Nie wiedziałam co tu się dzieje. Louis jest tutaj? Przy mnie? Zaskoczył mnie tym, nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie, a może i chciałam? Tak, chciałam żeby mnie widział, bo to jedynie jego zasługa. Odwróciłam się do niego, a on wisiał nade mną i kciukiem delikatnie ścierał łzy z moich policzków.
- Dlaczego przyjechałeś? - zapytałam zachrypniętym od płaczu głosem.
Nie odpowiedział, tylko wstał i podszedł po coś do mojego biurka. Gdy wrócił zauważyłam, że ma w ręku chusteczkę. Przyłożył mi ją do nosa, a ja uniosłam brew.
- Smarknij. - zażądał. W jego głosie słyszałam troskę.
- Chyba żartujesz. - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Cloe, proszę, nie krępuj się. - uśmiechnął się zachęcająco.
- Sama sobie poradzę. - odparłam i chwyciłam od niego chusteczkę, po czym odwróciłam się i wysmarkałam się.
Louis obserwował każdy mój ruch. Nie odzywał się. Ta cisza była niezręczna, bynajmniej dla mnie. Z jednej strony chciałabym rzucić mu się w ramiona i usłyszeć od niego, że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha lecz z drugiej strony chciałam wykopać go z domu, bo nie mogłam na niego patrzeć. Owszem, ja posunęłam się dalej niż on, ale myślałam, że to przemyśli i da mi ostatnią szansę, jednak sam spieprzył sprawę i w tej chwili nie wiedziałam co mam robić. Bałam się na niego spojrzeć.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - szepnęłam, ledwo słyszalnie.
- Chciałaś żebym był przy tobie. - odpowiedział także szeptem.
- Nie chodziło mi o to... - wstałam z łóżka i zaczęłam krążyć po pokoju. - Chyba nic nie może być dobrze, zgodzisz się ze mną? - z moich oczu zaczęły lecieć łzy i już się ich nie wstydziłam.
- Dlaczego w to wątpisz? - wstał i podszedł do mnie.
- Nie udawaj głupiego. Nie widzisz? Wszystko co było między nami się spieprzyło. Od początku wszystko się komplikowało, gdy zobaczyłam jak bijesz w parku tego faceta...- westchnęłam, przeszedł mnie dreszcz ale kontynuowałam dalej unikając jego wzroku. -Zamiast od razu o tobie zapomnieć, nie mogłam pozbyć się obrazów z swojej głowy, zawładnąłeś moim sercem, choć broniłam się, odpychałam od siebie to uczucie, ale mimo wszystko przełamałam się z przekonaniem, że jest jakiś cień nadziei. I był. Ale teraz zniknął i nigdy nie wróci. Nie ufam ci Louis. - usiadłam na ziemi pod ścianą i schowałam twarz w kolana. - Ty mi pewnie też nie. - powiedziałam pod nosem.
- Cloe, ja.. zmieniłem się dla ciebie. Jesteś kimś wyjątkowym, nie potrafię normalnie funkcjonować bez ciebie chociaż tak krótko się znamy, zrozum to. To co zrobiłaś z Harrym bardzo mnie dotknęło, ale też dało mi dużo do myślenia. Zrozumiałem, że jestem w stanie ci to wybaczyć, bo cię kocham. Kocham cię Cloe. - szepnął do mojego ucha kucając przy mnie.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, tak bardzo pragnęłam być z nim. Odzyskać szczęście, które mi dawał.
- Przepraszam za wszystko, proszę cię skarbie zapomnijmy o tym złym czasie, niech on tylko wzmocni nasze uczucie. Mam już dość tych sporów, nie pozwolę żebyś jeszcze kiedykolwiek przeze mnie płakała. Chce wywoływać uśmiech na twojej twarzy, sprawiać że w tym pokoju, w którym spędzimy jeszcze wiele pięknych chwil zawsze rozlegał się twój słodki śmiech. Tak bardzo mi cię brakuje. - przytulił się do mnie, czułam jego mokre policzki na swoim ramieniu.
- Przepraszam. - wyjąkałam zanosząc się płaczem. Rzuciłam się w jego ramiona, wypełniając nozdrza tym wyjątkowym zapachem. - Brakowało mi cię. - uśmiechnęłam się mimo nadal wypływających z moich oczu łez, teraz są to już łzy szczęścia.
- Już dobrze kochanie. - szepnął mi pocieszająco do ucha i splątał nasze palce u dłoni ze sobą.
Głowę oprałam o jego tors i tak w miłej ciszy siedzieliśmy przytuleni do siebie. Kto by pomyślał, że tak to się skończy? Uśmiechnęłam się do siebie.
- Louis..? - szepnęłam, na co on położył swoją brodę na moje ramie.
- Mm? - mruknął mi do ucha.
Odwróciłam się do niego żeby dobrze go widzieć. Był taki piękny. I był cały mój. Wiedziałam, że gorzej niż ostatnio być nie może. Ja mam Louis'a. Harry ma Norę i szczerze życzę mu szczęścia mimo tego, że teraz czuję się przez niego wykorzystana. Zaczynamy wszystko od nowa. To jest nas czas.
Chwyciłam chłopaka za policzki i patrzyłam mu długo w oczy, po czym delikatnie musnęłam jego usta, a on uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Jego dłoń, którą obejmowałam przed chwilą swoją ręką skierowałam w stronę gdzie miałam serce. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Tutaj.. - spojrzałam na nasze dłonie. - Tutaj jest twoje miejsce... w moim sercu. - szepnęłam. - Masz moje serce, jestem cała twoja i nie wyobrażam bez ciebie życia. - w oczach miałam łzy, ale nie pozwoliłam już sobie na płacz.
Louis chwycił mnie za brodę i patrzył na mnie swoimi wielkimi turkusowymi oczami, które mogły przyćmić nawet blask oceanu.
- Ty także.. masz moje serce. Jestem twój. - uśmiechnął się i zaczął od pieszczoty moich ust swoimi. Nikt tak nie całuje jak on.
Zarzuciłam swoje ręce na jego szyje, a on położył mnie na podłodze, na której jeszcze niedawno siedzieliśmy przytuleni i nie odrywając ust umieścił swoje ręce na końcach mojego swetra, po czym oderwał się na moment by zdjąć ze mnie " niepotrzebne" ubranie. W tej chwili liczyliśmy się tylko my i nasza miłość.
- Twoja skóra.. jest taka delikatna. Zupełnie jak ty. - wymruczał delikatnie pociągając zębami moją wargę.
Umieściłam dłonie na jego plecach, gładziłam je od góry po sam dół, chwytając za krańce koszulki pomogłam chłopakowi przeciągnąć ją przez głowę. Przez moje ciało przeszła fala przyjemnego ciepła, odwracając jego uwagę pocałunkiem zmieniłam nasze położenie tak, że to ja teraz znajdowałam się nad nim. Usadowiłam się na jego dość nabrzmiałej męskości, byłam poddenerwowana, jak nigdy. Przygryzłam wargę, moje palce zaczęły kreślić kółka na jego umięśnionym brzuchu. Nachyliłam się by znajdować się bliżej jego twarzy, skupiony przyglądał się moim poczynaniom. Musnęłam wargami jego policzek po czym całując każdy milimetr kości policzkowej zeszłam niżej. Moje gorące usta pragnęły wypieścić każdy skrawek jego pachnącej skóry.
- Chcę mieć tatuaż, coś co zawsze będzie mi cię przypominać. - powiedziałam całując malunek na jego piersi.
- Pomyślimy nad tym. - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd białych zębów. Jest taki idealny i tylko mój.
Położyłam się obok niego i nie patrząc mu w oczy, dość spontanicznie zjechałam ręką niżej. Umieściłam dłoń na jego erekcji i delikatnie ścisnęłam. Ku memu zdziwieniu Louis zabrał moją rękę, kładąc ją z powrotem na brzuch.
- Nie teraz skarbie. - mruknął.
- Dobrze. - nie sprzeciwiałam się choć bardzo pragnęłam go w tej chwili. Jak nigdy wcześniej. - Zostaniesz? - zapytałam, składając czuły pocałunek na jego skroni.
- Jeśli tylko chcesz. - pogładził mnie po włosach.
- Och nawet nie wiesz jak bardzo. - zaśmiałam się pierwszy raz od dłuższego czasu i w odpowiedzi zmierzwiłam jego idealną fryzurę.
- Wykąpmy się. - zaproponował przygryzając wargę.
Nie odpowiadając podniosłam się, chwyciłam go za rękę pomagając mu wstać i czym prędzej ruszyłam do łazienki z chłopakiem moich marzeń.
________________________________________________________________
( Harry )
Gdy zawiozłem Norę pod jej mieszkanie, długo musiałem się z nią męczyć. Okej, prawie zawsze jestem chętny na seks, ale były trzy rzeczy, które mi w tym przeszkadzały. Pierwsza: to ta skamielina, którą miałem na ręku. Druga: była napita, a ja nie chciałem żeby następnego dnia myślała że ją zgwałciłem czy coś. A trzecia: to.. no właśnie co? Może chodziło o Cloe i jej uczucia, jakie do mnie żywiła? Sam nie wiem, czy w ogóle jest coś między nami. Nie chciałem już jej wchodzić na głowę, ale jeden telefon nic nie zaszkodzi prawda?
Wybrałem do niej numer i czekałem aż dobierze. Nic. Nie poddawałem się i dzwoniłem,
bez skutku. Może coś jej się stało? Może powinienem do niej pojechać? Na pewno nie ma u niej Lou, wątpię że się pogodzili. Postanowiłem dać jej czas, ale cholernie się martwiłem, bo co jeśli zrobiła coś sobie? Myślałem, że pojawi się na imprezie, bo jej koleżankę zauważyłem ale Cloe nie widziałem. Długo się nie zastanawiałem i z piskiem opon ruszyłem spod Nory domu i jechałem w stronę domu Cloe.
_________________________________________________________________
( Cloe )
"Hey baby, when we are together, doing things that we love. Every time you're near I feel like I'm in heaven feeling high [...]" tak właśnie śpiewaliśmy do siebie z Louisem kiedy myłam mu plecy. Jego śpiew był niebiański, za to mój.. niszczył piękne słowa piosenki, chociaż śpiewałam to do niego od serca tak jak i on. Byliśmy zupełnie nadzy i pokryci pianą. Miło mi było siedzieć z nim w jednej wannie, śpiewać razem, popijać wino i zadowalać się sobą wzajemnie. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Z dołu rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cholera, to pewnie ciocia. - burknęłam.
- I co teraz? - zapytał rozbawiony Louis.
- Jak to co? Czas jej cię przedstawić. No już, wychodź i otwórz jej drzwi. - zachichotałam.
- Oszalałaś?
- Mówię poważnie, tobie mniej czasu zajmie ubranie się, zejdę do ciebie tak szybko jak się da. - pocałowałam go i wypchałam z wanny.
- Idę już, idę. - powiedział na pożegnanie, podniósł swoje ubranie z podłogi i wyszedł zatrzaskując drzwi.
Nie chciałam zostawiać go samego w tak niekomfortowej sytuacji, więc powtórzyłam jego ruchy. Ubrałam się w spodenki od piżamy i luźną koszulkę. Muszę tu chociaż trochę ogarnąć, żeby ciocia nic nie zauważyła, nic się nie stanie jak Louis zostanie z nią sam pięć minut dłużej.
________________________________________________________________
( Louis )
Dawno nie byłem w tak dobrym humorze, cieszyłem się jak małe dziecko, które odnalazło swoją zaginioną zabawkę. Byłem pewien, że nic nie jest w stanie mi go zepsuć, nawet spotkanie z ciocią Cloe, która pewnie nadal mnie nie lubi. A jednak. Włożyłem dżinsy, podniosłem z podłogi koszulkę i przerzuciłem ją przez głowę zbiegając po schodach.
Dzwonek, pukanie, dzwonek, pukanie. Musi być nieźle wkurzona. Zaśmiałem się pod nosem, wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi.
- Dzień dob...- zacząłem z przyklejonym do twarzy uśmiechem, jednak szybko mi znikł gdy zobaczyłem w drzwiach nie ciocię Cloe a Harrego.
- Cześć Louis.- przywitał się również wyraźnie zdziwiony.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że wyraźnie sobie wszystko wyjaśniliśmy. - burknąłem. To co wydarzyło się parę minut temu, cały ten spokój, odszedł gdzieś w zapomniane.
- Przyszedłem zobaczyć jak trzyma się moja przyjaciółka, nie było jej na imprezie więc wystraszyłem się, że coś się stało. Dzwoniłem ale nie odbierała, więc postanowiłem przyjechać, co w tym złego? - tłumaczył.
- Jak widzisz nic jej nie jest, a nie odbierała bo była zajęta mną. - powiedziałem dumnie starając się by nie zabrzmiało to chamsko.
- Pogodziliście się?
- Tak, cieszysz się prawda? - zadrwiłem.
- Jeśli oboje będziecie szczęśliwi to pewnie że tak. - wiedziałem że kłamie.
- Po co przyszedłeś? - zza moich pleców rozległ się głos zdenerwowanej Cloe.
- Chciałem zobaczyć czy wszystko w porządku. - powtórzył jej to samo co mi, bez zbędnych szczegółów.
- Lepiej zajmij się Norą. - nie odpowiedziała. Sądząc po wyrazie jej twarzy Harry nieźle zalazł jej za skórę.
- Powinieneś już iść. - oznajmiłem. - Zadzwonię do ciebie jutro.
- Miłej nocy. - puścił nam oczko. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć bo Cloe pospiesznie zamknęła drzwi i przekręciła klucz.
- Dupek. - podsumowała.
- Lepsze to niż ciocia. - zaśmiałem się i przytuliłem ją do siebie.
- Czyżbyś się bał? - zachichotała.
- Skądże.
- Zadzwonię do cioci, jest późno a jej nadal nie ma. Poczekaj na mnie na górze. - powiedziała.
Pocałowałem ją w czoło i zgodnie z prośbą poszedłem na górę prosto do jej pokoju.
_______________________________________________________________
( Cloe )
Usiadłam na blacie kuchennym, machając nogami zdenerwowana wybrałam numer Isabelle. Odebrała po dłuższej chwili, gdy już miałam się rozłączać.
- Tak Cloe? - przywitała mnie.
- Dlaczego jeszcze nie wróciłaś? Jest późno, obiecałaś że wrócisz na noc. - mówiłam, nie wiedząc, że to nie z ciocią rozmawiam.
- Twoja ciocia już śpi. Nie chciałem jej budzić, oglądaliśmy film i zasnęła. Poradzisz sobie sama? - zdziwiłam się, gdy poznałam że to głos Rixona.
- T..taak. - jąkałam się. - Mógłby pan jej przekazać, że dzwoniłam i prosiłam by wróciła rano nim pójdę do szkoły? - poprosiłam.
- Nie ma sprawy. - powiedział słodkim głosikiem. - Dobrej nocy mała. - pożegnał mnie i zakończył połączenie.
Westchnęłam rozdrażniona i odłożyłam telefon na blat. Może i dobrze, że jej nie będzie. Bynajmniej bezstresowo spędzę czas z Louisem, bo odkąd pamiętam nie mieliśmy go dość dużo.
Następnego dnia
Siedziałam z Lou, moim chłopakiem przy stole i jedliśmy w ciszy śniadanie. " Mój chłopak " jak to pięknie brzmi. Jego słodkie słowa rozbrzmiewały mi radośnie w mojej głowie, powodując uśmiech na mojej twarzy.
- Co taka wesoła? - zapytał darząc mnie swoim pięknym uśmiechem.
- Co taka wesoła? - zapytał darząc mnie swoim pięknym uśmiechem.
- Cieszę się, że tutaj jesteś. - przyznałam zgodnie z prawdą i znowu władowałam do buzi porcję płatków.
- Ja też. - przełknął to co przeżuwał w buzi. - Wiesz kochanie... nie chciałem ci mówić, ale jakoś nie umiem długo trzymać języka za zębami z taką wiadomością. - wyszczerzył się do mnie a ja zaciekawiona zmarszczyłam brwi.
- Mów dalej. - poprosiłam.
- Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś wyjechać. - spojrzał na mnie i wyczekiwał mojej reakcji.
O kurczę!
- Hmmm? A gdzie kochanie chciałbyś pojechać? - przygryzłam wargę.
Jaki ten poranek jest piękny!
- Pomyślałem, że spodobałoby ci się w Paryżu.
CO!? PARYŻ?! Wstałam ze swojego miejsca i szybko znalazłam się u bruneta na kolanach mocno go do siebie tuląc, nie mogę uwierzyć, że wydał dla mnie na bilet!
- Jeju Louis! - piszczałam.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - pocałował mnie w czoło.
- Jesteś najlepszy!
- Wiem.
- Jaki skromny - wywróciłam oczami i zaczęliśmy się śmiać.
- Jest miło Cloe, ale muszę się zwijać, bo pewnie zaraz twoja ciocia się zjawi.
- Mówisz i masz. - odwróciliśmy się w stronę głosu.
Ciocia stała oparta o framugę drzwi i nie wiem ile musiała nas słuchać. Zeszłam z kolan Louisa i ustałam blisko niej.
- Kiedy wróciłaś? - zapytałam niepewnie.
- Przed chwilą weszłam. - odparła.
- Dzień dobry. - Louis wystawił rękę ku niej.
- Cześć. - uśmiechnęła się i uścisnęła jego dłoń co mnie bardzo zdziwiło.
- Miło było ale muszę się zwijać.
- Nie zostaniesz na obiedzie? - zapytała Isabelle, wydawało mi się, że po prostu chciała być miła.
- Przepraszam, ale muszę załatwić kilka spraw. - oznajmił i dał mi buziaka w policzek.
- Spotkamy się potem? - zapytał.
- Zadzwonię. - uśmiechnęłam się a on już wyszedł.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć że ten chłopak został u ciebie na noc Cloe. - zgromiła mnie wzrokiem.
- Tak ciociu Louis spał dziś u mnie. - zamknęłam oczy przypominając sobie nocne wydarzenia. - Nic między nami nie zaszło jeśli to cie trapi. - nie kłamałam. Faktycznie nie kochaliśmy się, tylko zwykle pieszczoty.
- Mówię do ciebie Cloe. - przywołał mnie na ziemię rozdrażniony głos Isabelle.
- Przecież cię słucham. - burknęłam. - Co Ty taka nie w humorze? Coś się stało?
- Jestem zmęczona. Długo.wczoraj siedzieliśmy z Rixonem. - Tłumaczyła się.
- To dziwne, dzwoniłam do ciebie wczoraj. Rixon powiedział mi, że już śpisz. - oznajmiłam badając wzrokiem jej twarz czy aby przypadkiem przede mną czegoś nie ukrywa.
- Ah tak, to pewnie przysnęłam. - uśmiechnęła się niepewnie. Jest jakaś podejrzana, ale nie mam za bardzo teraz czasu żeby główkować nad tym co jest grane.
- Porozmawiamy wieczorem, teraz muszę zbierać się do szkoły. - chwyciłam torbę leżącą na stole w kuchni, nałożyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz delektując się świeżym powietrzem Doncaster.
- Jest dobrze. - podsumowałam pod nosem i spacerkiem ruszyłam do szkoły.
- [...] i wtedy zapytał mnie czy umiem tańczyć, to pokazałam mu na co mnie stać i widocznie spodobało mu się. - uśmiechnęła się pewna siebie.
Chciałabym słuchać tak cały czas opowieści Danielle, bo naprawdę były całkiem ciekawe, jeśli tylko uczestniczył w nich Liam. Niestety czas nas naglił i to już koniec naszego wspólnego lunchu. Czułam czyjś wzrok na swoich plecach i domyślam się kto to był.
Odwróciłam się do niej i spojrzałam na nią moim popisowym spojrzeniem, mrożącym krew w żyłach. Bardzo wiele nienawiści żywiłam do Nory, chociaż wiem, że ja i Harry to rozdział zakończony. No ale kurwa, dobierała mi się do chłopaka, którego kocham! Jednak ufam na tyle Louisowi, że wiem że nie powtórzy tego drugi raz.
- Cloe, wszystko w porządku? - zapytała zmartwionym głosem moja przyjaciółka i skierowała wzrok w te samo miejsce, gdzie moje spojrzenie spoczywało.
Odwróciłam się do lokowatej i wymusiłam uśmiech.
- Tak, wszystko pod kontrolą. - przyznałam i wstałam z miejsca.
- Nie przejmuj się nią. Ja na twoim miejscu cały czas rozmyślałabym o twoim wyjeździe do Francji. - pisnęła podekscytowana. - Teraz jak wrócić wspomnieniami to twojego pierwszego spotkania z Lou w tym parku, to nie pomyślałabym, że on mógłby zabrać gdziekolwiek dziewczynę, na dodatek w takie romantyczne miejsce! To do niego nie podobne! - zaśmiała się słodko i ruszyłyśmy w stronę klasy od geografii.
- Tak. Bardzo się cieszę z tego wyjazdu, mam nadzieję, że ciocia nie będzie miała nic przeciwko. - uśmiechnęłam się i weszłyśmy do klasy.
Lekcja mijała nieubłaganie długo. Miałam ochotę już wrócić do domu, bo tęsknota za moim kochanym brunetem była nie do zniesienia, chociaż nie mogę zawalać szkoły z jego powodu.
Nikt nie był zainteresowany lekcją. Ja z Danielle pisałyśmy do siebie " liściki " tak jak dwunastolatki. To było całkiem zabawne.
Po ostatniej godzinie lekcyjnej, moim koszmarem, zwanym matematyką wyszłam ze szkoły razem z Dan. Rozmawialiśmy o moim wyjeździe i ustalałyśmy wiele planów. Danielle nawet zaproponowała mi jaką mam wziąć bieliznę! To było zabawne. Dziewczyna odprowadziła mnie aż pod sam dom. Pożegnałam się z nią i weszłam do środka, gdzie mogłam już wyczuć piękne zapachy dochodzące z kuchni. Właśnie sobie przypomniałam, że jestem głodna.
- Tak ciociu Louis spał dziś u mnie. - zamknęłam oczy przypominając sobie nocne wydarzenia. - Nic między nami nie zaszło jeśli to cie trapi. - nie kłamałam. Faktycznie nie kochaliśmy się, tylko zwykle pieszczoty.
- Mówię do ciebie Cloe. - przywołał mnie na ziemię rozdrażniony głos Isabelle.
- Przecież cię słucham. - burknęłam. - Co Ty taka nie w humorze? Coś się stało?
- Jestem zmęczona. Długo.wczoraj siedzieliśmy z Rixonem. - Tłumaczyła się.
- To dziwne, dzwoniłam do ciebie wczoraj. Rixon powiedział mi, że już śpisz. - oznajmiłam badając wzrokiem jej twarz czy aby przypadkiem przede mną czegoś nie ukrywa.
- Ah tak, to pewnie przysnęłam. - uśmiechnęła się niepewnie. Jest jakaś podejrzana, ale nie mam za bardzo teraz czasu żeby główkować nad tym co jest grane.
- Porozmawiamy wieczorem, teraz muszę zbierać się do szkoły. - chwyciłam torbę leżącą na stole w kuchni, nałożyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz delektując się świeżym powietrzem Doncaster.
- Jest dobrze. - podsumowałam pod nosem i spacerkiem ruszyłam do szkoły.
- [...] i wtedy zapytał mnie czy umiem tańczyć, to pokazałam mu na co mnie stać i widocznie spodobało mu się. - uśmiechnęła się pewna siebie.
Chciałabym słuchać tak cały czas opowieści Danielle, bo naprawdę były całkiem ciekawe, jeśli tylko uczestniczył w nich Liam. Niestety czas nas naglił i to już koniec naszego wspólnego lunchu. Czułam czyjś wzrok na swoich plecach i domyślam się kto to był.
Odwróciłam się do niej i spojrzałam na nią moim popisowym spojrzeniem, mrożącym krew w żyłach. Bardzo wiele nienawiści żywiłam do Nory, chociaż wiem, że ja i Harry to rozdział zakończony. No ale kurwa, dobierała mi się do chłopaka, którego kocham! Jednak ufam na tyle Louisowi, że wiem że nie powtórzy tego drugi raz.
- Cloe, wszystko w porządku? - zapytała zmartwionym głosem moja przyjaciółka i skierowała wzrok w te samo miejsce, gdzie moje spojrzenie spoczywało.
Odwróciłam się do lokowatej i wymusiłam uśmiech.
- Tak, wszystko pod kontrolą. - przyznałam i wstałam z miejsca.
- Nie przejmuj się nią. Ja na twoim miejscu cały czas rozmyślałabym o twoim wyjeździe do Francji. - pisnęła podekscytowana. - Teraz jak wrócić wspomnieniami to twojego pierwszego spotkania z Lou w tym parku, to nie pomyślałabym, że on mógłby zabrać gdziekolwiek dziewczynę, na dodatek w takie romantyczne miejsce! To do niego nie podobne! - zaśmiała się słodko i ruszyłyśmy w stronę klasy od geografii.
- Tak. Bardzo się cieszę z tego wyjazdu, mam nadzieję, że ciocia nie będzie miała nic przeciwko. - uśmiechnęłam się i weszłyśmy do klasy.
Lekcja mijała nieubłaganie długo. Miałam ochotę już wrócić do domu, bo tęsknota za moim kochanym brunetem była nie do zniesienia, chociaż nie mogę zawalać szkoły z jego powodu.
Nikt nie był zainteresowany lekcją. Ja z Danielle pisałyśmy do siebie " liściki " tak jak dwunastolatki. To było całkiem zabawne.
Po ostatniej godzinie lekcyjnej, moim koszmarem, zwanym matematyką wyszłam ze szkoły razem z Dan. Rozmawialiśmy o moim wyjeździe i ustalałyśmy wiele planów. Danielle nawet zaproponowała mi jaką mam wziąć bieliznę! To było zabawne. Dziewczyna odprowadziła mnie aż pod sam dom. Pożegnałam się z nią i weszłam do środka, gdzie mogłam już wyczuć piękne zapachy dochodzące z kuchni. Właśnie sobie przypomniałam, że jestem głodna.
Wieczór
- Jak minął dzień? - zapytała ciocia unikając mojego wzroku.
- Strasznie się ciągnął, ale było okej. Pracujesz dziś? - zmieniłam temat napychając buzię moją ulubioną sałatką, którą ciocia przygotowała na kolację. Bardzo lubiłam spędzać wieczory z Isabelle choć dzisiejszy był jakoś dziwnie pełen napięcia.
- Nie, ale wychodzę do kina z Rixonem.
- Jak wam się układa? - zapytałam, przyklejając na twarz sztuczny uśmiech. Nie lubię tego faceta, bo wydaje mi się podejrzany, ale jeżeli ciocia jest szczęśliwa to ja też.
- Jest dobrze. - odpowiedziała drżącym głosem. Ukrywa coś przede mną?
- Wszystko w porządku? - spojrzałam na nią troskliwie.
- Tak, tak. Jak najbardziej. Jedz kochanie, bo ostatnimi czasy zmizerniałaś. - wskazała skinieniem mój nadal pełny talerz.
- Wydaje ci się. - uśmiechnęłam się po czym władowałam do ust pokaźną porcję sałatki. - Nie myśl o tym Cloe, nie myśl. - powtarzałam sobie w myślach, już za chwilę skończą się męczarnie.
- O czym myślisz? - zapytała Isabelle popijając kawę.
- Musimy porozmawiać. - odgoniłam od siebie wszystkie myśli dotyczące jedzenia i zaczęłam działać. Teraz albo nigdy.
- Coś w szkole? - zapytała poprawiając się na krześle.
- Nie, nie jest wszystko w porządku. Chodzi o mnie i o Louisa. - zaczęłam.
- Ahh tak, ten brunet co był dzisiaj rano, pamiętam. - udawała niespecjalnie przejętą.
- Właśnie ten. - uśmiechnęłam się nerwowo. - Ostatnio mieliśmy trudny okres, jest to chłopak, na którym bardzo mi zależy, tak jak tobie na Rixonie.
- Do czego zmierzasz?
- Powiem wprost. Chciałabym polecieć z Lou do Francji. - spojrzałam na nią wyczekując pozytywnej reakcji.
- Oszalałaś?! Mam cię puścić z obcym facetem za granicę?! Wykluczone. - krzyknęła.
Wstałam od stołu i oparłam się o niego rękami, poczułam że coraz bardziej przypływała mi odwaga.
- Jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę. Louis nie jest obcy, może dla ciebie! Ale dlatego, że nie dałaś nawet mu szansy pokazania się z lepszej strony! - tym razem zdenerwowanie wzięło w górę i to ja zaczęłam podnosić głos na ciocię.
- Cloe przestań na mnie krzyczeć, za dużo sobie pozwalasz. Co jeśli on udaje tylko miłego żeby ciebie gdzieś wywieźć i zrobić ci krzywdę?! Nigdzie nie lecisz i pogódź się z tym. - podsumowała.
- Dlaczego taka jesteś? - moje oczy zaczęły napełniać się łzami. - Wcale go nie znasz! Od jakiegoś czasu nie zwracasz na mnie uwagi, liczy się tylko kretyn z którym się spotykasz! - krzyknęłam choć wcale tego nie chciałam.
- Natychmiast zamilcz. - warknęła.
- Polecę tam czy ci się to podoba czy nie. Jesteś okropną egoistką. - powiedziałam nie licząc się ze słowami.
- Nigdzie nie lecisz. Myślę, że już temat jest zakończony. Pogódź się z tym i nie rób problemów. - wstała od stołu.
- To ty zawsze robisz problemy! Czy przynajmniej raz w życiu mogę zasłużyć na szczęście?!
Nie mogłam już wytrzymać. Wybiegłam z kuchni i pospiesznie włożyłam pierwsze lepsze buty i wyszłam na świeże powietrze.
Jeszcze nigdy się z nią nie kłóciłam. A teraz? Teraz jest Louis, Rixon. Wszystko się zmieniło. - Rozmyślałam idąc przed siebie.
Wieczór był chłodny. Mijałam dom za domem nadal spacerując bez celu. Po moich policzkach co raz spływała pojedyncza, samotna łza.
Może powinnam zadzwonić do Louisa? - zastanawiałam się. Nie na pewno jest zajęty. Pójdę do Danielle, nie mam ochoty wracać dzisiaj na noc, ale jutro jest szkoła, więc trochę u niej posiedzę i wrócę kiedy ciotka będzie w kinie.
Skręciłam w boczną uliczkę, która prowadziła do domu mojej przyjaciółki. Gdy szłam byłam za bardzo wgapiona w kamienie, które co chwila napotykałam na swojej drodze i kopałam je bezmyślnie, aż nagle gdy na kogoś wpadłam i odskoczyłam lustrując twarz nieznajomego. Minęło kilka chwil gdy znalazłam się przygwożdżona do jakiegoś słupa. Byłam przerażona i wpatrywałam się w jego twarz... Nicco.
- Pomocy! - krzyknęłam i od razu pożałowałam, że to zrobiłam bo walnął mnie w twarz, a na ulicy nie było żadnej żywej duszy.
- Co za spotkanie. Dawno się nie widzieliśmy. - na te słowa zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Kurwa - szepnęłam, co bardziej zabrzmiało jak pisk.
- Zaopiekuję się tobą maleńka. Jak za dawnych lat.
- Strasznie się ciągnął, ale było okej. Pracujesz dziś? - zmieniłam temat napychając buzię moją ulubioną sałatką, którą ciocia przygotowała na kolację. Bardzo lubiłam spędzać wieczory z Isabelle choć dzisiejszy był jakoś dziwnie pełen napięcia.
- Nie, ale wychodzę do kina z Rixonem.
- Jak wam się układa? - zapytałam, przyklejając na twarz sztuczny uśmiech. Nie lubię tego faceta, bo wydaje mi się podejrzany, ale jeżeli ciocia jest szczęśliwa to ja też.
- Jest dobrze. - odpowiedziała drżącym głosem. Ukrywa coś przede mną?
- Wszystko w porządku? - spojrzałam na nią troskliwie.
- Tak, tak. Jak najbardziej. Jedz kochanie, bo ostatnimi czasy zmizerniałaś. - wskazała skinieniem mój nadal pełny talerz.
- Wydaje ci się. - uśmiechnęłam się po czym władowałam do ust pokaźną porcję sałatki. - Nie myśl o tym Cloe, nie myśl. - powtarzałam sobie w myślach, już za chwilę skończą się męczarnie.
- O czym myślisz? - zapytała Isabelle popijając kawę.
- Musimy porozmawiać. - odgoniłam od siebie wszystkie myśli dotyczące jedzenia i zaczęłam działać. Teraz albo nigdy.
- Coś w szkole? - zapytała poprawiając się na krześle.
- Nie, nie jest wszystko w porządku. Chodzi o mnie i o Louisa. - zaczęłam.
- Ahh tak, ten brunet co był dzisiaj rano, pamiętam. - udawała niespecjalnie przejętą.
- Właśnie ten. - uśmiechnęłam się nerwowo. - Ostatnio mieliśmy trudny okres, jest to chłopak, na którym bardzo mi zależy, tak jak tobie na Rixonie.
- Do czego zmierzasz?
- Powiem wprost. Chciałabym polecieć z Lou do Francji. - spojrzałam na nią wyczekując pozytywnej reakcji.
- Oszalałaś?! Mam cię puścić z obcym facetem za granicę?! Wykluczone. - krzyknęła.
Wstałam od stołu i oparłam się o niego rękami, poczułam że coraz bardziej przypływała mi odwaga.
- Jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę. Louis nie jest obcy, może dla ciebie! Ale dlatego, że nie dałaś nawet mu szansy pokazania się z lepszej strony! - tym razem zdenerwowanie wzięło w górę i to ja zaczęłam podnosić głos na ciocię.
- Cloe przestań na mnie krzyczeć, za dużo sobie pozwalasz. Co jeśli on udaje tylko miłego żeby ciebie gdzieś wywieźć i zrobić ci krzywdę?! Nigdzie nie lecisz i pogódź się z tym. - podsumowała.
- Dlaczego taka jesteś? - moje oczy zaczęły napełniać się łzami. - Wcale go nie znasz! Od jakiegoś czasu nie zwracasz na mnie uwagi, liczy się tylko kretyn z którym się spotykasz! - krzyknęłam choć wcale tego nie chciałam.
- Natychmiast zamilcz. - warknęła.
- Polecę tam czy ci się to podoba czy nie. Jesteś okropną egoistką. - powiedziałam nie licząc się ze słowami.
- Nigdzie nie lecisz. Myślę, że już temat jest zakończony. Pogódź się z tym i nie rób problemów. - wstała od stołu.
- To ty zawsze robisz problemy! Czy przynajmniej raz w życiu mogę zasłużyć na szczęście?!
Nie mogłam już wytrzymać. Wybiegłam z kuchni i pospiesznie włożyłam pierwsze lepsze buty i wyszłam na świeże powietrze.
Jeszcze nigdy się z nią nie kłóciłam. A teraz? Teraz jest Louis, Rixon. Wszystko się zmieniło. - Rozmyślałam idąc przed siebie.
Wieczór był chłodny. Mijałam dom za domem nadal spacerując bez celu. Po moich policzkach co raz spływała pojedyncza, samotna łza.
Może powinnam zadzwonić do Louisa? - zastanawiałam się. Nie na pewno jest zajęty. Pójdę do Danielle, nie mam ochoty wracać dzisiaj na noc, ale jutro jest szkoła, więc trochę u niej posiedzę i wrócę kiedy ciotka będzie w kinie.
Skręciłam w boczną uliczkę, która prowadziła do domu mojej przyjaciółki. Gdy szłam byłam za bardzo wgapiona w kamienie, które co chwila napotykałam na swojej drodze i kopałam je bezmyślnie, aż nagle gdy na kogoś wpadłam i odskoczyłam lustrując twarz nieznajomego. Minęło kilka chwil gdy znalazłam się przygwożdżona do jakiegoś słupa. Byłam przerażona i wpatrywałam się w jego twarz... Nicco.
- Pomocy! - krzyknęłam i od razu pożałowałam, że to zrobiłam bo walnął mnie w twarz, a na ulicy nie było żadnej żywej duszy.
- Co za spotkanie. Dawno się nie widzieliśmy. - na te słowa zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Kurwa - szepnęłam, co bardziej zabrzmiało jak pisk.
- Zaopiekuję się tobą maleńka. Jak za dawnych lat.
Nie było tyle komentarzy, o ile prosiłyśmy, ale ważne, że coś. Liczymy na szczere opinie i chciałyśmy przynajmniej widzieć tu 15/20 żeby dodać rozdział. Mam nadzieję, że to nie sprawi problemu :)
Na reszcie są razem!
OdpowiedzUsuńCo za zwrot akcji na koniec rozdziału!
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Mam nadzieję , że dodasz szybko
Życzę weny na następny rozdział
Mam nadzieje , że ogarniesz się w tym komentarzu bo wiem , że trochę bardzo chaotycznie piszę
Sara ♥
A i pierwsza ♥
OdpowiedzUsuńJezu co tu się dzieje? ;o Czekam na nexta <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńJeeeeeeee nareszcie sa razem :3 :D Czekam na nastepny rozdzial :) ;*
OdpowiedzUsuńRozdział mega <33
OdpowiedzUsuńP.S Mam prośbę. Mogłabyś dodać obserwatorów ?
Usuńdodane :) x
UsuńJest i wyczekiwany rozdział! :D Jakie emocje ^_^ To ten gwałciciel c'nie? Tylko czemu miałby ją pamiętać? Już niedługo wszystko się wyjaśni ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńZajebisty <3
OdpowiedzUsuńBoski rozdział *-*
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział :3
OdpowiedzUsuńBoski blog <3
OdpowiedzUsuńhej świetne to jest.
OdpowiedzUsuńczekam na nn
ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
Liczę na szczerą opinię xx
http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
http://fearless-fanfiction.blogspot.com/ - w wolnej chwili zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział (oczywiscie nic z niego nie wiem hahha) i wydaje sie byc ok. Jutro przeczytam początkowe rozdzialy. Serdeczenie zapraszam do mnie one-step-niall-horan-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdodam wam komentarz szlamy bo jezu jakie emocje awww i ona ma jechać do tego Paryża bo jak nie to skopie wam dupska i to słodkie jak się pogodzili *___* dobre z was pisarki, ze mnie też wiem!! szybciutko mi tu dać 29 rozdział bo jak nie to wam usunę Flappy Bird :* elo szmaciurki :*
OdpowiedzUsuńO nareszcie są razem ! Bardzo się cieszę, że się pogodzili i mam nadzieję , że ona pojedzie do tego Paryża :*
OdpowiedzUsuńI na koniec jeszcze takie emocje ....
Na prawdę dobre z was pisarki xx !! Czekam na następny *___*
\\ @assharrego
Rozdzial zajefajny <3 nie moge sie doczekac nexta, moze będzie sie jeszcze wiecej dzialo :)
OdpowiedzUsuń