Mogłaś chociaż napisać mi kartkę, że wychodzisz wcześnie. Martwiłam się trochę, nie odbierałaś telefonu.
Ulżyło mi. O niczym się nie dowiedziała. Niestety musiałam ją okłamać.
- Przepraszam Dan zadzwoniła do mnie, żeby wyciągnąć mnie na poranny spacer, po drodze zaszłyśmy do niej do domu i nawet nie zauważyłam, że już tak późno.- ostatnio kłamstwo szło mi coraz lepiej. Miałam wyrzuty, że zaczynam robić to tak często. Ale nie miałam wyboru, przecież nie mogłam powiedzieć jej, że tak naprawdę spędziłam noc u Louisa.- A tak właściwie dlaczego nie jesteś w pracy?- zapytałam, zmieniając temat.
- Mam dziś nocny dyżur, co zjadłabyś na obiad maleńka?
Zastanawiałam się skąd u cioci taki dobry humor. Postanowiłam wykorzystać go jak najlepiej.
- Wiesz, bardzo uwielbiam twoje spaghetti.- uśmiechnęłam się zalotnie.
- W takim razie biorę się do roboty. Hmm, Cloe ..chciałabym cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Nie powinnam w taki sposób traktować twojego nowego kolegi.- powiedziała lekko poddenerwowana.
Byłam w szoku.
- W porządku ciociu, nie gniewam się.- rzuciłam w jej stronę biegnąc na górę do swojego pokoju.
Gdy weszłam do pokoju, momentalnie opadłam na łóżko. Wygrzebałam spod poduszki mój telefon i byłam zaskoczona sms'esem. A któż mógłby do mnie napisać jak nie Louis?
" Cześć skarbie i jak tam z twoją ciocią? x "
Uśmiechnęłam się sama do siebie, że upiekło mi się, ale nie byłam z tego zadowolona. Za dużo cioci zawdzięczam żeby ją okłamywać, ale tego nie mogłam akurat jej powiedzieć.
" Nie domyśliła się x"
Zastanawiałam się co dziś mogę robić. Chyba wybiorę się z Danielle na małe zakupy. Przecież muszę mieć jakąś sukienkę na ten bal. Od razu do niej napisałam.
" Hej kochana, jesteś chętna na mały shopping? xx "
Szybko dostałam odpowiedź.
'' No pewnie, będę po ciebie za 20 minut. x ''
Po chwili przyszedł kolejny sms. Tym razem od Louisa.
'' Cieszę się, że nie miałaś przeze mnie problemów. Już tęsknie, zobaczymy się wieczorem. x "
Ucieszyłam się. Mimo, że zaledwie parę minut temu rozstałam się z chłopakiem już za nim tęskniłam.
Poszłam do łazienki, aby poczesać włosy i zrobić delikatny makijaż. Chwilę później byłam już gotowa. Zeszłam na dół.
- Ciociu, pójdę z Dan na zakupy. Nie masz nic przeciwko?- zapytałam.
- No pewnie, że nie mam. Ale co z obiadem?-odpowiedziała.
Na śmierć zapomniałam, że miałyśmy dziś wspólnie zjeść. Z podwórka dobiegał już dźwięk klaksonu samochodowego.
- Może zaproś swoją koleżankę? Zjemy wspólnie, a potem ruszycie na te wasze zakupy.- uśmiechnęła się.
Pocałowałam ciocię w policzek i poszłam na dwór zawołać Dani.
- Hej kochana!- krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- Hej, stęskniłam się za tobą, dawno się nie widziałyśmy.- powiedziałam, dając jej lekkiego, zaczepnego kuksańca w brzuch. - Moja ciocia zaprasza nas na obiad. Co ty na to?
- Oh bardzo chętnie, w końcu będę miała okazję poznać twoją ciocię - odpowiedziała uradowana.
Ruszyłyśmy w stronę domu.
Gdy już weszłyśmy do środka, czekała na nas moja ciocia.
- A więc ty jesteś Danielle? - uśmiechnęła się jeszcze bardziej przyjaźniej.
- Tak proszę pani - odwzajemniła uśmiech i uścisnęła jej dłoń.
- Jesteś jeszcze bardziej ładniejsza niż cię sobie wyobrażałam.
- Dziękuję. Jest pani bardzo miła - zaśmiała się.
Weszłyśmy do kuchni i usadowiłyśmy się przy stole, czekając na posiłek. Kiedy już jadłyśmy, nie obeszło się bez wypytywania Dan przez moją ciocię. Pytała dosłownie o wszystko. Było zabawnie. Zjadłyśmy i podziękowałyśmy cioci za tak dobry obiad. Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się ku samochodowi dziewczyny.
- I jak, Louis ucieszył się, gdy zaprosiłaś go na bal?- zapytała, niczego nieświadoma. 
- Ughhm. Wiesz Danielle..- zaczęłam.- Idę na bal z Harrym.- odpowiedziałam, po czym się zaczerwieniłam.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się zdziwienie. Chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Jak to? Dlaczego?- zapytała.
- Louis stwierdził, że nie będzie się w takie rzeczy bawił, że to nie dla niego. Kogo innego miałam poprosić? Został mi tylko Harry, nie chcę iść sama.- odpowiedziałam.
- Musiało być ci przykro, Lou zachował się nie w porządku.Wie, że idziesz z Harrym?- zapytała, nadal zszokowana Danielle.
- Trochę się zdenerwował, ale chyba się z tym pogodził. W końcu on mi odmówił.
Pochłonięte rozmową znalazłyśmy się już pod ulubionym sklepem Dani.
- Stawiamy na seksowne mini czy może średniowieczne suknie do ziemi?- zażartowała.
- Te średniowieczne są najmodniejsze.- zaśmiałam się.
Uradowane weszłyśmy do sklepu.
Butik był pełen świetnych ubrań, nie wiedziałyśmy gdzie mamy zatrzymać wzrok. Zaczęłam żałować ze wzięłam tylko 40 funtów. Podeszłyśmy do działu, w którym były sukienki. Od razu rzuciła mi się w oczy, seksowna, kremowa sukienka. Była na ramiączkach. Biust podkreślał znajdujący się pod nim cienki, brązowy pasek. Dolna część sukienki była luźno opuszczona. Postanowiłam ją przymierzyć.
- Danielle, pójdę przymierzyć tą.- pokazałam sukienkę przyjaciółce.
- O matko, ale śliczna. Zawołaj mnie jak ją włożysz.- powiedziała.
Ruszyłam więc do przebieralni. Ubrałam sukienkę i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Musiałam przyznać sama przed sobą, że wyglądam w niej naprawdę seksownie. Sięga mi do połowy uda, pasek sprawia, że mój biust jest wyraźnie podkreślony. Nie wiem czy Louis byłby zadowolony gdyby dowiedział się, że Harry i reszta chłopaków na balu będzie mnie w niej oglądało. Szybko odgoniłam od siebie tą myśl.
- Dan!- krzyknęłam, wychylając głowę zza zasłony.
Dziewczyna pojawiła się w mgnieniu oka.
- O jejkuu. Wyglądasz zajebiście! - powiedziała z uśmiechem na twarzy.- Patrz co dla ciebie mam.- powiedziała, pokazując mi czarne czułenka, które trzymała w rękach.
Włożyłam je od razu, pasowały do sukienki idealnie.
- Dobra dość gadania o mnie, pokaż co znalazłaś dla siebie.- powiedziałam wskazując na rękę w której trzymała miętową sukienkę i białe szpilki.
- W takim razie lecę ją przymierzyć.- rzuciła idąc w kierunku kolejnej przebieralni.
Czekałam dość długo, po chwili zza parawanu wyłoniła się Dan, wyglądała prześlicznie.
- O, dziewczyno. Liam padnie z wrażenia.- puściłam do niej oczko.
Przytuliłyśmy się po czym ruszyłyśmy by zdjąć ubrania i zanieść je do kasy. Zadowolone z zakupów zapłaciłyśmy i wyszłyśmy ze sklepu.
- Myślę, że to będzie naprawdę udany bal.- powiedziałam z uśmiechem.
- Ja również. - zaśmiała się dziewczyna.
Wsiadłyśmy do samochodu, Danielle włączyła radio, leciało '' Kelly Clarkson - My life would suck without you'', wesoło podśpiewywałyśmy całą drogę powrotną do mojego domu.
Pożegnałam się z Dani i wysiadłam z samochodu posyłając jej szczery uśmiech. Cioci nie było w domu, więc ruszyłam na górę, aby się przebrać i pójść pod prysznic. Jeszcze dziś miał zawitać u mnie Louis.

*  *  *

Harry's POVNie mogę przestać o niej myśleć. Cały czas miałem przed sobą piękną dziewczynę o dużych niebieskich oczach. To jak się przy mnie zachowuje. Broni się przed uczuciem, które się w niej rodzi. W tak krótkim czasie zdążyła zawładnąć moimi myślami i sercem.  Szczerze to nigdy czegoś takiego nie czułem. To jest dla mnie coś nowego.  Chciałem być przy niej, czuć jej zapach, który nie dawał mi normalnie funkcjonować. Pociągała mnie jej niewinność. Jest taka skryta. Pragnąłem jej jak nikogo innego. Po prostu nie mam w tym przypadku szczęścia, ale to nie oznacza, że się poddam. Jeszcze będzie moja.


*  *  *


Louis's POV
Wysiadłem pod domem Harrego. Byłem spięty, powinienem go przeprosić, choć rzadko zdarza mi się używać tego słowa. Ale robiłem to wszystko ze względu na naszą przyjaźń. Gdy już podszedłem do jego drzwi, zapukałem i czekałem aż Loczek mi je otworzy. Stałem tam przez dłuższą chwilę aż nagle ujrzałem bruneta.

- Co ty tu robisz? - zapytał, zaskoczony moją obecnością.
- Stary... przepraszam, że tak się zachowałem wobec ciebie dziś rano. Cloe jest moją pierwszą dziewczyną na serio. Jestem o nią cholernie zazdrosny. - zacząłem. - Nie chcę żeby jakikolwiek facet się do niej zbliżał, nawet nie wiesz jak trudno było mi ją zdobyć.
- W porządku, rozumiem. Poniosły cię nerwy, ale nie masz o co być zazdrosny, bo ja z Cloe jesteśmy tylko dobrymi znajomymi. Sam chciałeś żeby mnie polubiła. Nie mam wobec niej złych zamiarów. - oznajmił, po czym podszedł bliżej żeby mnie uścisnąć. - Wejdziesz? - zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku. 

- Wybieram się jeszcze do Cloe, innym razem. - uśmiechnąłem się lekko. 
- Miłego wieczoru, pozdrów ją. - puścił mi oczko.
Nie wiem dlaczego, ale w jego głosie wyczułem nutkę ironii. Postanowiłem to zignorować.
- Dziękuję. - powiedziałem, kierując się w stronę wozu.

*  *  *

Cloe's POV


Zniecierpliwiona czekałam na Louisa, czyżby zapomniał o naszym dzisiejszym wieczorze? Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a:
Harry:
"Nie mogę doczekać się balu. Ubierz się w coś seksownego, chcę żebyś wyglądała pociągająco. x "
Nie potrafiłam zrozumieć uczucia, którym darzyłam Harrego. Wiedziałam, że nie jest mi obojętny. Gdy już miałam odpisać na wiadomość, rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zeszłam na dół by otworzyć. Moim oczom ukazał się mój przystojny brunet z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tęskniłaś? - zapytał.
Chciałam odpowiedzieć, ale nie zdążyłam, gdyż Louis złożył na moich ustach, gorący pocałunek, przepełniony pożądaniem. 

Kiedy oderwaliśmy się od siebie z trudem łapiąc oddech. Rzekłam:
- Wejdź proszę. - uśmiechnęłam się i przygryzłam swoją wargę nie spuszczając wzroku z chłopaka.

- Bardzo chętnie, a co będziemy robić? - oblizał swoją wargę.
Pociągnęłam go za kołnierz jego koszuli. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Co byś powiedział na film? - zapytałam, kładąc się na łóżku.
- Jestem za. Co chcesz oglądać? - położył się obok mnie.

- Tres metros el cielo? - powiedziałam z hiszpańskim akcentem.
- Czemu nie, ale chyba nie będziemy leżeć w ubraniach.. jeszcze zaśniesz i kto cię potem rozbierze? - przygryzł seksownie swoją wargę.
Wstałam i nie spuszczając wzroku z oczu Louisa, zdjęłam swoje spodnie. Odwróciłam się w stronę szafy, w poszukiwaniu jakiejś dłuższej koszulki. Czułam spojrzenie chłopaka na swoim tyłku.

- Tak kochanie, wiem że jest bardzo pociągający - powiedziałam, ściągając z siebie sweter i przeciągając przez głowę znalezioną koszulkę. 
- Wcale nie musiałaś jej wkładać. Byłoby rewelacyjnie gdybyś zdjęła wszystko co masz na sobie - słysząc to zarumieniłam się jak burak.
- Ty się nie rozbierzesz? - zapytałam idąc w stronę łóżka.
 Chłopak szybkim ruchem zrzucił z siebie spodnie i koszulkę ukazując swój nagi tors. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zauważył to.
- Skarbie jeśli masz na coś ochotę po prostu mi powiedz. - znów się zaczerwieniłam. 
Położyliśmy się pod kołdrą, umieściłam swoją głowę na klatce Louisa i włączyłam film. Poczułam dużą dłoń chłopaka na swoim biodrze, delikatnie pieścił całe moje ciało co sprawiło że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


Czekamy na jak największą liczbę komentarzy, są one dla inspiracją do dalszego pisania. Miłego czytania :)



sobota, 24 sierpnia 2013

Chapter 17

Myślę, że spodoba wam się ten rozdział. Nie mam ciekawszych pomysłów, bo sami wiecie jak jest teraz. Nasz Zayn oświadczył się dla Perrie. A ja nie mam głowy do myślenia...  Nie cieszę się z tych zaręczyn. Boli mnie to... :c


_________________________________________________________________________


Obudził mnie dźwięk koparek dobiegający zza okna pokoju. Nawet w sobotę nie dadzą się wyspać, to chyba normalne, że o takiej godzinie ludzie chcą jeszcze spać. A właśnie, która godzina? Obróciłam się, by spojrzeć na zegarek. 8:47. Zorientowałam się, że wcale nie jestem w swoim łóżku. Momentalnie przypomniałam sobie ostatnią noc spędzoną z Louisem. Ale gdzie on tak właściwie jest? Postanowiłam zejść na dół, pewnie jest w kuchni. Schodząc po schodach towarzyszyły mi nieznośne bóle, w dolnych partiach ciała, chociaż już zdążyłam się przyzwyczaić. W całym domu panowała cisza, którą zakłócały te pieprzone koparki. W salonie, na stoliku znalazłam małą karteczkę. Podeszłam bliżej, żeby móc przeczytać wiadomość, która jest prawdopodobnie od słodkiego bruneta.
" Hej kochanie, spałaś tak słodko, że nie chciałem Cię budzić. Jestem na zakupach, ponieważ moja lodówka świeci pustakami, a przecież musisz coś jeść. Poczekaj na mnie, po śniadaniu odwiozę Cię do domu i tak nie miałabyś szans gdziekolwiek iść, dobrze wiesz z jakiego powodu ;) " 
W takim razie mam chwilę czasu, pójdę się wykąpać. Ruszyłam więc w kierunku łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania, weszłam pod prysznic i pozwoliłam żeby letnia woda pieściła moje nagie ciało. Kiedy skończyłam się myć, chwyciłam ręcznik wiszący obok, wytarłam mokre włosy robiąc turban.Wzięłam kolejny ręcznik, owinęłam się i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do sypialni Louisa. Stanęłam przy szafie, pełnej jego ubrań. Zrzuciłam ręcznik na ziemię, wygrzebałam z szafy pierwszą lepszą koszulkę i włożyłam ją na siebie. Wróciłam do łazienki, aby nałożyć majtki. Zdjęłam turban z głowy i jeszcze raz przetarłam włosy ręcznikiem. Nie zdążyłam ich rozczesać, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi. Nie byłam pewna czy powinnam otworzyć. Może to właśnie Lou wrócił z zakupów. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. 
Moim oczom ukazał się wysoki brunet z kręconymi włosami. Wyminął mnie, po czym zamknął drzwi. 
- Patrzę, że jesteś świeżo po kąpieli, czyżby zmęczyła cię ostatnia noc?- uśmiechnął się do mnie chamsko.
- Co ty tu robisz Harry? - zapytałam go lekko speszona.
Poczułam, że robię się lekko czerwona. Jego wzrok mnie onieśmielał. Przecież stałam teraz przed nim w koszulce sięgającej mi do połowy uda, w dodatku nie miałam stanika. 
Zignorował moje pytanie, jego wzrok powędrował w kierunku mojej klatki piersiowej. 
- Po raz kolejny mam okazję ujrzeć co nieco, tylko teraz niestety są okryte koszulką - powiedział najbardziej bezczelnym tonem na jaki było go stać. 
W głowie miałam obraz tego, co wydarzyło się gdy byłam z nim na plaży. Zakryłam piersi rękoma i postanowiłam zmienić temat.
 - Po co przyszedłeś? Louisa nie ma, przyjdź później. - powiedziałam i wskazałam głową drzwi. 
- Bardzo chętnie na niego poczekam, przy okazji dotrzymam ci towarzystwa. 
Pomyślałam sobie, że to dobra okazja, aby porozmawiać z nim o nadchodzącym balu. Niechętnie zaprosiłam go do środka. 
- Usiądź w salonie, zrobię nam coś do picia. - zaproponowałam.
Harry ruszył w stronę salonu, a ja do kuchni.
Po chwili wróciłam niosąc herbatę na tacy. Postawiłam ją na stole, po czym usiadłam na fotelu zachowując jak największy dystans między mną a Harrym. 
- Chodź bliżej, boisz się mnie?- zapytał, wciąż zerkając na mój biust. 
Zdenerwowana rzuciłam w niego poduszką, co tylko bardziej go rozbawiło. 
- Mnie tu jest bardzo dobrze.- powiedziałam nieśmiało. - Harry..- zaczęłam krępując się. - Pamiętasz, jak pisałam ci o balu w mojej szkole?
- Tak, pamiętam. Dlaczego nie pójdziesz na niego z Louisem?- zapytał wyraźnie zadowolony.
Chciałam zapytać co go tak bawi, ale odpuściłam. Postanowiłam nie schodzić z tematu, kułam żelazo póki gorące.
- Louis stwierdził, że to nie dla niego. - przyznałam. 
- Ale dlaczego akurat to ja mam pójść z tobą? - puścił do mnie oczko. 
Zaczynałam się denerwować.
- Dobra, tylko zapytałam. Nie chcesz iść, to nie! - oburzyłam się. 
Wstałam, chciałam już wyjść do kuchni, ale Harry chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Bardzo chętnie z tobą pójdę, nie obrażaj się - patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, nawet nie zorientowałam się, że Louis wrócił. 
- Kochanie, już jestem! - krzyknął brunet. 
Szybko oderwałam się od Harrego i kuśtykając ruszyłam w stronę swojego chłopaka.
Pocałowaliśmy się na powitanie, nie był to długi pocałunek, ale mimo to był przyjemny.
Harry stanął przy nas i odkaszlnął.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale..- przerwał mu wyraźnie niezadowolony Louis.
- Co ty tu kurwa robisz? Cloe dlaczego go wpuściłaś? - krzyknął porządnie wkurwiony chłopak.  
- Nie wiedziałam, że to on. A poza tym, przecież to twój przyjaciel, dlaczego miałabym go nie wpuszczać?- zapytałam.
Byłam zdziwiona reakcją mojego chłopaka, ciekawiło mnie co będzie dalej. 
- Wolałbym gdybyś podczas mojej nieobecności nie wpuszczała nikogo, nawet jeśli jest to ktoś z moich bliskich. - odpowiedział. 
Harry z uśmiechem na twarzy przyglądał się naszej rozmowie. 
- Co cię tak do chuja bawi? - rzucił Louis.
- Dlaczego Cloe tak kuleje?- zignorował jego pytanie. 
Złapałam się za biodro, które było obolałe, pełne siniaków. 
- Ja.. wcale nie kuleję.- zarumieniłam się.
- Nie powinno cię to interesować, czego chcesz?- zapytał zirytowany Lou. 
- Pogadamy kiedy ochłoniesz, a tak na przyszłość nie odrzucaj zaproszeń swojej dziewczyny, bo może z nich skorzystać ktoś inny. - uśmiechnął się dumnie i ruszył do wyjścia. 
- Co masz na myśli? - Louis stanął mu na drodze. 
- Myślę, że Cloe wytłumaczy ci to najlepiej. Zadzwoń jak się uspokoisz. Do zobaczenia Cloe - wyminął Louisa i wyszedł. 
Stałam jak wryta, nie wiedziałam co mam zrobić. Brunet patrzył na mnie pytająco. 
- Kochanie, nie powinieneś być na mnie zły. Odmówiłeś mi kiedy poprosiłam ciebie, a bardzo zależy mi żeby pójść, lecz sama nie pójdę.
- To mam rozumieć, że idziesz z nim? Jeszcze niedawno tak ci nie odpowiadało jego towarzystwo.
- Louis... - przerwał mi.
- W porządku, rozumiem. - odpowiedział uśmiechając się. - Może weźmy się za to śniadanie? Co byś powiedziała na naleśniki?
Była zdziwiona, że nie chciał prowadzić ze mną konwersacji na ten temat, ale akurat dobrze się składa, bo nie chciałam się z nim kłócić, więc nie drążyłam dalej tematu.
- Jestem jak najbardziej za, skąd wiedziałeś że je uwielbiam? - zapytałam uradowana.
- To czysty zbieg okoliczności Cloe - uśmiechnął się zawadiacko, po czym przyciągnął mnie do siebie.
Położył jedną rękę na mojej talii, drugą umieścił na mojej szyi lekko ją pieszcząc. Delikatnie chwycił zębami moją dolną wargę, po czym powoli się do niej przyssał. Rozpływałam się pod wpływem jego dotyku, jego ręce wciąż dotykały tak delikatnie moje ciało. Jego język powędrował szukając ukojenia w mojej buzi. Nasze języki sprawiały sobie przyjemność, ponieważ ja i Louis znaliśmy nasze słabe punkty.

- Kocham cię Cloe - wymruczał mi do ucha.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, delikatnie całując go w czoło.
Z trudem oderwaliśmy się od siebie, ja zajęłam się rozpakowywaniem torby z zakupami. Lou w tym czasie włączył radio, leciała akurat bardzo wesoła piosenka FALL OUT BOY - THIS AIN'T A SCENE IT'S AN ARMS RACE co jeszcze bardziej pobudziło mnie do pracy.

Zaczęłam podśpiewywać sobie pod nosem, ponieważ Fall out boy to mój ulubiony zespół i najbardziej lubię tą piosenkę. Wyjęłam najpotrzebniejsze rzeczy, aby zrobić naleśniki. Louis wyciągnął patelnie i olej. Postanowiłam podgłośnić radio. Nie śpiewałam dość głośno, bo zdaję sobie z tego sprawę, że nie mam zdolności muzycznych. 
 Kiedy zobaczyłam, że Louisa wzrok spoczywa na mojej klatce piersiowej zarumieniłam się, w końcu dalej nie miałam stanika.
- Kochanie, po takiej nocy nadal się mnie wstydzisz? Przecież widziałem już cie całą nagą. - uśmiechnął się zadziornie po czym rzucił we mnie plackiem naleśnikowym. Zaśmiałam się i nawet nie zauważyłam kiedy dostałam kolejnym.
- Lou jedzeniem nie wolno rzucać. - spojrzałam na niego z uśmiechem i pogroziłam palcem.
Chłopak zaśmiał się i kolejny placek poszedł w ruch.
-O nie kochanie, ze mną się nie zadziera. - zaśmiałam się i chwyciłam placek leżący na stole i rzuciłam nim w chłopaka. Tak o to rozpętała się nasza wojna naleśnikowa. To chyba najlepsze śniadanie jakie kiedykolwiek jadłam. Zmęczeni i najedzeni wzięliśmy się za sprzątanie, ponieważ kuchnia była cała w cieście naleśnikowym. Uwielbiam żarty z Lou. Kiedy usiłowałam wyciągnąć naleśnika spod stołu, Louis wziął mnie na ręce i skierował się do salonu.
- Puść mnie wariacie! - krzyczałam, śmiejąc się gdy mnie gilgotał.
Wylądowaliśmy na czarnej kanapie, pokrytej skórą. Nie miałam szans wyrwać się z uścisku chłopaka, co spowodowało że zostałam wymęczona gilgotkami.
Ukradkiem zerknęłam na zegarek, dochodziła 13. Przypomniałam sobie, że ciocia wcale nie wie że wymsknęłam się w nocy z domu, chyba że.. chyba że się dowiedziała. Czeka mnie pewnie ciekawe kazanie.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Louisa.
- Coś się stało?- zapytał zmartwiony.
- Nie, zastanawiam się tylko czy ciocia zauważyła że nie ma mnie w domu.- odpowiedziałam lekko spięta.
- Może lepiej będzie jak już zawiozę cię do domu? Po drodze zajadę jeszcze do Harrego chyba powinienem go przeprosić. - powiedział, puszczając do mnie oczko.

- Ohh Louis... nie chcę wracać do domu - zarzuciłam mu ręce na szyję i się w niego wtuliłam. - Jest mi tu dobrze z tobą.
- Też nie chcę ciebie odwozić kochanie, ale twoja ciocia znienawidzi mnie jeszcze bardziej. - zaśmiał się.
- A da się jeszcze bardziej niż do teraz? - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Chłopak złapał mnie za rękę po czym chwycił z blatu kluczyki i wyszliśmy z domu. Przez całą drogę do domu Lou odpowiadał mi kawały. Myślałam, że pękne ze śmiechu. Nie dość, że bolały mnie dolne partie ciała to i jeszcze brzuch od śmiechu. Gdy już byliśmy pod moim domem to niechętnie wyszłam z samochodu. Louis wyszedł razem ze mną aby odprowadzić mnie do drzwi.
- Będę tęsknił. - przytulił mnie i pocałował w głowę.
- Dzwoń, jak tęsknota będzie mocna. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. - Życz mi powodzenia, bo będę teraz trupem.
- Oczywiście, pozdrów swoją ciocię - zaśmiał się i ostatni raz cmoknął mnie w usta, po czym oddalił się do swojego wozu.
Odwróciłam się jeszcze na chwilę w jego stronę, ale Louis już odjeżdżał. Wzięłam wdech i weszłam do domu. Rozglądnęłam się czy gdzieś jest ciocia, ale usłyszałam jak telewizor gra w salonie. Miałam cichą nadzieje, że będzie teraz w pracy, ale się myliłam. Jestem trupem.

____________________________________________________________

Oficjalnie Natalka jest teraz współautorką tego opowiadania. Nie jest directionerką, ale chce mi pomóc :D
Przepraszam, że długo czekaliście, myślę, że do rozpoczęcia roku szkolnego pojawią się jeszcze jakieś 2 rozdziały, ale nie obiecuję :D No.. chciałabym żeby było pod tym postem dużo komentarzy, nie podaje już liczb :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Chapter 16

- Co ty tu kurwa robisz?! - krzyknął nieźle wkurzony Louis.
Wiedziałam, że śledzenie go nie będzie najlepszym pomysłem jaki kiedyś wymyśliłam. Jest teraz bardzo zły na mnie, więc nie wiem czy dalej będzie miał do mnie zaufanie. Nawet nie wiem czy w ogóle je miał, skoro nic mi nie mówił.
- Ja..aa - wyjąkałam.
Nagle poczułam przypływ odwagi.
- Nie mogę dłużej znieść tego, że nic mi nie mówisz. Mam dość tajemnic. Nie ufasz mi czy jak!? Jesteśmy parą powinniśmy mówić sobie wszystko - krzyknęłam, porządnie wkurzona.
Rzuciłam przepraszające spojrzenie Dani.Wystraszona dziewczyna ruszyła w stronę swojego samochodu.
- Dlaczego ją ze sobą zabrałaś? - skierował wzrok na odchodzącą Danielle i przyciszył swój ton.
- Nie uważasz, że wymykanie się z domu o tej porze, żeby sprawdzić co mój chłopak teraz robi, dlaczego nie ma dla mnie czasu, nie jest bezpieczne? -podniosłam jedną brew do góry, a on zaśmiał się drwiąco.
- Wcale nie powinnaś tego robić. - zmarszczył czoło.
- Po co tu przyjechaliście, co znajduje się w tej walizce?
- Cloe nie mogę ci powiedzieć. - znów zaczęłam się denerwować. Louis chciał odwrócić moją uwagę przyciągając do siebie i głaszcząc po głowie. Ciężko było mi się mu oprzeć, ale nie. Nie teraz. Muszę postawić na swoim.
- Louis powiedz mi, mam już dość tych tajemnic, ja tobie mowie wszystko, nie ufasz mi?- zaczęłam dramatyzować.
- Skarbie, jeszcze nie teraz. Obiecuję, że dowiesz się już niedługo.
- A kiedy zamierzasz mi powiedzieć? Louis, powiedz teraz. Przecież to nic nie zmieni w naszym związku. - spojrzałam z nadzieją w jego oczy. - Proszę. - szepnęłam.
- Zawiozę cię do domu i po drodze ci wszystko powiem, a teraz idź do samochodu. - dał mi kluczyki i wskazał samochód, do którego miałam się udać. - Ja zaraz przyjdę, muszę jeszcze jedną sprawę z nimi załatwić. - kiwnął głową w stronę chłopaków, którzy stali pod magazynem i bacznie się nam przyglądali.
Louis cmoknął mnie delikatnie w usta i odwrócił mnie w stronę wozu.
Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy Louis naprawdę powie mi w końcu co przede mną ukrywa, czy tylko chce mnie uspokoić. Nie pozostało mi nic innego jak iść do tego cholernego samochodu i czekać. Droga do auta nie trwała długo. Zasiadłam na fotelu pasażera i przyglądałam się Louis'owi i reszcie chłopaków. Ten facet.. Widzę go pierwszy raz . Jego wyraz twarzy nie był przyjemny.
 Przyglądałam się tej całej akcji, aż ten mężczyzna się na mnie spojrzał, ale po chwili skierował wzrok, na któregoś z chłopaków. Zmarszczyłam czoło i na zabicie czasu postanowiłam włączyć radio. W tle leciała piosenka Rihanny " Only girl ". Oparłam się o fotel i zamknęłam oczy. Zaczęłam nucić sobie piosenkę, gdyż była ona jedną z moich ulubionych.
Zauważyłam jak Louis zbliża się do samochodu. Wsiadł i bez słowa odjechaliśmy.
- Louis, miałeś mi powiedzieć co jest grane.
- Nie masz zamiaru odpuścić? - zapytał.
- Nie Louis. Nie możesz ukrywać nic przede mną. Powiedz mi, proszę. - spojrzałam na niego błagającym spojrzeniem.
- W tej walizce znajdowała się heroina i amfetamina. - powiedział i nie spuszczał wzroku z jezdni.
Tak przeczuwałam, ale czy warto pytać dalej?
- A powiesz mi jaki był wczoraj powód, że się nie widzieliśmy? - zapytałam grzecznie, ściszając radio, w którym ktoś nadawał wiadomości.
Louis westchnął, po czym odpowiedział.
- Jestem dilerem, ktoś mnie okradł. Dlatego wczoraj się nie widzieliśmy. - odparł i przełknął ślinę.
- Kontynuuj. - powiedziałam zaciekawiona. - Kim był ten facet spod magazynu?
- On chciał ode mnie heroinę i amfetaminę, ponieważ zgodził mi się pomóc w odnalezieniu złodzieja. A kiedy go znajdę, to się nim zajmę. - zacisnął ręce na kierownicy.
  Mimo że spodziewałam się takiej odpowiedzi i tak czułam się dziwnie. Nurtowało mnie jeszcze jedno pytanie, które musiałam zadać. Koniecznie.
- Jesteś tylko dilerem? Czy.. Hm.. - trochę się speszyłam.
- Nie Cloe, nie ćpam. - puścił do mnie oczko. Ulżyło mi, że nie musiałam zadawać mu tego pytania.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał, patrząc na mnie oczami słodkiego pieska.
- Jestem i to bardzo. Musisz mi to wynagrodzić. - zaśmiałam się.
- Zrobię to bardzo chętnie kochanie - uśmiechnął się do mnie, ukazując rząd białych zębów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co ma na myśli.
Minęło już parę minut, a mnie wydawało się, że już ominęliśmy mój dom. Gdzie on mnie wywozi?
- Umm... Louis, chyba drogę pomyliłeś. - powiedziałam lekko się stresując.
- Bo jedziemy do mnie. - powiedział i uśmiechnął się.
Z jednej strony zadowoliła mnie ta wiadomość, a z drugiej nie, ponieważ bałam się, że ciocia zacznie do mnie wydzwaniać, a ja nie miałam przy sobie telefonu. Jednak dobrze, że go nie brałam.
 Kiedy wysiedliśmy z samochodu, Louis nieoczekiwanie wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu.
- Nie jesteś głodna skarbie?- zapytał.
- Bardzo chętnie zjadłabym coś słodkiego, uśmiechnęłam się ponętnie.
- Ohh. Ja myślę, że jestem wystarczająco słodki, uśmiechnął się i podał mi tabliczkę mlecznej czekolady.
Zjedliśmy ją razem, rozmawiając o wszystkim.
Zapomniałam o ostatnich wydarzeniach jakie mnie spotkały, na prawdę miło mi się rozmawiało z Louisem.
 

*  *  *
Oglądaliśmy z Louisem jakiś film w telewizji. Oparłam głowę o jego ramię i już powoli zaczęłam przysypiać.
- Ej, księżniczko. Jak jesteś zmęczona to idź do sypialni, ja zaraz do ciebie dołączę. - szepnął mi w ucho i pocałował mnie w policzek.
Nagle wstałam i się przeciągnęłam ziewając. Bez słowa skierowałam się do pokoju Louisa.
Otworzyłam drzwi zapaliłam lampkę nocną. Kiedy miałam ściągać bluzkę, za mną stał Louis. Trzymał mnie za biodra i oprał brodę o moje ramię.
Delikatnie odchyliłam głowę do tyłu. Wykorzystał moment, zaczął delikatnie całować mnie po szyi, lekko ssąc skórkę. Swoimi dużymi dłońmi pieścił moją talię. Louis prowadząc mnie w stronę łóżka, zdjął koszulkę. zastanawiałam się co będzie dalej. Co on chce zrobić?
- To ma być to wynagrodzenie?- szepnęłam.
- Mhhm.. - wymruczał, kładąc się obok mnie na łóżku.
Nasze usta złączyły się w zachłannym, namiętnym pocałunku.
 Przerwałam na chwilę pocałunek żeby złapać oddech i oprałam swoje czoło o jego.
- Louis... boję się. - powiedziałam i przygryzłam wargę.
- Kochanie... nie możesz bać się całe życie seksu. - oznajmił mi.
Owszem, chciałabym się nie bać. Ale jedyne co pamiętam, to zero przyjemności. Tylko ból.
- Ale to nie będzie seks. Będziemy się kochać. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
Ulżyło mi trochę.
- Będę delikatny, obiecuję. - powiedział i pomógł zdjąć mi koszulkę, cały czas patrząc się na mnie.
Posadził mnie sobie na kolanach , całując mój dekolt. Rękoma podtrzymywałam się jego ramion. Kiedy znów się położyliśmy Louis twarz skierował na mój rozporek. Ustami go rozsunął, po czym wziął moją lewą nogawkę, a potem prawą i zwinnie ściągnął mi spodnie. Leżałam przed nim w samej bieliźnie. Nie wstydziłam się. Czułam się bezpieczna. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie delikatne pocałunki składane przez Louisa na moich udach. Znajdował się bardzo blisko mojego wejścia. Wsunął dwa palce między moje majtki, po czym zsunął mi je aż do kostek. Jeszcze przed tym co zamierzał zrobił spojrzał mi w oczy. Zamknęłam je i zacisnęłam ręce na kołdrze.
- Odpręż się kochanie. - szepnął.
Chłopak rozszerzył mi uda, a ja starałam się je zacisnąć. On był silniejszy. Nagle poczułam jakąś jego część w sobie. Jego język. Pieścił zwinnie moją łechtaczkę językiem doprowadzając mnie do istnego szaleństwa. Z moich ust wydobywały się jęki przyjemności.
Brunet spojrzał na mnie z dołu i przerwał swoje wyczyny. Wyprostował się i nie odrywał ze mnie wzroku. Louis! Nie przestawaj!
- Nieźle smakujesz.
Zarumieniłam się na usłyszane od niego słowa.
- Nie chcę żebyś tak szybko dochodziła. Jesteś także niedoświadczona, dlatego pokieruję tobą. - w jego oczach pojawił się błysk pożądania.
Kręciło mnie to, chciałam wiedzieć co chce robić dalej. Usiadł na łóżko i zdjął swoje spodnie. Już przez jego bokserki, mogłam dostrzec, że jego erekcja jest dość duża.
- Wstań. - poinstruował mnie.
Zrobiłam tak jak kazał. Wstałam i byłam już przed nim.
- Na kolana skarbie. - uśmiechnął się.
Lekko poddenerwowana spojrzałam z dołu na Louisa. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Co sprawiło, że poczułam się pewniej. Jego duże dłonie spoczęły na moich i powiodły je do jego czarnych bokserek. Delikatnie zsunęłam je w dół.
- Dalej skarbie , weź go do rąk - poinstruował mnie Louis.
Starałam odprężyć się jak tylko się da, mimo to miałam w głowie przebłyski tego co zdarzyło się tamtej nocy. Louis zauważył, że nieco się denerwowałam, więc postanowił mi pomóc. Chwycił moją dłoń umieszczając w niej swojego " przyjaciela ". Zaczęłam powoli poruszać dłonią. Z ust chłopaka ulatywały ciche jęki .
- O tak skarbie. - Louis odchylił swoją głowę, głaskając mnie po włosach. 
Postanowiłam go zaskoczyć. Cholernie się denerwowałam, że mi się nie uda.
Spróbowałam. Przejechałam językiem po całej długości jego penisa, co spowodowało, że jego erekcja nieco bardziej stwardniała, z jego ust dobiegały coraz głośniejsze dźwięki. Byłam zadowolona, że potrafię sprawić, że jest mu przyjemnie. Coraz mniej się denerwowałam. Rozluźniłam się. Chciałam sprawić żeby Louis czuł się jak najlepiej. Pieściłam ustami, a także językiem jego główkę, aż postanowiłam wziąć jego całą długość do buzi. O dziwo nie zakrztusiłam się. Powoli poruszałam głową, sprawiając, że Louis otworzył swoje usta.
- Kurwa. - wyjęczał.
Byłam z siebie zadowolona. Nawet bardzo, choć co do tego jestem amatorem.
- Cloe... Czuję, że się zbliżam. - zaplątał swoje ręce w moje włosy. - Cloe.... - stało się.
Moje usta zostały wypełnione przezroczystym płynem, które miało słony smak. Nie smakowało najlepiej, ale połknęłam to.
- Jak na twój pierwszy prawdziwy raz, to całkiem dobrze ci poszło. - puścił mi oczko, a ja się zarumieniłam.
Postarałam się. Dla niego. Chwycił mnie za rękę i wskazał swoje kolana. Usiadłam na nich. Byłam do niego tyłem. Chłopak odgarnął mi włosy na bok i rozpiął mój stanik, a ja go szybko złapałam.
- Cloe... - szepnął i zabrał mi ręce od stanika, żeby on swobodnie osunął się z mojej klatki piersiowej.
Chciałam zakryć swoje piersi rękoma, ale Louis mi nie pozwalał.
Czułam się trochę niekomfortowo, byliśmy teraz oboje całkiem nadzy.
- Połóż się skarbie - pokazał na moją poduszkę. Pełna obaw zrobiłam to o co prosił. Bałam się, że będzie mnie to bolało, tak jak wtedy, tamtej nocy.
- Louis, boję się. - wyszeptałam. Oparł się na rękach po obu stronach mojego mojej głowy.
- Skarbie, obiecuję ci że będę delikatny. Chcę sprawić ci przyjemność. Pozwól mi. Proszę. - patrzył na mnie z góry, jego oczy były pełne pożądania. Nie mogłam mu się oprzeć. Przyciągnęłam go do siebie, nasze całkiem gołe ciała przylegały do siebie. Kiedy poczułam jego erekcję przeszedł mnie dreszcz. Tak, to ten moment.
- Lou, jestem gotowa.- Uśmiechnęłam się szczerze.
Nigdy nie zapomnę tego błysku w jego oczach gdy to usłyszał. Moje ciało przeszła fala ciepła.
Louis podniósł się i sięgnął do swoich spodni, które wcześniej wylądowały na podłodze. Wyjął z nich małe, srebrne opakowanie, zwinnie otworzył je, wyjął prezerwatywę i nałożył ją na swojego penisa. Bacznie przyglądałam się jego poczynaniom, gdy spojrzał na mnie, speszona zaczerwieniłam się.
Louis podszedł do łóżka, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Obiecuję, że nie pożałujesz tego. - uśmiechnął się pocieszająco.
W tej chwili oddaje mu się cała. Chłopak znalazł się nade mną i pocałował mnie w nos. Zamknęłam oczy i zacisnęłam ręce na kołdrze, gdy poczułam jak Louis wszedł we mnie. Nie ruszał się, tylko czekał aż wreszcie coś powiem. To było dziwne uczucie.
- Dalej... - szepnęłam.
Zrobił kolejny ruch. Poczułam zupełnie coś nowego, ale nie do końca. Chciałam żeby Louis nie przestawał. Chciałam poczuć tego więcej.
- Nie zatrzymuj się. - zarzuciłam ręce na jego plecy.
Louis poruszał się we mnie już się nie zatrzymując. Czułam ból, ale też przyjemność. Nie zdawałam wcześniej sprawy z tego, jaki seks może być przyjemny. Z moich ust wydobywały się ciche jęki. Już zdążyłam zrobić kilka zadrapań na plecach chłopaka, na co on jedynie odpowiedział mi pomrukami.
To co czułam teraz kochając się z Louisem było dalekie od tego co czułam wtedy, gdy Nicco mnie gwałcił. Przy Louisie czułam się bezpieczna, oddałam mu się cala. Darzyłam go coraz większym uczuciem, chciałam żeby już zawsze był przy mnie.
- Jestem twoja Lou - wyszeptałam. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie przestawał patrzeć mi w oczy, nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Chłopak trochę przyspieszył, z moich ust ulatywały głośne jęki, nie ograniczałam się. Przyjemność oblała całe moje ciało. Pieściłam głowę Louisa, który cichutko pomrukiwał.
Ten moment kiedy doszłam... Nigdy tego nie zapomnę.
- Ohh Lou, jesteś cudowny. - szepnęłam mu prosto do ucha. Poczułam jak przeszedł go dreszcz. Pot moczył nasze ciała. Oboje byliśmy już zmęczeni. Louis zwolnił. Wchodził i wychodził już bardzo wolno i delikatnie, tak jak to robił na początku. Aż całkiem skończył. Wyjął ze mnie swojego penisa i położył się obok mnie, przykrywając nas kołdrą. Jeszcze przed, zdjął już zużytą prezerwatywę i rzucił gdzieś w głąb swojego pokoju.
- Jak się czujesz skarbie?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję ci Louis. Pokazałeś mi co to jest przyjemność.- szepnęłam wykończona.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Leżeliśmy tak w ciszy przez parę minut,nieustannie patrząc sobie w oczy.
- Kocham cię Cloe- powiedział Louis.
Słysząc te słowa, moje serce urosło. Moje ciało ogarnęło nieznane mi dotąd ciepło. Czy on powiedział, że mnie kocha? Nie zostało mi nic innego, jak odpowiedzieć. Czułam, że też go kocham...
- Ja ciebie też
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Pocałowałam go delikatnie, a zarazem namiętnie. Wtedy już wiedziałam że Louis jest najlepszym co mnie do tej pory spotkało.

______________________________________________

Pojawił się 16. Długo nad nim pracowałam, znowu z Natalką. Myślę, że się spodoba.
Emm.. no to może 10 komentarzy i kolejny rozdział. :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 15

Dziękuję wam za ponad 1000 wyświetleń! Jest mi z tego powodu bardzo miło. Byłoby jeszcze milej jakby pod każdym postem było dużo komentarzy :D

____________________________________________________________________________________

- Proszę?
- Nie ma takiej opcji Cloe, zrozum, że to nie jest dla mnie. - odparł bez emocji.
I co? Znowu powraca chuj Louis, jakiego poznałam na początku? Nie dzięki.
- Ale dlaczego? Dlaczego się nie poświęcisz?
- Powtarzam, że to nie dla mnie. Pewnie będziesz chciała żebym włożył jakiś debilny garnitur czy coś. - skrzywił się.
- I tylko z tego powodu nie chcesz?! - krzyknęłam.
- Uspokój się! Jest też wiele innych powodów dlaczego nie chcę iść, ponieważ tego dnia jestem zajęty! - krzyknął.
Nie lubiłam kiedy na mnie krzyczał. Przecież ta rozmowa mogła inaczej wypaść, prawda?
- Ohh doprawdy? Przecież ja nawet nie powiedziałam ci kiedy jest ten bal.
I tu go miałam.
- To jest nieważne. I tak nie pójdę. - powiedział i odpalił papierosa.
Wkurzyłam się. Postanowiłam go zostawić samego w jego domu. Miałam już na dzisiaj dość przeżyć. Już od początku ten dzień nie zapowiadał się ciekawie. Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Przecież dużego wyczynu od niego nie wymagałam. To nic takiego, chciałam iść, ale chyba zmieniam plany. Będę siedzieć tego wieczoru w domu, przy książkach, kiedy wszyscy znajomi ze szkoły będą się świetnie bawić u boku swoich par. Czemu jest taki uparty? Jest zbyt tajemniczy, wiem ze wszystkiego mi nie mówi i to mnie strasznie frustruje. Ale mam bzika na jego punkcie. I za to wszystko jaki on jest, niezależnie od jego wad czy cech, za to go uwielbiam. Choć dalej będę żywić do niego urazę. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak się zachował, wiedziałam że nie mogę tak tego zostawić. Lęk i ciekawość przed tym co ukrywa wzięła górę, musiałam się dowiedzieć i to jak najszybciej. Ale jak miałam to zrobić? Śledzić go? Nie wiem czy byłby to najlepszy pomysł. Cholera . Jest jeszcze jeden problem. Bardzo chciałabym jednak pójść na ten bal, ale przecież nie pójdę sama. Byłam tak zamyślona, że nawet nie usłyszałam dźwięku przychodzącego sms'a. Zerknęłam na ekran ' Harry'. Gdyby tak poprosić go żeby to on ze mną poszedł? Szybko odgoniłam od siebie tę myśl.
" Dalej się na mnie wściekasz? "
Tak właściwie, głupio mi było, że naskoczyłam na niego z tego powodu, że chciał mnie tylko podwieźć. Tzn. Louis go poprosił, ale on mu nie odmówił.
" Nie, przepraszam cię za moje zachowanie, jesteś na mnie zły? x "
Po chwili przyszedł sms z odpowiedzią.
" Nie przejąłem się tym, lubię takie dziewczyny jak ty. xx "
Nie wiem dlaczego ucieszyłam się z takiej odpowiedzi. Co się ze mną działo? Przecież nie przepadałam za Harrym..
Przypomniałam sobie o balu, który miał się odbyć już niebawem. Nie pozostaje mi nic innego jak poprosić Harrego żeby ze mną poszedł. Lekko poddenerwowana postanowiłam działać.
 '' Harry jeszcze raz bardzo Cię przepraszam za moje zachowanie. Niedługo u mnie w szkole jest bal, poszedłbyś ze mną? x''.
Minuty gdy czekałam aż odpisze dłużyły się jak tylko mogły. Dlaczego się tak denerwowałam?
Z jednej strony zastanawiałam się czy warto iść z Harrym, skoro jestem dziewczyną Louisa i to byłoby nie fair wobec niego, ale z drugiej strony, chciałam iść i zasłużył na to, żeby zeżarła go zazdrość.
Nagle przyszedł sms od loczka.
" Hmm... czyżby to mój urok na ciebie podziałał? x "
Zaśmiałam się pod nosem.
" Nie mam z kim iść po prostu. "
Szybko odpisał, co dalej zadziwiało.
" Dasz mi znać co i owo. x "
 Byłam wdzięczna Harremu. Martwiło mnie trochę że zawsze kiedy potrzebuje pomocy i wsparcia to Harry jest przy mnie, nie Louis. Wiedziałam, że gdy dowie się że idę na bal z Harrym, będzie zazdrosny i wkurzony. Tego właśnie chciałam. Pochłonięta rozmyśleniami, nawet nie zauważyłam kiedy, znalazłam się już na swojej ulicy, byłam prawie pod domem. W salonie paliły się światła, co oznaczało, że ciocia jest. Ciekawe czy nadal jest na mnie zła..

*  *  *
Wieczór

Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach. Przeglądałam różne stronki na zabicie nudy. Całe szczęście jutro sobota i nie muszę wstawać wcześniej.
Odstawiłam urządzenie na bok i położyłam się. Może i byłam zła na Lou, ale jednak tęskniłam za nim i nie potrafiłam się na niego długo gniewać, dlatego postanowiłam do niego napisać, czy by poświęcił dla nas dzisiejszy wieczór. Naprawdę, miałam dość już kłótni, dlatego postanowiłam do niego napisać.
" Przepraszam cię za moje zachowanie..."
Dość długo czekałam na to, aż raczy mi odpisać. Denerwowałam się.
" Nic nie szkodzi. x "
Odetchnęłam z ulgą.
" Masz czas? Stęskniłam się za tobą. x "
Miałam motylki w brzuchu, na myśl spędzenia z Louisem trochę czasu.
" Przykro mi Cloe, zajęty jestem. "
Umm... Zabolało. Co było w tej chwili ważniejszego ode mnie?
" Aha... dobrej nocy. x "
Przyznam zawiodłam się. Chciałam naprawdę spędzić ten wieczór u boku Louis'a. W jego ciepłych ramionach. Ciekawiło mnie czym on był zajęty. Śledzenie go było kuszące, choć nieodpowiednie. Na dodatek nie pasowało to do mnie, ale sam mi przecież nie wyzna co kryje w zanadrzu. Co by to było gdyby on mnie przyłapał? Na pewno nie byłby zadowolony, ale chcę wiedzieć. Sama nie chciałam go śledzić, dlatego postanowiłam zadzwonić do Dan. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Hej Dan. Masz czas? - zapytałam.
- Właściwie to leżę i czytam książkę, a coś się stało?
- Przyjedź do mnie. Mam sprawę, tylko ubierz się w coś wygodnego i najlepiej czarnego. Nie pytaj teraz o co chodzi. Jak przyjedziesz to się dowiesz. - rozłączyłam się.
Podeszłam do szafy w poszukiwaniu jakichś ciemnych i wygodnych ubrań. Czułam się jak jakiś złodziej próbujący wkraść się do jakiejś wielkiej rezydencji i coś zwinąć. Albo jak jakiś agent. Owszem, nie w garniturze, ale takie moje odczucia. Mogę powiedzieć, że to jest moja " misja".
Musiałam się jakoś wymknąć, ponieważ moja ciocia jeszcze nie śpi, tylko siedzi w salonie i ogląda telewizję. Dlatego powinnam wyjść przez okno.
Gdy wreszcie znalazłam jakieś przydatne ubrania, napisała do mnie Danielle.

 " Jestem już pod twoim domem, czekam. x "
Po przeczytaniu smsa, sprężyłam się i pobiegłam do łazienki, aby się przebrać w przygotowane ubrania. Związałam włosy w koński ogon i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i zgasiłam lampkę, a także zostawiłam telefon na łóżku. Po cichu otworzyłam okno. Całe szczęście, obok mojego okna znajdowała się rynna, po której zamierzałam zejść. Wyszłam i chwyciłam się rynny, lekko się chwiejąc. Jednak to nie wygląda na takie łatwe, bo rynna w każdej chwili mogła się osunąć i z mojego planu wtedy nici. Schodziłam na dół jak najciszej umiałam, aż nagle moja noga źle stanęła i opadłam na trawnik. Całe szczęście zeszłam już dość nisko, że wielkiej krzywdy sobie nie zrobiłam, oprócz siniaków. Upewniłam się, czy moja ciocia nic nie usłyszała. Zaglądnęłam przez okno do salonu, ale ona chyba już spała.
Nie tracąc czasu podbiegłam do samochodu, w którym siedziała Danielle. Ciekawe ile na mnie już czekała.
- Przepraszam, że tak długo. - powiedziałam zapinając przy tym pasy bezpieczeństwa.
- Nic nie szkodzi. Dlaczego kazałaś mi się tak ubrać? - zapytała, unosząc jedną brew do góry.
- Musimy trochę pośledzić Lou, ponieważ on nic mi o sobie nie mówi i raczej nie zamierza powiedzieć, dlatego dziś sobie powęszymy. - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- To mi się podoba, masz jakiś plan? - odwzajemniła mój uśmiech.
- Idziemy na żywioł. Jedź pod jego dom. - powiedziałam.
Jechałyśmy 10 minut, a ja mniej więcej opowiedziałam Dani o co mniej więcej mi chodzi. Stanęłyśmy trochę dalej od Louis'a domu, żeby nas nie zauważył. Plusem było to że Danielle samochód nie rzucał się w oczy, ponieważ był czarny.
Siedziałyśmy w samochodzie jakieś 5 minut, aż nagle zobaczyłyśmy, że dwie postacie wychodzą z domu mojego chłopaka. Był to Niall, a zanim Louis. Rozmawiali o czymś ze sobą, aż Louis podarował dla Nialla jakąś niewielką walizkę, w której nie wiem co było.
Po chwili chłopcy ruszyli w stronę jakiegoś samochodu.
- Co oni kombinują? - zapytała Danielle zaintrygowana tą całą sytuacją. 
- Nie wiem, ale jedziemy za nimi. - poinformowałam dziewczynę.
Kiedy chłopcy się nieco oddalili, ruszyłyśmy za nimi. Jechaliśmy w kierunku centrum miasta, bardziej tego mroczniejszego, gdzie nikt normalny o tej porze nie pojawiłby się w tej części miasta.
Po chwili stanęliśmy przed jakimś niewielkim magazynem.
Danielle zaparkowała samochód ulicę dalej, ponieważ postanowiłam że będzie lepiej skradać się nam pieszo. Po cichu dotarłyśmy już prawie przed magazyn, ale postanowiłyśmy wszystko obserwować z daleka, chowając się za wielkim krzakiem.
Przed magazynem stał Louis, Zayn, Harry, Niall i jakiś facet. Nie wiem czy widziałam dobrze, ale miał około trzydziestki. Rozmawiali o czymś, niestety nie mogłam usłyszeć o czym.
- Dan, chodźmy bliżej. - zaproponowałam.
Przybliżyłyśmy się, żeby lepiej coś słyszeć, ale dalej bez skutku. Nie mogłam jeszcze bliżej podjeść, bo by nas zdemaskowali.
Po chwili Niall wręczył dla tego faceta walizkę, którą niedawno podarował dla niego Louis. Zanim blondyn to zrobił otworzył ją. Niestety nie mogłam dostrzec co się w niej znajdowało, ale już zdążyłam się domyśleć. Dragi. To na pewno było to cholerstwo.
Nagle Zayn spojrzał się w naszą stronę, a my odruchowo opadłyśmy na ziemię. Nie wiem jak Dani, ale ja się trzęsłam i w duchu przeklinałam siebie, za to, że pewnie już nas zauważyli.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się. Kurwa. Nie. Nie. Nie!! Zacisnęłam powieki, mając nadzieję, że to wiewiórka, lub kot.
- Co ty tu kurwa robisz?! - krzyknął do mnie znany mi już dobrze głos.
Louis. No to teraz jestem w wielkim gównie.

______________________________________________

Myślę, że wam się spodoba. Trochę pomogła mi go pisać moja przyjaciółka Natalka.
5 komentarzy, następny rozdział :)


środa, 14 sierpnia 2013

Chapter 14

Zbudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałam na zegarek i była godzina 4.32. Kto śmie dzwonić do mnie o tej porze?! Przejechałam palcem po wyświetlaczu telefonu żeby zobaczyć kto się do mnie dobija. Numer ZASTRZEŻONY. Nie myślałam jeszcze logicznie, ponieważ o tej porze raczej śpię. Odebrałam.
- Halo?
Nikt nie raczył się odezwać.
- Halo, ktoś mnie słyszy? - zapytałam zaspanym głosem.
Ktoś zaczął śmiać się w słuchawkę.
- To nie jest śmieszne. Nie masz co robić kimkolwiek jesteś żeby dzwonić do mnie o tej porze?! - krzyknęłam w słuchawkę i rozłączyłam się.
Po prostu nie znoszę takich ludzi. Nie lubię jak ktoś dzwoni do mnie i robi żarty telefoniczne, a tym bardziej,  o tej porze.
Położyłam telefon na szafkę i udałam się w błogi sen.

*  *  *

Za chwilę miałam już wychodzić do szkoły. Nawet nie wiem czy Louis po mnie przyjedzie, ale to dla mnie w tej chwili najmniejsze zmartwienie. Mojej cioci nie było. Wyszła do pracy, ale zostawiła dla mnie śniadanie. Myślę, że trochę chamsko potraktowałam ją wczoraj, ale już nie mogłam znieść jej ciągłego czepiania się odkąd mieszkamy w Doncaster. Pierwszy raz jestem szczęśliwa i nie myślę o tym co przydarzyło mi się w Coldwater. Talerz wstawiłam do zmywarki i kierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Wzięłam torbę i wyszłam z domu przy tym zakluczyłam dom. Odwróciłam się i wpadłam na Louis'a.
- Przepraszam, nic ci nie jest? - zapytał.
Zachwiałam się, a on złapał mnie za łokcie. Spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem.
- Mam nadzieję, że wytłumaczysz mi to, dlaczego wczoraj się nie odzywałeś.
- Przepraszam Cloe, ale to nie jest rozmowa na teraz. Porozmawiamy jak wrócisz do szkoły, teraz chodź, jedziemy, bo się spóźnisz. - wyciągnął rękę w moją stronę, a ja niepewnie ją chwyciłam i podążyłam za nim.
Otworzył mi drzwi do samochodu, a ja chwiejącym krokiem weszłam do pojazdu, oczywiście z pomocą Louis'a. Nie obeszło się bez dotykania. Zapięłam pas bezpieczeństwa, brunet zamknął drzwi, po czym sam znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał niepewnie.
Co ja ma mu odpowiedzieć? Oczywiście, że jestem!
- A jak myślisz?
- No chyba jesteś, skoro się tak do mnie zwracasz. - odpowiedział.
- Jestem, tak jestem na ciebie zła. I to nawet bardzo. Wczorajszy dzień był jednym z najgorszych dni jakie tu przeżyłam! - krzyknęłam już zdenerwowana.
- To przez Harrego? - zapytał i zacisnął ręce na kierownicy.
- Nie. To jest twoja wina Louis. Nie chcę teraz o tym gadać. - odparłam niezadowolona.
Strasznie nie lubię się z nim kłócić, a najbardziej o takie błahostki, ale co ja poradzę, że na takiego typu rzeczy jestem przewrażliwiona i to nawet bardzo...
Resztę drogi się nie odzywaliśmy do siebie. Nawet nie miałam odwagi na niego spojrzeć, po tym co zdarzyło się kilka minut temu. Stanęliśmy już pod szkołą. Miałam już wysiadać, ale on mnie zatrzymał.
- Dostanę buziaka, na pożegnanie? - zapytał i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
I teraz pytanie, tak czy nie? Przyznam, że nie umiem mu się oprzeć, ale to nie oznacza, że dalej nie jestem na niego zła.
Popatrzyłam chwilę na niego i przybliżyłam się w stronę jego twarzy. To miał być, szybki pocałunek bez uczuć. Buziak.  Pocałowałam go, a on tylko pogłębił pocałunek. Jego ręce przytrzymywały moją twarz. I tak miała przejść moja złość na niego? Udało mu się. W pełni oddałam pocałunek, ale nie zapomniałam o tym. O tym co się wczoraj zdarzyło. Przerwał pocałunek i pocałował mnie w czoło.
- Idź już, bo się spóźnisz. Przyjadę po ciebie punktualnie. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Um.. ok. Miłego dnia. - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam wreszcie z samochodu.
Przy wejściu do szkoły czekała już na mnie Danielle i Liam.
Liam odprowadził mnie i Dani na lekcje i sam poszedł pod swoją salę. Pierwsza była matematyka. Umieram. Nie nauczyłam się na kartkówkę i polegnę, ponieważ kompletnie zapomniałam o tym, że ona dzisiaj jest. A wydaję mi się, że nauczycielka się na mnie uwzięła. Lekcje mijały dość wolno, ale przetrwałam.
Podeszłam do szafki, żeby wymienić książki i spotkałam tam Danielle.
- Cloe! Słyszałaś, że jest organizowany bal jesienny? - krzyknęła podekscytowana.
- Nie... nie miałam nawet o tym pojęcia. Idziesz z Liamem? - zapytałam.
- Oczywiście, już mnie zaprosił, a ty idziesz z Lou?
- Zapytam go czy będzie miał ochotę pójść ze mną. Ale pewnie mi nie odmówi, jest mi coś dłużny.
Właśnie, bo przecież jest.
- Ekhm...
Z zamyśleń wyrwała mnie Dan. Za mną stał Harry. Czego on chciał?!
- Co tu robisz? - zapytałam.
- Dla Louisa zepsuło się auto i prosił mnie żebym zawiózł ciebie do niego. - odpowiedział z obojętnym wyrazem twarzy.
Szofer się znalazł do kurwy nędzy...
- Emm.. przejdę się z Dan. - uśmiechnęłam się.
- Nalegam. Mogę też ją podwieźć do domu. - odprał.
- Czego ty tak właściwie chcesz Harry?!
- Uspokój się, po prostu... - przerwałam mu.
- Daj sobie spokój. Przejdę się, tak? Chodź Dan. - pociągnęłam ją za nadgarstek.
Zostawiłam Harrego z szokiem wymalowanym na twarzy. Może przegięłam, ale Louis skazał mnie na męki. Chcę odpocząć kilka dni od Harrego, czy ja tak wiele wymagam?
Danielle nie odzywała się. Szłyśmy w dość szybkim tempie.
- Ej Ej! mała uspokój się! Zwolnij!- krzyknęła zdyszana.
- Przepraszam, ale nie mam humoru..
- Co jest?
Zastanawiałam się czy warto ją zaciekawiać każdą rzeczą, która mi do tej pory się przydarzyła. Ale Dan była mi tu jedyną przyjaciółką i jej tylko ufałam.
Opowiedziałam jej każdy szczegół, a ona słuchała. Tak, słuchała i rozumiała mnie.
- Myślę, że Louis coś ukrywa. - odpowiedziała po długim namyśle.
- Tak sądzisz?! - wykrzyczałam.
*  *  *

Weszłam do Louisa bez pukania, bo po co? Ale nie zastałam go nigdzie. Pewnie był na tarasie. Od razu tam poszłam.
- Cześć kochanie. - jedyne co usłyszałam.
- Louis, czy porozmawiamy? Ale zanim pogadamy o wczoraj, mogę cię o coś zapytać?
- Nie wiem, czy chcę rozmawiać o wczorajszym dniu.
- Louis, u mnie w szkole organizowany jest bal jesienny i chciałabym żebyś się ze mną na niego wybrał.
- Co? - zaczął się śmiać. - Ty chyba sobie ze mnie żartujesz? - nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- A czy ja wyglądam na kogoś kto by sobie teraz żartował? - odpowiedziałam z ironią.
- Słuchaj kochanie, nie bawię się w coś takiego.
- Ale ja chcę iść, przynajmniej odrobisz wczorajszy dzień, za to że musiałam go spędzać z Harrym niż z tobą! - krzyknęłam.
- Nie Cloe, to zły pomysł.
- Proszę?

Wybaczcie, że taki krótki, ale akurat nie miałam weny na ten rozdział, za to mam wenę na przyszłe. 5 komentarzy, następny rozdział. Jak wam się podoba nowy wystrój bloga i muzyka? :)

______________________________________________________

A o to pojawiło się nowe tłumaczenie. Tłumaczy je moja przyjaciółka, zapowiada się ciekawie.
http://damaged-pl.blogspot.com/ wejdzie, a nie pożałujecie :)


niedziela, 11 sierpnia 2013

Chapter 13

Ciągle zadawałam sobie pytanie, czym sobie zasłużyłam żeby teraz użerać się z tym idiotą Harrym? Jedyne czego teraz chciałam to żeby się Louis odezwał. Napisał, zadzwonił, cokolwiek byle nie rozmawiać z Harrym. Lubiłabym go bardziej gdyby był trochę milszy. Nagle zadzwonił mój telefon. Na ekranie widniał napis " Ciocia ". Dziękuję Bogu, że właśnie teraz zadzwoniła.
- Halo?
- Cloe, gdzie jesteś? - zapytała.
Jej głos brzmiał tak jakby się martwiła czy coś.
- Umm... nie daleko domu, czy coś się stało?
- Dzwonili ze szkoły...
- No i? - czy zrobiłam coś złego?
- Kilka dni temu uciekłaś z lekcji i myślę, że znam już powód. - powiedziała stanowczo.
- Ciociu, nie przesadzaj, przecież nic takiego się nie wydarzyło... - odparłam.
- Wróć do domu. Natychmiast.
- Ale...- nagle się rozłączyła.
Z jednej strony nie chciałam wracać do domu i słuchać kazań cioci, ale z drugiej wolałam już to niż siedzieć z loczkiem. Wstałam i zaczęłam go szukać, gdyż gdzieś wybył i nie powiedział gdzie. Nie miałam wyboru, musiałam chwilę posiedzieć i na niego poczekać, ponieważ nie znam dobrze Doncaster, a jak bym sama się stąd ruszyła to bym się zgubiła. A nie chcę powtarzać sytuacji jaka miała miejsce kilka dni temu. Teraz przydałby mi się numer Harrego. Jak wreszcie się pokaże, to zapytam go czy mi go da. Tak na wszelki wypadek.
Czekałam tak na niego z jakieś pół godziny. Przez ten czas zdążyłam mieć już dwa połączenia od cioci, ale ich nie odbierałam, bo wiedziałam co ma mi do powiedzenia. Miałam dość już czekania. Wstałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia z plaży, kiedy nagle ujrzałam z dala Harrego z jakimiś dwoma panienkami. Były wysokie. Dziewczyna po prawej miała niebieskie oczy i blond włosy, a dziewczyna po lewej była ruda i miała zielone oczy. Postanowiłam ich wyminąć. Kiedy ich wymijałam niechcący walnęłam jedną z bara i się zachwiałam.
- Uważaj jak chodzisz, niezdaro! - pisnęła.
- Przepraszam. - burknęłam w jej stronę i szłam przed siebie, ale niestety Harry złapał mnie za nadgarstek.
- Gdzie idziesz?
- Do domu, ciocia się martwi. A ty na przyszłość, informuj mnie gdzie idziesz, a nie ja tu sama siedzę i czekam kiedy masz się pokazać, ugh.. - odparłam zażenowana.
- Zawiozę cię.
- Obejdzie się, widzę, że masz nowe koleżanki, a ja nie chcę być piątym kołem u wozu - odpowiedziałam ironicznie.
- Wyczuwam zazdrość z twoich warg. - zaśmiał się i przygryzł swoją wargę.
To całe przygryzanie wargi strasznie mnie frustrowało.
- Nie jestem zazdrosna. Mam chłopaka. - puściłam oczko w stronę loczka.
Jego koleżanki patrzyły na mnie jakby chciały mnie zabić, tylko dlaczego? Dlatego, że w tej chwili Harry zwracał na mnie największą uwagę?
- I tak muszę już jechać, więc nie robi mi to żadnej różnicy.
Dziewczyny, które stały obok niego, miały wymalowany grymas na twarzy, ale nic nie odpowiedziały tylko patrzyły jak się oddalamy.
- Daj mi swój numer.
- Hmm.. to my mamy być ze sobą w kontakcie? - na jego ustach wymalowany był łobuzerski uśmiech.
- Na wszelki wypadek. Żeby nie zaistniała taka sytuacja jak dziś. - odpowiedziałam nieśmiało.

 *    *    *

Weszłam do domu i skierowałam się ku schodom, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju bez żadnych spięć z ciotką. Jednak niestety wszystko robiłam zbyt głośno i przez to moja opiekunka mnie usłyszała.
- Chodź tutaj. - powiedziała stanowczo.
Nie opłacało mi się wtedy ją ignorować.
- Ciociu nie musisz nic mówić, przepraszam już się to więcej nie powtórzy.
- Co z tego. Mi nie chodzi o to. - odparła wkurzona.
- O Louis'a ci chodzi?
- Tak, masz się z nim nie spotykać, sprowadza ciebie na złą drogę.
- Nie będziesz mi wybierała znajomych. Pierwszy raz jestem szczęśliwa. On jedyny mnie rozumie. - powiedziałam już bardziej podniesionym tonem.
Nie lubiłam kłótni z ciocią, no ale to co ona w tym momencie wyprawiała to przechodziło ludzkie pojęcie.
- Cloe...
- Nie ciociu - przerwałam jej. - Posłuchaj mnie choć raz... z nim jestem szczęśliwa. Nic złego nie zrobiliśmy. Robisz wielką aferę, bo uciekłam z lekcji. Nie jestem już małą dziewczynką. Mam przecież prawie 18 lat, daj mi normalnie żyć. - powiedziałam z urazą w głosie.
Nagle ogarnęła nas cisza.  Nie chciałam z nią prowadzić pustych konwersacji, bo wiedziałam, że i tak w tej sprawie nic nie zdziałam. Ona sama musi poznać mojego chłopaka i przekonać się co do niego. Jedno jest pewne. Do lubienia go nie będę jej zmuszać, zależy mi tylko na tym żeby go zaakceptowała.
- Idę do siebie, jestem zmęczona.
Nic nie odpowiedziała. Skierowałam się w stronę swojego pokoju. Opadłam na łóżko, postanowiłam więc napisać do Louis'a. Cały dzień się nie odzywał, stęskniłam się trochę...
" Hej kochanie... jak minął ci dzień? Xx "
Czekałam na odpowiedź, ale już zaczęłam przysypiać, aż dostałam sms'a. Szybko wzięłam telefon leżący obok mnie i przeczytałam sms'a. Niestety Dan napisała:
" Mała, nie wiem czy dobrze widziałam, ale widziałam Lou z jakimś blondynem, przy jakimś dziwnym magazynie. Xx"
Pewnie miała na myśli Niall'a. Ale zaraz, zaraz. Jaki magazyn?
" Jaki magazyn, o co chodzi? "
Nie zwlekała z odpowiedzią. Napisała dość szybko.
" Nie wiem Cloe, myślę, że to jeden magazyn, w którym odbywa się handel różnymi narkotykami. "
Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, a z Louis'em wolałabym porozmawiać twarzą w twarz niż przez telefon.
" Dziękuję za informację Dan. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Widzimy się jutro w szkole. Pa. Xx "
" Do usług. Do zobaczenia. X "
Pomyślałam, że nie mam czasu na spanie, bo dopiero była godzina 18.
Postanowiłam odrobić lekcję, żeby zająć czymś moje myśli. Ciekawa byłam tego, czy Louis powie mi prawdę, dlaczego dziś się nie widzieliśmy i dlaczego musiałam użerać się z Harrym. Już niech więcej mi tego nie robi...

Jest 13. Ludzie, zastanawiam się nad zawieszeniem bloga, bo nie mam pojęcia czy pisze go na marne, skoro nawet nie powinnam was prosić o komentarze, tylko wy sami powinniście wyrazić swoją opinię. Jeśli pod tym postem pojawi się przynajmniej 5 komentarzy, to bloga nie zawieszę. Miłego czytania...