- Kurwa? Myślałem, że Louis jestem. - odparł.
- C...co ty tu robisz? - zapytałam jąkając się.
- C...co ty tu robisz? - zapytałam jąkając się.
Nie wierzyłam w to co widziałam. Skąd on wiedział gdzie ja jestem?
- Nie wpuścisz mnie do środka?
- Myślałam, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Co chcesz? - patrzyłam zaskoczona w oczy Louis'a.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, bo chyba nic takiego nie zrobiłem, nie? - miał rację. Ale był jeden mały wyjątek.
- Pobiłeś Harry'ego. - spojrzałam na swoje dłonie.
- Należało mu się. - prychnął zniesmaczony i podniósł mój podbródek na co ja momentalnie wyrwałam go z jego palców.
- Tak się nie rozwiązuje spraw Louis. - podniosłam na niego głos.
- Nie przyszedłem tutaj po to żeby się z tobą kłócić, chcę porozmawiać. - chwycił mnie za dłoń, po czym na niego spojrzałam.
- Jeszcze niedawno zależało ci tylko na tym żeby mi nawsadzać. - przypomniałam mu naszą ostatnią rozmowę, na co w odpowiedzi tylko się skrzywił.
- A dziwisz mi się? Postaw się może na moim miejscu. Nigdy bym tobie tego nie zrobił. - wyrzucił ręce w górę w geście poddania się.
Postanowiłam to zignorować, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Właśnie odezwało się moje poczucie winy.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- A dziwisz mi się? Postaw się może na moim miejscu. Nigdy bym tobie tego nie zrobił. - wyrzucił ręce w górę w geście poddania się.
Postanowiłam to zignorować, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Właśnie odezwało się moje poczucie winy.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- Nie zmieniaj tematu Cloe.
- Odpowiedz. - ponagliłam.
Zgromił mnie swoim spojrzeniem, na co się trochę spięłam.
- Mam swoje źródła. - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Harry ci powiedział? - zapytałam na co on skinął głową, a ja westchnęłam skonsternowana.
- To co, wpuścisz mnie w końcu? - zauważyłam, że jego tęczówki zmieniły swoją barwę. Zamiast pięknego turkusu gościły tam barwy ciemnego błękitu taki jaki jest w morzu.
Z góry dobiegł nas głos Danielle.
- Cloe, co tak długooo?! - krzyczała znudzona. - kąpiel gotowa.
- Zaraz do ciebie przyjdę, muszę porozmawiać. - oznajmiłam. Miałam nadzieję, że zrozumie i nie zejdzie na dół tylko po to żeby opieprzyć Louisa, że poprzedniego dnia tak mnie zjechał.
- A z kim rozmawiasz? - zapytała i stała już na szczycie schodów przypatrując się naszej dwójce, po czym dodała. - A rozumiem. - zmarszczyła czoło kiedy spojrzała na Louis'a. - Jeszcze śmiesz się tu pokazywać?! - krzyknęła w jego stronę.
- Dan... proszę nie teraz. - spojrzałam na nią.
- Jak to nie teraz Cloe!? On... - przerwałam jej.
- To nasza sprawa Dan, wybacz, ale myślę, że to ja tu najbardziej jednak zawiniłam... - spojrzałam na nią ze smutkiem w oczach.
- Dobrze. Tylko pospieszcie się, bo staruszkowie zaraz wrócą i pomyślą, że robimy tu nie wiadomo co. - burknęła i poszła do swojego pokoju.
Postanowiłam nie zwlekać i zaprosić zniecierpliwionego chłopaka do środka.
- Chodźmy do salonu. - zaproponowałam.
- Nie ma problemu. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ciepło, które ogarnęło moje ciało dzięki jego dotykowi było nie do opisania, wiem jedynie że czułam to już wcześniej , wtedy gdy pierwszy raz moja dłoń zetknęła się z jego. Wygodnie usadowiliśmy się na kanapie, a ja starałam się patrzeć wszędzie tylko nie w jego oczy.
- Zamierzasz mi coś powiedzieć? - zapytał, a ja wtedy na niego spojrzałam. Miał mocno zaciśniętą szczękę i spięte mięśnie, czego się trochę wystraszyłam.
Westchnęłam i pomyślałam o ostatniej rozmowie z Louis'em. Do moich oczu napłynęły łzy, ale szybko potrząsnęłam głową żeby tylko się nie rozpłakać, ale nie udało mi się. Rozkleiłam się na oczach chłopaka.
- Przepraszam, że sprawiłam ci taką krzywdę. Po prostu przepraszam, że mnie poznałeś, gdybym tamtego dnia nie poszła do tego parku, byś tak nie cierpiał. Nie znalibyśmy się i wszystko byłoby dobrze. - starłam łzę z policzka. Chciałam dalej kontynuować, ale brunet mi przerwał.
- Nie przepraszaj za to. Cieszę się z tego, że ciebie poznałem. Nie żałuję tego. Zastanawia mnie dlaczego to zrobiłaś. Dlaczego? - do jego oczu napłynęły łzy. Louis i łzy. Co?
- Nie chciałam, ale byliśmy pijani, ja nie do końca przypominam jak to się stało. Kierowało nami pożądanie i... - przerwał mi.
- Pożądanie? To ja już ci nie wystarczam? - zapytał wytrzeszczając oczy.
- Nie chcę cie okłamywać, ale od jakiegoś czasu czuję coś do Harrego.. to bardzo dziwne uczucie, nie wiem jak ci to wytłumaczyć, nie zrozum mnie źle, ale on nie jest mi obojętny. Nie zrezygnuję z niego. - starłam kolejną łzę.
- To dlaczego nie skończymy z tym? Po co się ze mną męczysz skoro coś do niego czujesz? - zapytał i złapał za swoją grzywkę lekko podciągając ją do góry.
- Louis, to że on nie jest dla mnie obojętny, to nie oznacza, że ty jesteś. Jesteś dla mnie wszystkim. To w tobie się pierwsza zakochałam, zaakceptowałam każdą twoją wadę. To ciebie pokochałam. I nie wiem co bym sobie zrobiła jakby ciebie nie było przy mnie. Te ostatnie dni bez ciebie były dla mnie męką. Kocham cię czy tego chcesz czy nie.- drżały mi ręce, bo to pierwsza tak poważna rozmowa z Tomlinsonem jaką teraz przechodzę.
- Skoro mnie kochasz nie powinnaś tego robić. - odparł beznamiętnie.
- Wiem Louis, wiem! - wstałam i zaczęłam krążyć po salonie. - Liczę na to, że kiedyś mi wybaczysz. - spojrzałam na niego i już nie ścierałam łez.
Chłopak wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy, a jedną dłonią ścierał łzy z moich policzków.
- Kocham cię Cloe. Ale potrzebuję czasu na przemyślenia. To nie jest łatwe. Zrozum w jakiej jestem sytuacji. - skinęłam głową na jego odpowiedź. - A teraz będę się zbierał. - pocałował mnie lekko w usta i skierował się do drzwi. Jeszcze chwilę na mnie spojrzał i wyszedł.
Czułam smutek. Znowu. Chciałam się do niego przytulić. Myślałam, że wszystko będzie po tej rozmowie dobrze, ale jednak myliłam się. Nie wszystko dostaję się na zawołanie.
- Cloe... - usłyszałam głos zmartwionej Dani. - Wszystko w porządku? - zapytała i podeszła bliżej do mnie. Bez namysłu przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać.
Zgromił mnie swoim spojrzeniem, na co się trochę spięłam.
- Mam swoje źródła. - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Harry ci powiedział? - zapytałam na co on skinął głową, a ja westchnęłam skonsternowana.
- To co, wpuścisz mnie w końcu? - zauważyłam, że jego tęczówki zmieniły swoją barwę. Zamiast pięknego turkusu gościły tam barwy ciemnego błękitu taki jaki jest w morzu.
Z góry dobiegł nas głos Danielle.
- Cloe, co tak długooo?! - krzyczała znudzona. - kąpiel gotowa.
- Zaraz do ciebie przyjdę, muszę porozmawiać. - oznajmiłam. Miałam nadzieję, że zrozumie i nie zejdzie na dół tylko po to żeby opieprzyć Louisa, że poprzedniego dnia tak mnie zjechał.
- A z kim rozmawiasz? - zapytała i stała już na szczycie schodów przypatrując się naszej dwójce, po czym dodała. - A rozumiem. - zmarszczyła czoło kiedy spojrzała na Louis'a. - Jeszcze śmiesz się tu pokazywać?! - krzyknęła w jego stronę.
- Dan... proszę nie teraz. - spojrzałam na nią.
- Jak to nie teraz Cloe!? On... - przerwałam jej.
- To nasza sprawa Dan, wybacz, ale myślę, że to ja tu najbardziej jednak zawiniłam... - spojrzałam na nią ze smutkiem w oczach.
- Dobrze. Tylko pospieszcie się, bo staruszkowie zaraz wrócą i pomyślą, że robimy tu nie wiadomo co. - burknęła i poszła do swojego pokoju.
Postanowiłam nie zwlekać i zaprosić zniecierpliwionego chłopaka do środka.
- Chodźmy do salonu. - zaproponowałam.
- Nie ma problemu. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ciepło, które ogarnęło moje ciało dzięki jego dotykowi było nie do opisania, wiem jedynie że czułam to już wcześniej , wtedy gdy pierwszy raz moja dłoń zetknęła się z jego. Wygodnie usadowiliśmy się na kanapie, a ja starałam się patrzeć wszędzie tylko nie w jego oczy.
- Zamierzasz mi coś powiedzieć? - zapytał, a ja wtedy na niego spojrzałam. Miał mocno zaciśniętą szczękę i spięte mięśnie, czego się trochę wystraszyłam.
Westchnęłam i pomyślałam o ostatniej rozmowie z Louis'em. Do moich oczu napłynęły łzy, ale szybko potrząsnęłam głową żeby tylko się nie rozpłakać, ale nie udało mi się. Rozkleiłam się na oczach chłopaka.
- Przepraszam, że sprawiłam ci taką krzywdę. Po prostu przepraszam, że mnie poznałeś, gdybym tamtego dnia nie poszła do tego parku, byś tak nie cierpiał. Nie znalibyśmy się i wszystko byłoby dobrze. - starłam łzę z policzka. Chciałam dalej kontynuować, ale brunet mi przerwał.
- Nie przepraszaj za to. Cieszę się z tego, że ciebie poznałem. Nie żałuję tego. Zastanawia mnie dlaczego to zrobiłaś. Dlaczego? - do jego oczu napłynęły łzy. Louis i łzy. Co?
- Nie chciałam, ale byliśmy pijani, ja nie do końca przypominam jak to się stało. Kierowało nami pożądanie i... - przerwał mi.
- Pożądanie? To ja już ci nie wystarczam? - zapytał wytrzeszczając oczy.
- Nie chcę cie okłamywać, ale od jakiegoś czasu czuję coś do Harrego.. to bardzo dziwne uczucie, nie wiem jak ci to wytłumaczyć, nie zrozum mnie źle, ale on nie jest mi obojętny. Nie zrezygnuję z niego. - starłam kolejną łzę.
- To dlaczego nie skończymy z tym? Po co się ze mną męczysz skoro coś do niego czujesz? - zapytał i złapał za swoją grzywkę lekko podciągając ją do góry.
- Louis, to że on nie jest dla mnie obojętny, to nie oznacza, że ty jesteś. Jesteś dla mnie wszystkim. To w tobie się pierwsza zakochałam, zaakceptowałam każdą twoją wadę. To ciebie pokochałam. I nie wiem co bym sobie zrobiła jakby ciebie nie było przy mnie. Te ostatnie dni bez ciebie były dla mnie męką. Kocham cię czy tego chcesz czy nie.- drżały mi ręce, bo to pierwsza tak poważna rozmowa z Tomlinsonem jaką teraz przechodzę.
- Skoro mnie kochasz nie powinnaś tego robić. - odparł beznamiętnie.
- Wiem Louis, wiem! - wstałam i zaczęłam krążyć po salonie. - Liczę na to, że kiedyś mi wybaczysz. - spojrzałam na niego i już nie ścierałam łez.
Chłopak wstał i podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy, a jedną dłonią ścierał łzy z moich policzków.
- Kocham cię Cloe. Ale potrzebuję czasu na przemyślenia. To nie jest łatwe. Zrozum w jakiej jestem sytuacji. - skinęłam głową na jego odpowiedź. - A teraz będę się zbierał. - pocałował mnie lekko w usta i skierował się do drzwi. Jeszcze chwilę na mnie spojrzał i wyszedł.
Czułam smutek. Znowu. Chciałam się do niego przytulić. Myślałam, że wszystko będzie po tej rozmowie dobrze, ale jednak myliłam się. Nie wszystko dostaję się na zawołanie.
- Cloe... - usłyszałam głos zmartwionej Dani. - Wszystko w porządku? - zapytała i podeszła bliżej do mnie. Bez namysłu przytuliłam się do niej i zaczęłam płakać.
- Co się stało? O czym mówiliście?
- Danielle... jestem wykończona. Później ci to opowiem, proszę... - spojrzałam na nią z nadzieją, że mnie zrozumie. Nie odezwała i poprowadziła mnie do łazienki. Miałam nadzieję, że kąpiel trochę mnie uspokoi.
___________________________________________________________________
___________________________________________________________________
( Louis )
Jechałem prosto do mojego domu, bo byłem zmęczony dzisiejszym dniem. Jednak musiałem to wszystko przemyśleć. Nie wszystko w życiu jest takie łatwe. Też mam uczucia i Cloe musiała się z tym pogodzić czy tego chciała, czy nie. Jestem już taki, że nie daję za wygraną i odpłacam się podobnie. Kocham ją najbardziej na świecie, ale zobaczy, że z nerwami Tomlinsona nie można sobie igrać. Zemsta będzie słodka.
___________________________________________________________________
( Harry )
Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Miałem rozwalony łuk brwiowy, a Nora zmieniała mi opatrunek. Była tak tym pochłonięta, że nie zauważyła, że się obudziłem. Nie zamierzałem jej przerywać, a moją uwagę przykuł jej dekolt. Ja pierdole co za okaz! Co ja bym mógł z nimi robić. Nie zdałem z tego sprawy, że miałem rozszerzone wargi. Nagle Nora złapała mnie za podbródek i podniosła go tak żebym patrzył w jej oczy.
- Oczy mam tutaj panie Styles. - pokazała na nie drugą ręką.
Uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Nie chciałem tobie przerywać ślicznotko. - oblizałem dolną wargę i zauważyłem, że na jej policzkach pojawiły się lekko różowe rumieńce. Zaśmiałem się. - Poza tym pan dziwnie brzmi. Mów do mnie Harry. - puściłem jej oczko.
- Dobrze w takim razie Harry. Za wysokie progi na twoje nogi. - odwzajemniła zawadiacki uśmiech. Podeszła do drzwi i jeszcze chwilę na mnie spojrzała. - A przy okazji, masz dziś zmianę opatrunku ze swojej kostki.
- A co z gipsem? - zapytałem jakbym nie znał odpowiedzi, znałem ale po prostu chciałem jak najdłużej utrzymać z nią kontakt wzrokowy, a może raczej 'piersiowy'.
- Ma pan złamaną rękę. Gips zdejmą dla pana za jakieś 3 tygodnie. - odparła.
- Jestem Harry. - poprawiłem ją.
- Niech pan wypoczywa, panie Styles. - zaakcentowała ostatnie słowa i wyszła.
Nora była typem dziewczyny, z którą można się podrażnić. Szkoda, że była taka zamknięta i nie chciała się bliżej poznać. Uwielbiam gdy dziewczyny są niedostępne. Bynajmniej nie muszę nudzić się w tej dziurze. Muszę poznać ją bliżej, zrobię to przy następnej okazji. Czas pokazać swój urok " Panie Styles " powiedziałem sobie pod nosem. Póki co mam ją, a gdy wreszcie wyjdę to spotkam się z Cloe. Z moją najpiękniejszą Cloe.
*** Tydzień później ***
W końcu nadszedł ten piękny dzień, na który tak długo czekałem. Wychodzę z tej dziury! Wreszcie. Jedyne czego będzie mi brakować, a raczej kogo to Nora, przepiękna dziewczyna o kasztanowych włosach. Mimo, że znamy się tak krótko przez cały czas dotrzymywała mi towarzystwa. Dowiedzieliśmy się o sobie wystarczająco dużo, aby stwierdzić że nasza znajomość kwitnie. Dziwiłem się, że Cloe nigdy nie wspominała o mojej nowej koleżance, uczą się ze sobą od kilku lat, podobno nie przepadają za sobą. Ahh te dziewczyny. Właśnie Cloe.. zgodnie z moją prośbą powinna przyjechać po mnie za 40 minut. Wezmę się za pakowanie, bo nie zdążę.
Chwilę później wszystkie moje rzeczy znajdowały się już w mojej ulubionej torbie, z którą zawszę chodzę, a raczej chodziłem na treningi. Teraz przez jakiś czas mogę sobie pomarzyć o piłce nożnej, niby wszystko jest już w porządku ale nadal kuśtykam. Wziąłem czysty t-shirt oraz dresy i ruszyłem powoli w kierunku łazienki by zdjąć z siebie tą szpitalną szmatę.
Wychodząc natknąłem się na wyraźnie poddenerwowaną Norę.
- Coś się stało?- zapytałem, delikatnie chwytając ją za ramię.
- Nie, nic takiego. Mam zły dzień. - wyjaśniła.
- Uhmm, już myślałem. że to dlatego że będziesz za mną tęskniła. - zażartowałem.
- No pewnie, jak mogłabym za tobą nie tęsknić Harry? Cieszę się, że już wróciłeś do zdrowia. - uśmiechnęła się.
- Tak, tak ja też się cieszę. Cieszyłbym się jeszcze bardziej gdybyś na pamiątkę zostawiła mi słodkiego buziaka. - puściłem do niej oczko.
- Na co ty liczysz? - nadal zgrywała niedostępną. Dobrze wiedziałem, że się jej podobam. Nikt nie oprze się mojemu urokowi. Uśmiechnąłem się pod nosem, co zirytowało dziewczynę.
- To może chociaż dasz mi swój numer telefonu, nie chcę stracić kontaktu z taką śliczną i cudowną dziewczyną jak ty. - negocjowałem.
- Akurat to życzenie mogę spełnić. - wyjęła swojego białego iPhone'a i zaczęła dyktować.
Pospiesznie wyjąłem swój telefon i przytakiwałem na znak, że wszystko jest zrozumiałe.
- Dziękuję, odezwę się niedługo. - spojrzałem na nią jak najsłodziej umiałem, jej duże zielone oczy świeciły się jak diamenty. Nie wmówi mi, że nie darzy mnie żadnym uczuciem. Położyłem dłoń na jej tali, delikatnie przyciągając ją do swojego torsu. Jej ręka wylądowała na moich plecach. Palcem u swojej wolnej dłoni gładziłem ją po policzku. Nie zwracałem uwagi na to, że przechodzący obok pacjenci i lekarze obserwują nas. Zbliżyłem się do niej i złożyłem na jej ustach delikatny, ale wystarczająco przyjemny pocałunek. Ooo taak, tak długo na to czekałem. Cieszyłem się, że dziewczyna się nie sprzeciwia. Kontynuowałem.
- YHHYMMM. - oderwałem się od mojej partnerki i spojrzałem speszony na Cloe, stojącą obok nas.
- Cz.. cześć - wyjąkałem. - To nie tak jak myślisz..
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteś gotowy? - chyba była zazdrosna. Czego ta dziewczyna w końcu chce?
- Tak teraz już jestem. - na odchodne pocałowałem Norę w policzek. -nie mogłem się powstrzymać.
- Dziękuję za wszystko, do zobaczenia wkrótce. - pożegnałem się i ruszyłem za wkurzoną Cloe w kierunku mojej sali.
- Zaczekaj! Nie tak szybko! - wołałem, kuśtykając jak najszybciej umiem.
Dziewczyna wzięła na ramię moją torbę i już chciała wychodzić, ale powstrzymałem ją, chwytając ją za rękę.
- Poradzę sobie sam. - wskazałem na jej ramię po czym delikatnie ściągnąłem dość ciężką torbę.
- Jedźmy już. Nie mam czasu. - ponagliła mnie.
- Chciałbym ci tylko powiedzieć, że stęskniłem się. - próbowałem złagodzić jej nerwy.
- Właśnie widziałam.
- Oj przestań, to tylko koleżanka. Od kiedy to tak się mną przejmujesz. - udałem obrażone dziecko.
- Mogę przestać jeśli chcesz. - zagroziła.
Nie odpowiedziałem, jedynie pocałowałem ją w czoło i uradowany wyszedłem z sali w której spędziłem calutki tydzień.
Cloe pomogła mi zejść po schodach i już po chwili znajdowaliśmy się w jej samochodzie. Chyba rzadko nim jeździła, bo nawet nie wiedziałem że ma prawko. Wolałem nie ryzykować i nie komentować tego.
- Zabierasz mnie gdzieś? - wyszeptałem do jej ucha, kiedy ona włączała radio.
- Chciałbyś, jedziemy prosto do ciebie, musisz odpoczywać. - oznajmiła.
Mój dom znajdował się niedaleko szpitala więc droga nietrwała długo. Dziewczyna zatrzymała samochód.
- Dziękuję za pomoc. - cmoknąłem ją w policzek. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, ukazując dołeczki do których miałem słabość. - Wejdziesz do środka? - zaproponowałem.
- Przepraszam, ale nie mam czasu. Jutro mam sprawdzian z fizyki i muszę się jeszcze trochę pouczyć, innym razem.
- W takim razie uciekam. - otworzyłem drzwi jej Audi i ruszyłem w stronę domu machając jej na pożegnanie.
_________________________________________________________________________
(Cloe)
Pojechałam prosto do domu gdzie czekała na mnie ciocia. Uparła się, że mało spędzamy ze sobą czasu i trzeba to zmienić więc zgodziłam się na wspólne popołudnie. Starałam się nie myśleć o tym, co w szpitalu zrobił Harry. Jak on może się do niej dobierać? Czemu akurat ona? Czemu w ogóle jakaś dziewczyna? Chce żebym była zazdrosna? W takim razie nie uda mu się to. Podjechałam pod garaż, nie chciało mi się wstawiać samochodu więc wysiadłam i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Już jestem ciociu!- krzyknęłam na powitanie. Słyszałam, że krząta się w kuchni, zapachy dobiegające mnie już od wejścia uświadomiły mi, że czeka na mnie moje ulubione danie.
- Lazaniaa! - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Dawno nie robiłam, a wiem że lubisz. - powiedziała. - Zjemy razem, a potem jeśli chcesz możemy pójść do galerii handlowej. - zaproponowała.
- No pewnie. Nie śmiałabym odmówić nowych ubrań. - zaśmiałam się siadając do stołu.
- Pomożesz mi rozłożyć talerze? - zapytała.
Zgodnie z prośbą podeszłam do szafki z talerzami i wyjęłam dwa.
- Uhmm, Cloe.. - wyjąkała. - Nakryj na trzy osoby. Chciałabym ci dziś kogoś przedstawić. - powiedziała zakłopotana.
- Poznałaś kogoś? - zapytałam zdziwiona. Nie chciałam pokazywać, że jestem trochę zła, a przede wszystkim zazdrosna.
- Tak, nazywa się Rixon. Jest naprawdę miłym mężczyzną, znamy się już od dwóch miesięcy, teraz gdy już jestem pewna naszej znajomości chciałabym ci go przedstawić. - oznajmiła.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ rozległ się dzwonek. Ciocia poszła by otworzyć, ja w tym czasie rozłożyłam sztućce. Zastanawiałam się jak wygląda ten facet.
- Dzień dobry. - przywitał się wyciągając rękę w moim kierunku.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam, mało brakowało a wypadłyby mi z rąk noże. Cholera ale sobie ciotka znalazła przystojniaka.
- Nazywam się Rixon, a ty? - był naprawdę miły.
- Jestem Cloe. - przedstawiłam się, niepewnie się uśmiechając.
- Twoja ciocia dużo mi o tobie mówiła.
- Tak? - popatrzyłam na nią z irytacją, co natychmiast zastąpiłam uśmiechem. Nie chciałam żeby źle to odebrała.
- Usiądźmy do stołu. - poinstruowała stawiając na środek stołu lazanię.
Wysoki, rozbudowany brunet nie spuszczał z niej wzroku. Czułam że ciocia będzie z nim szczęśliwa i bezpieczna. Nie chciałam więc robić jej wyrzutów.
*** 2 godziny później ***
Zjedliśmy obiado - kolację śmiejąc się i rozmawiając.
- Pójdę na spacer. - powiedziałam. - porozmawiajcie sami. - czułam że trochę im przeszkadzam.
- Zostań z nami. - zaproponował pan Rixon.
- A co z zakupami? - ciocia spojrzała na mnie smutną miną.
- Przełożymy to na kiedy indziej. Nie przejmuj się. - powiedziałam, widząc jej zakłopotanie.
- Miło mi było pana poznać. - powiedziałam, wstając od stołu.
- Mi Ciebie również. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, podając mi dłoń.- Będę późno, wstąpię przy okazji do Danielle. - powiedziałam do cioci, kierując się do wyjścia.
- Uważaj na siebie! - krzyknęła na odchodne.
- Miłej zabawy. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
Gdy wyszłam, zastanawiałam się skąd ja go znam... Wydaje się bardzo znajomy, ale nie mogę przypomnieć sobie gdzie go widziałam. Ehh, nie będę teraz sobie zawracać nim głowy. Chciałam przemyśleć swoje sprawy w ten cichy wieczór.
_______________________________________________________________________
Liczba komentarzy będzie wzrastała z każdym rozdziałem. Wiem, że niektórzy z was nie mają ochoty na dodawanie tych komentarzy. Ale my dla was piszemy, a wy możecie się odpłacić dla nas w taki sposób. Możecie też nam napisać jakie robimy błędy, co jest źle, a my będziemy starały się popracować nad sobą.
30 komentarzy = 26 rozdział.
_______________________________________________________________________
Liczba komentarzy będzie wzrastała z każdym rozdziałem. Wiem, że niektórzy z was nie mają ochoty na dodawanie tych komentarzy. Ale my dla was piszemy, a wy możecie się odpłacić dla nas w taki sposób. Możecie też nam napisać jakie robimy błędy, co jest źle, a my będziemy starały się popracować nad sobą.
30 komentarzy = 26 rozdział.
Do następnego! :)